REFLEKSJA…

 Jednego dnia w pewnym bardzo uczęszczanym lesie wybuch pożar. Wszyscy ogarnięci paniką uciekali. Pozostał jedynie pewien ślepiec i pewien kulawy. Przerażony ślepiec szedł dokładnie w stronę ognia.

– Nie tam! Krzyknął do niego kulawy. – Idziesz w stronę ognia!

– Gdzie mam więc iść? – zapytał go ślepiec.

– Mogę ci wskazać drogę – powiedział kulawy – ale nie mogę uciekać. Jeśli jednak weźmiesz mnie na ramiona, zdołamy obaj uciec stąd i ocalić się. Ślepiec posłuchał rady kulawego. I w ten to sposób uratowali się obaj.

Gdybyśmy potrafili dzielić się ze sobą wszystkimi naszymi doświadczeniami, pragnieniami i rozczarowaniami, naszymi cierpieniami i naszymi zdobyczami, niejednokrotnie moglibyśmy uratować się przed niebezpieczeństwem i o wiele łatwiej.

Mądre przekazy w kilku zdaniach tak bardzo potrafią skłonić do refleksji nad swoim życiem.

 Człowiek sam ze swoimi problemami mniejszymi, większymi nie da rady iść swoją kładką . Często jest bardzo chwiejna . Trzymamy się niewidzialnej poręczy i musimy zmierzać do przodu. Gorzej, kiedy nagle zauważymy brak kilku szczebelek . Ryzyko przeskoczenia …plan, jak nie wpaść do tego dołu. Kolejny skok może być tragiczny, możesz się tylko potłuc, albo z wielkim odbiciem wykonać swój skok i dalej zmierzać przed siebie. Wiem, że zawsze trzeba ryzykować . Stanie w miejscu niczego nie zmieni . Wiem też, że im dłużej się będziemy zastanawiali, tym więcej sił stracimy przez stres, który paraliżuje .

Opowiadanie o niewidomym i kulawym , to poniekąd historia każdego , który nagle został zaskoczony okrutną diagnozą o chorobie swojej, bliskiego. To też moja historia . Znalazłam się w świecie blogosfery z chwilą, kiedy dotarła do mnie informacja o zaburzeniu Kubusia. Wówczas nie tylko ta kładka się zachwiała, ale i zabrakło kilkunastu szczebelek …Co dalej, jak iść, którędy . Trzeba ratować dziecko !! Zrobimy wszystko, skoczymy …tylko gdzie? Szukałam publikacji, setek publikacji o tym zaburzeniu. Autyzm był słowem zupełnie obcym. W treści publikacji pojęcia naukowe były mało czytelne . Nie jestem omnibusem , szczegółowe opisy budowy mózgu, nie rozumiałam tych słów. Wrzucając w GOGLE słowo AUTYZM …dziesiątki stron do odczytania. Zaczynałam stopniowo pojmować  przebieg zaburzenia wczytując się w relacje Rodziców prowadzących blogi. Zdjęcia, filmy, opisy jak było, jak jest…Każde dziecko w innym stopniu zaburzone . Inne parametry rozwoju , różne terapie, metody wyprowadzania maluszków z krainy autyzmu .

Z czasem delikatnie pukałam do Mam , które w tym procesie już trwały. Otwierały swoje drzwi gościnnie…pocieszały, doradzały.  Choć nie jestem Mamą, a babcią mojego chłopczyka…wchodzę w ten świat i ja. Wkrótce minie trzeci rok od dnia, kiedy założyłam bloga . Dzisiaj moja wiedza w  obszarze autyzmu jest  bardzo duża.  Wracając do pierwszych wpisów nie chce się wierzyć, że takie stany miały miejsce…Oczekiwanie na sylaby Kubusia, zrozumienie czegokolwiek, docieranie do maluszka w przeróżny sposób . Ogromna radość z grama postępu…bo spojrzał w oczy, wykonał zadanie , pokazał, o co prosi. Ten najtrudniejszy czas już za nami . Boże, tylko dziękować mogę za obecny stan Kubutka .

Dzisiaj to ja odpowiadam Mamom na e-maile , wskazuje, doradzam, jak tylko potrafię . Każda rozmowa, kontakt jest ciepłym, szczerym przytuleniem we wzajemnych trudach. Tych emocji nie zagwarantuje mi, nam żaden najlepszy specjalista. Wspólna radość , ale i łzy , kiedy trudniej przejść przez kładkę. Kilkakrotnie chciałam zamknąć bloga. Brak czasu, niekiedy słów..

Kilka osób „obstawiało”, że zamknę te karty w dniu, kiedy moja książka zostanie wydana.Trochę mnie to zabolało…przecież nie piszę pod publikę, a sercem, które dyktuje słowa.Książka nie powstała na zasadzie – kopiuj , wklej z zapisków na blogu. Choć myślą przewodnią w niej jest Kubuś, autyzm…są w niej zawarte inne tematy, które wynurzały się w czasie jej pisania, które nie są publikowane na blogu.

Czy Kubuś będzie miał powód, aby kiedyś obrazić się na mnie , że opisywałam Jego szlak , Inność?? Wierzę, że nie. Przecież to są fakty, które stanęły przy nas , tego nie wyrwiemy z życiorysu maluszka, swojego…Będę nadal pisała, wspierała innych, którzy potrzebują niekiedy tylko słowa otuchy, takiego poczucia…nie, nie jestem sama, sam. Dostaję też  tony pozytywnej energii od Was Kochani , która wyrywa mnie w chwilach często bardzo, bardzo trudnych .

Za to Wam Wszystkim serdecznie dziękuję!!!

Ostatnie trzy, cztery miesiące los zabrał z mojej kładki kilkanaście szczebli…Nie stoję w miejscu, nie oglądam się za siebie…Intensywnie przygotowuję się do tego wyskoku …Wierzę, tak bardzo wierzę, że na dole przepaści „nie wyląduję”.., ot życie, jakoś tak…

„Gdybyśmy potrafili dzielić się ze sobą wszystkimi naszymi doświadczeniami, pragnieniami i rozczarowaniami, naszymi cierpieniami i naszymi zdobyczami, niejednokrotnie moglibyśmy uratować się przed niebezpieczeństwem i o wiele łatwiej”.

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=TRl2Xb-0Gs4[/youtube]

3 komentarze


  1. Tak Babciu Gosiu masz rację, dlatego mamy te blogi, choć tak możemy się wspierać.
    Sił Wspaniała Kobieto, bo miłości masz wiele


  2. te nasze blogi to jak zwierzenia przyjaciołom.
    Wiemy, że Ci co czytają-rozumieją ten stan rzeczy lub przynajmniej próbują zrozumieć.
    Dobrze jest się wygadać przed przyjacielem, który zrozumie.
    Każdy komentarz jest bezcenny, nie czuje się człowiek sam w tej walce


  3. Gosienko, piękna refleksja. Twój blog – to prawdziwe życie, a Kubuś będzie dumny, że ma taką wspaniałą, dobrą i mądrą babcię.
    Pozdrawiam Was cieplutko

Comments are closed.