Bywają w życiu każdego z nas chwile, kiedy wszystko się sypie. Niczym lawina problem za problemem stawia barykady na ścieżce życia. Bezradność wkrada się silnie w psychikę…a ona słabnie- zwyczajnie.
Kubusia stan został ustabilizowany na tyle, że ten okrutny kaszel , ataki duszności dokuczają z mniejszą częstotliwością. W tym zaburzeniu zwanym Autyzmem zawsze jest coś, kosztem czegoś. Ratunek koncentruje się na uldze w układzie oddechowym,…żeby mógł oddychać. Sekunda niedotlenienia mózgu przez zakrztuszenie – to regres …Zwrot o 360stopni w trudzie dziecka, Rodziców, terapeutów. To ryzyko, że mózg odrzuci wszystkie informacje pozyskane i praca od podstaw w przecieraniu szlaku do psychiki Motylka.
Ratunkiem było włączenie sterydów. Sterydy zaś pobudzają Kubusia tak bardzo. Nie Jego jest winą, a zaburzenia , że steryd „miesza” komórki mózgowe…Nie u każdego .. u Maluszka okropnie. Z tej malutkiej dziecinki wydobywają się pokłady złości , buntu…walczy nie wiadomo z kim, z czym..
Dodatkowe schorzenie, jakie Kubuś ma, to Gronkowiec złocisty, Candida. Trudno dobrać antybiotyk, jeżeli następuje infekcja bakteryjna. Wirusowa przebiega u Kubusia znacznie lżej.
Wiem, rozumiem tak dobrze problemy innych …Chciałoby się przytulić całą gorycz rozerwanych serc , scalić i otoczyć opieką…Tylko jak ??? Nie znam odpowiedzi…Chciałabym pisać tylko o radościach , pięknie tego świata, które jest. Nie da rady. „Żyjąc tu i teraz” – jak pisała Ania, która zamieszkała już w Domu Ojca nie mogę nie słyszeć głosów bólu, które ZAKŁÓCAJĄ dźwiękiem pozytywne odgłosy.
Pisząc ten fragment właśnie dostałam informację, że Bóg powołał wczoraj do siebie żonę mojego znajomego. Nagłe rozstanie, dwoje dzieci. W maju Synek idzie do I Komunii. Miesiąc temu opowiadał mi , jaki różaniec chłopczyk sobie wybrał…zwyczajny, czarny na sznureczku…W święceniu różańca, książeczek i świec stali wspólnie w Kościele…Rodzice i dzieci…Ojciec został sam, bardzo młody człowiek, młoda Mama, która żyć jeszcze mogła tak pięknie. Chciałabym przerwać ten łańcuch nieszczęść, który wije się w moim otoczeniu..NIE MAM POJĘCIA JAK????
Bruno Ferrero
SPOTKANIE
Byłem sam w całym przedziale pociągu.
Potem wsiadła jakaś dziewczyna – opowiadał pewien niewidomy hinduski chłopiec.
– Mężczyzna i kobieta,
którzy ją odprowadzali, musieli być jej rodzicami.
Dawali jej mnóstwo rad i wskazówek. Nie wiedziałem jak wyglądała dziewczyna,
ale podobała mi się barwa jej głosu.
Czy jedzie do Dehra Dun? – pytałem się siebie, kiedy pociąg ruszał ze stacji.
Zastanawiałem się, jak mogę nie dać po sobie poznać,
że jestem niewidomym. Pomyślałem sobie:
jeśli nie będę się ruszał z mojego miejsca powinno mi się to udać.
-Jadę do Saharanpur – powiedziała. – Tam wyjdzie po mnie moja ciocia.
A pan dokąd jedzie, można wiedzieć?
– Dehra Dun, a potem do Mussoorie – odpowiedziałem. – O, jaki pan szczęśliwy!
Pragnęłabym bardzo pojechać do Mussoorie. Uwielbiam góry.
Szczególnie w październiku, kiedy jest tam pięknie.
– Tak to najlepszy sezon – odpowiedziałem,
sięgając pamięcią do czasów, kiedy jeszcze widziałem.
– Wzgórza usłane są dzikimi daliami, słońce jest łągodne,
a wieczorem można sobie siedzieć wokół ogniska i rozmyślać popijając brandy.
Większa część letników już wtedy odjeżdża, ulice są bezludne i ciche.
Milczała, a ja zadawałem sobie pytanie czy moje słowa
zrobiły na niej jakieś wrażenie,
czy też jedynie myślała, że jestem sentymentalny. Potem popełniłem błąd i zapytałem:
– Jak jest na zewnątrz? Ona jednak w moim pytaniu nie zauważyła nic dziwnego.
Czyżby już spostrzegła, że nie widzę? Jednak słowa,
które zaraz po tym wypowiedziała, pozbawiły mnie wszelkich wątpliwości.
– Dlaczego pan nie spojrzy w okno? – zapytała mnie z największą naturalnością.
Przesunąłem się wzdłuż siedzenia, starając się z uwagą odszukać okno.
Było otwarte, odwróciłem się w jego stronę, robiąc wrażenie,
że przyglądam się mijanym widokom. Oczami wyobraźni widziałem telegraficzne słupy,
które przesuwały się w biegu. – Zauważyła pani – ośmieliłem się powiedzieć –
że te drzewa wydają się poruszać? – Zawsze tak się wydaje – odpowiedziała.
Odwróciłem się znów w stronę dziewczyny i przez pewien czas siedzieliśmy w milczeniu.
Potem powiedziałem – Ma pani bardzo interesującą twarz.
Zaśmiała się miło wibrującym i jasnym głosem.
– Przyjemnie to usłyszeć – rzekła.
– Nudzą mnie ci, którzy mówią, że moja twarz jest ładna!
Musisz mieć naprawdę ładną twarz pomyślałem sobie,
a po chwili dodałem pewnym głosem: –
Hm, interesująca twarz może być również bardzo piękna.
– Jest pan bardzo miły powiedziała.
– Ale dlaczego jest pan taki poważny?
– Już niedługo będzie pani na miejscu, stwierdziłem dość nieoczekiwanie.
– Dzięki Bogu. Nie lubię długich podróży pociągiem.
Ja natomiast byłbym gotów siedzieć tak nieskończenie długo,
byleby tylko słyszeć jak ona mówi.
Jej głos posiadał tak srebrzysty dźwięk jak górski strumień.
Zaraz po wyjściu z pociągu zapomni pewnie o naszym spotkaniu;
ja jednak zachowam ją w swojej pamięci przez pozostałą cześć podróży a może i dłużej.
Pociąg wjechał na stację. Ktoś zawołał i zabrał ze sobą dziewczynę.
Pozostał po niej jedynie zapach.
Mrucząc coś pod nosem wszedł do przedziału jakiś mężczyzna.
Pociąg ruszył ponownie. Odszukałem po omacku okno
i usadowiłem się naprzeciwko wpatrując się w światło,
które było dla mnie ciemnością.
Jeszcze raz mogłem powtórzyć moją grę z nowym towarzyszem podróży.
– Szkoda, że nie mogę być tak nęcącym towarzyszem w podróży jak ta dziewczyna,
która dopiero wyszła powiedział do mnie, starając się nawiązać rozmowę.
– To bardzo interesująca dziewczyna – stwierdziłem.
– Czy mógłby mi pan powiedzieć… czy jej włosy były długie czy krótkie?
– Nie pamiętam , odpowiedział zdawkowym tonem.
– Przyglądałem się jedynie jej oczom, a nie włosom. Były rzeczywiście piękne!
Szkoda, że nie mogły jej do niczego służyć… Była niewidoma.
Nie zauważył pan tego?
Dwoje niewidomych ludzi, którzy udają, że widzą.
Ileż ludzkich spotkań jest podobnych do tego.
Ze strachu, by nie objawić tego, jacy jesteśmy naprawdę
zaprzepaszczamy nieraz najważniejsze spotkania naszego życia.
A niektóre spotkania zdarzają się jedynie raz w życiu.
Piękny przekaz autora. Niekiedy chciałoby się być głuchym, niewidomym wobec wielu spraw…Nie potrafię, zwyczajnie nie potrafię. Idąc za słowem autora każdy człowiek jest jedyny , niepowtarzalny. Nie potrafię żyć dla siebie,jak pewnie większość z nas .
Otrzymuję tyle dobra, mam bezustanny dług wobec jeszcze słabszych. Kiedy to wszystko spłacę? Nie wiem. Nie mnie decydować. Poobijana wkraczam w kolejny tydzień. Lepszy, gorszy? Nie wiem…
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=gttnaip67UY[/youtube]
Permalink
Ten tydzień będzie lepszy Gosiu i nie wolno wątpić, że będzie inny. Buziaki
Permalink
Gosia, co ja Ci mogę napisać? chciałabym jakoś Wam ulżyc, pomóc Tobie, a tu taka bezradność. Staram się wspierać Twoje akcje, działania dla innych, sama grzęznę w swoich problemach, których końca nie widać…I zastanawiam się kiedy los zupełnie nielitościwy, przestania „obdarowywać” nas kłodami pod nogi
i niezmiennie jestem pełna podziwu za Twoje zaangażowanie w sprawy innych.
Permalink
Babciu Gosiu damy radę zobaczysz niedługo zaświeci dla Was słoneczko – wierzymy kochana.Przytulam
Permalink
Babciu Gosiu, nikt nie zna nas odpowiedzi na dręczące nas pytanie. Trzeba dalej do przodu, pomimo wszystko. Życzę Wam dużo wszystkim siły i wytrwałości. W końcu musi być lepiej. Loa