MÓJ LIST DO MATKI…

Najdroższa Mamo,

Wkrótce minie 6 lat , kiedy zakończyłaś swoją ziemską pielgrzymkę.  Przywołuję Ciebie co dnia w myślach, czasem mówiąc…Ty mnie słyszysz, prawda ? Wierzę, że tak jest. Byłaś moim Aniołem…dobrem, piękną duszą, którą  obdarowałaś każdego hojnie. Tęsknię za Tobą tak bardzo.Tęsknię za  zapachem Matki, za dłońmi, które całowałam, za słowem otuchy, które zawsze pomagało. Bywają dni, kiedy chciałabym się do Ciebie przytulić, poczuć to ciepło , usłyszeć bicie Twojego cudownego Serca…Długie było nasze pożegnanie. Pamiętam dzień, kiedy lekarz oznajmił mi, że już wkrótce odejdziesz na drugi brzeg. Bólu tych słów nie potrafię opisać. Skaleczyli mnie potężnie tym wyrokiem. Od tego czasu walczyłaś jeszcze cztery lata . Pokornie, cierpliwie przykuta do łóżka, zdana tylko na nas…Tak bardzo tęskniłam, kiedy musiałam iść do pracy, Tobą zajmowała się opiekunka. Biegłam do domu , żeby być już z Tobą…Służyć pomocą, jak tylko potrafiłam. Teraz wiem, że  Twoje cierpienie , moje trwanie u Twojego boku przygotowywało mnie do kolejnych wyzwań , które dopiero miały nastać. Rozpaliłaś we mnie pokorę niewyobrażalną wobec wielu spraw.

Życie na zewnątrz przestało istnieć….Ty i tylko TY byłaś moją radością. Każdy oddech, sygnał, że jeszcze jesteś . Kiedy dawki morfiny były zwiększane, troszkę  mieszał się Twój kochany umysł…Wracałaś pamięcią do swoich lat młodości, opowiadałaś mi swoje historie. Słuchałam  w skupieniu, wpatrzona w Ciebie, ze ściśniętym gardłem , żeby nie pokazać, jak bardzo mi trudno i płakać nie mogę przy Tobie…Pamiętam, kiedy prasowałam Twoje koszulki, pościel…były takie chwile wyciszenia…Włączałam pieśni o Bogu , Matce Bożej…Zamykałaś oczy, słuchałaś tak spokojnie…

Wspólny różaniec, modlitwa dawała  upust. Niekiedy może nie słyszałaś…ja wierzyłam, że słyszysz. Kamilka tak szybko musiała dorosnąć. Wspierała mnie w tej walce o każdą kolejną godzinę, tysiące godzin , które były nam dane. Wtedy Ty Mamo, ani ja nie wiedziałam, że ta opieka nad Tobą rodzi u Kamilki  piękne wnętrze .Do dzisiaj jest moim Aniołem Stróżem…Opiekuje się mną, kiedy słabnę, jest tak bardzo pracowita, czuła . Monika  nie mieszkała już z nami, ale była ciągle z boku.

I Monikę przygotowywaliśmy też nieświadomie, że opieka nad ciężko chorym nie musi  być trudna.. Dzisiaj daje siebie całą swojemu Synkowi , naszemu Kubutkowi.

Nie ma trudu, zmęczenie gdzieś znika, kiedy tak bardzo się kocha.Nasza Miłość do siebie… Ty Mamo wiesz najlepiej…Doczekałaś dnia, kiedy Kubuś przyszedł na świat. Miałaś jeszcze świadomość , choć była tłumiona przez  leki. Przytuliłaś  swojego prawnuczka , ucałowałaś Jego czółko. Nie zapomnę i tej chwili…Twój pierwszy, jedyny prawnuczek .

Mamo…dzisiaj Kubuś jest  dużym chłopczykiem. Nie było Ciebie  z nami, kiedy padła ta trudna diagnoza…Wiem, że Twoje Serce rozsypałoby się na strzępy, ale walczyłabyś o dziecinkę tak jak o każdego z nas. Nie doczekałaś dnia, kiedy w moim kierunku   padło słowo nowotwór . Pewnie lepiej, że już tego nie musiałaś słyszeć. Martwiłabyś się ogromnie, ja nie mogłabym patrzeć na Twój ból niemocy. Kubuś wie, że Ty, Tato, wiele, wiele duszyczek  mieszkacie w Niebie.  Opowiadałam Jemu o Tobie, Tatusiu. Wszystko w tym życiu ma jakiś sens. Troska o Ciebie była tym pierwszym poważnym egzaminem w życiu. Z każdym dniem kochałam Ciebie coraz mocniej i mocniej…Mówiłam o tym tysiące razy. Pewnie słyszałaś, choć świadomość Twoja była uśpiona.  „ U mnie wszystko w porządku, jest dobrze”- pamiętasz…Dzisiaj nie mogę tak powiedzieć, bo tam, z góry sama widzisz jak jest…

Mamo…choć nie czuję Twojego ciepła, nie słyszę bicia najdroższego Serca …wiem, że jesteś obok, czuwasz. Ciężko mi coraz częściej, gubię się w wielu sprawach, mój szlak jak zawsze wyboisty. Idę, bo muszę .Trzymaj mnie za rękę, przytul w myśli , wlewaj cierpliwość, pokorę strumieniem. Wypraszaj u Boga łaski tak bardzo potrzebne na dni, lata….nie wiem. Jesteś blisko Niego…tego jestem pewna . Wspieraj moje dziewczynki , zięciów, prawnusia….Przyjdzie dzień, może noc , kiedy  przyjdę do Was ..Do Ciebie, Taty, Grzesia…wszystkich, którzy mieszkają już w Domu Pana . Jeszcze troszkę chciałabym tutaj pobyć…, a kiedy nastanie ten czas  przywitaj mnie …i czekaj.

Kocham Ciebie tak bardzo – wtedy, teraz, zawsze. Pomóż mi iść przez kładki , które często są kruche .

Oddalaj niepokój o kolejne dni…Może nastanie przełom, poczuję zapach życia…może…

7 komentarzy


  1. ja też się popłakałam…:(


  2. Gosiu nie potrafię nic powiedzieć. Brakuje mi słów. Tak bardzo bym chciała powiedzieć to samo o swojej mamie. Nie mogę. Przytulam Cię do serca.


  3. Gosieńko dziękuję, dziękuję Ci za ten piękny list i Twoje świadectwo. Ja również wierzę, że na drugim brzegu spotkamy nasze ukochane osoby. Przytulam Cię mocno do serca i pamiętam o Was każdego dnia. Pozdrawiam


  4. Małgosiu…wiem,jak Tobie, Wam trudno. Mój List skierowałam do swojej Mamy..Wy swoją tęsknotę, myśli kierujecie patrząc w Niebo, gdzie wśród Aniołków jest Krzyś, Wasz Synek. Często i ja o Iskierce myślę..bardzo często. Myślę też o maleńkiej Wiktorii, Szymku , dzieciaczkach, które już przeszły na drugi brzeg…Wierzę, jak boli takie rozstanie..Wierzę też, że są z boku i proszą Boga o siły dla Was..Przytulam z całych sił Serca Mam, Ojców, Rodzeństwa, bliskich maluszków, które zakończyły swój ziemski, tak trudny szlak…


  5. Gosienko, jesteś kochana, jesteś naszym najwspanialszym Aniołem. Piękno świadectwo miłości.
    Dziękuję, łzy kapią na klawiaturę.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie

Comments are closed.