Tato, dzisiaj 18 rok mija, kiedy odszedłeś na drugi brzeg. Mówią, że czas goi rany. Pewnie tak jest . Ja nie zapomniałam i nigdy nie zapomnę Ciebie , Kochany Tato . Z upływem lat zrozumiałam też jak wspaniała jest nasza psychika, pamięć. Dzisiaj potrafię sobie odtworzyć każdy szczegół, kiedy byłeś z nami. Noc, kiedy tak nagle zamilkłeś.
Siedziałeś w fotelu, było już późno. Szłam do swojego pokoju, gdzie spały dziewczynki. Mama też już spała.
Ucałowałam jak zawsze Twoje czoło, prosiłam, żebyś się położył. Życzyłeś mi dobrej nocy , powiedziałeś …do jutra dziecko.
Otuliłam Monikę, Kamilkę, położyłam się. To było może 20 minut, kiedy słyszałam , jak wychodzisz z łazienki. Po kolejnych 5 minutach wbiegła przerażona Mamusia . Powiedziała, że zemdlałeś, osunąłeś się na łóżku ..Nie zapomnę tej chwili w życiu. Leżałeś bezbronny..
Ty , ogromny mężczyzna, tak wysportowany zrobiłeś się taki maleńki. Marek dzwonił po Pogotowie, ja siedziałam na łóżku, robiłam zimne okłady na głowie. Błagałam, żebyś dał znak, że słyszysz. Błagałam, żebyś ruszył powieką, ścisnął moją rękę chociaż troszeczkę…Twoje Serce tak szybko biło , czoło zroszone kroplami potu…Tato, Tatusiu Najdroższy…co się dzieje – krzyczałam !!! Czekanie na pomoc było wiecznością. Pamiętam kilkoro lekarzy, którzy Ciebie reanimowali, dziesiątki ampułek różnych leków , które podawali. Walczyłeś o każdy oddech.
Zamykam oczy i widzę, jak wynoszą Ciebie na noszach. Zabrali do szpitala i nie pozwolili mi jechać.
Pamiętam , kiedy w przedpokoju na sekundę uchyliłeś powieki. Nie wiedziałam , że to było ostatnie spojrzenie . Dzwoniłam do szpitala co 15 min, pytałam , co się dzieje. Cały czas słyszę słowa kobiety, która wypowiadała je niczym płyta „ bez zmian, reanimujemy”.. Po którejś rozmowie poprosiła mnie, żebym tak często nie dzwoniła…Siedziałam obok Mamusi…byłam w szoku . Wierzyłam tak bardzo, że z tego wyjdziesz, zawalczysz, jak walczyłeś na ringu. Kochałeś boks, trenowałeś, to była Twoja pasja.. Przemieszczały mi się przed oczyma wspólne chwile. Czułam zapach cygara, które paliłeś, tytoniu z fajki…Czas dłużył się okrutnie…Około 2.00 usłyszałam huk na korytarzu, okno z całym impetem otworzyło się , powiał silny wiatr. Zamknęłam je pospiesznie i musiałam zadzwonić do szpitala. Słowa, że odszedłeś …Nie zrozumiałam ich. Dobiegały jakby z boku, nie do mnie. Kazałam je powtarzać jeszcze kilka razy…Zrozumiałam, odłożyłam słuchawkę. Boże, dlaczego, dlaczego Ty, bez przygotowania, pożegnania, bez słowa…Niczym robot podporządkowałam się wskazówkom Mamy. Przygotujemy odzież…jeszcze różaniec, książeczka… Wszystko trzeba zawieść rano do szpitala…
Tato, nie potrafię opisać tego bólu, buntu, chaosu, który mną targał. Pozostały dziewczynki…Jak im o tym powiedzieć? Śpią i nie wiedzą, że już nie zobaczą swojego dziadziusia. Rano tłumiąc szloch , ze ściśniętym gardłem powiedziałam, że jesteś w Niebie…Płakały, ale już nie słyszałeś. Zebrałam siły , musiałam!! To było moje pierwsze tak bolesne , nagłe rozstanie , którego pojąć nie potrafiłam .
Nigdy się nie skarżyłeś, nie chorowałeś…odszedłeś – ot tak , cichutko.
Miałeś wówczas cztery wnuczki. Nie doczekałeś narodzin wnuka…
Wiesz Tato, pierwszy chłopczyk w naszej Rodzinie , to Kubutek..Twój prawnuk. Wiem, jak bardzo kochałbyś dzieciątko . Byłbyś taki dumny, że jest z nami . Tak wiele mnie nauczyłeś w życiu.
Byłeś moim ogromnym autorytetem wobec wielu spraw. Pracowitość, sumienność, mądrość , troska o dom, o nasze dni . Dziękuję Tato za każdy podarowany dzień..za dobro , uczciwość i Miłość, jaką nas darzyłeś.
Całuję Twoje spracowane dłonie, które żyły dla nas , Twoich dzieci, z czasem wnuczek.
Pewnie widzisz tam z wysoka, z Domu Ojca jak dzisiaj to życie się toczy. Wiem…. zrobiłbyś wszystko, żeby osuszyć każdą łzę niemocy . Czuję Twoją i Mamy obecność, kiedy jest mi okrutnie ciężko.
Przytulam się w myślach do Was i proszę o opiekę , żeby przetrwać. Tyle jeszcze mogłam Tobie powiedzieć, Twoich rad słuchać. Tak bardzo mi tego brakuje. Staram się z całych sił żyć tak, jak Wy mnie uczyliście …Tatusiu, te wartości przekazałam moim dziewczynkom. Są cudownymi Córkami , Monika Mamą. Tak Tatusiu…malutka Moniczka jest Mamą naszego Kubusia, i nowego życia, serduszka, które bije pod Jej Sercem . Tato,,,, trzymaj nas mocno za ręce i prowadź, tak, jakby nic się nie stało …Odszedłeś, ale Twój blask został przy nas . On nigdy nie zgaśnie .Tak bardzo tęsknię i Kocham Ciebie cały czas. Kubutek pomachał do Ciebie rączką …widziałeś?? Ten cudowny chłopczyk to Twój prawnuczek. Śpij Tato spokojnie i czekaj na mnie. Kiedyś dotrę i ja do tego Domu.Tylko daty nie znam …
„Śmierć nie jest kresem naszego istnienia – żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach. Albowiem oni to dalej my, a nasze ciała to tylko zwiędłe liście na drzewie życia”. Albert Einstein
Permalink
Witam serdecznie, śledzę bloga już dłuższy czas, ale piszę dopiero teraz, jestem mamą dzielnej 2latki Ingi, wcześniaka z 26 tyg, która dzielnie walczy z wieloma przeciwnościami losu,a my rodzice pomagamy w tej walce. List do Taty wzruszył mnie ogromnie, łzy same napłynęły do oczu… Pozdrawiam ciepło
Permalink
Tylko człowiek o niezwykłej wrażliwości potrafi napisac takie słowa… jestes cudowana Gosiu.
Tule do serduszka.
Permalink
Piękny i wzruszający list.
Permalink
Gosieńko piękny i wzruszający list. Gdyby wszyscy mogli tak myśleć o swoich Rodzicach….
Uściski posyłam. Ola.