Moje Anioły,
KUBUTEK WALCZY W DOMU !!!!!!! Nie jest w szpitalu. BOŻE, dziękuję!!!! Dziękuję stokroć za słowa wsparcia, modlitwę. To tak wiele znaczy. Kiedy już nadzieja zaczyna się wahać tak bardzo wierzę, że błaganie Boga o pomoc wyciszy,…a On wspiera. Wiedza, że jeszcze ktoś to słowo wprost do Boga skieruje w intencji, o którą prosisz dodaje sił…
Maluszek dalej jest na sterydzie, inhalacje cały czas, leki rozkurczowe, wykrztuśne, …ale w swoim DOMKU!!!!!!!!
Dlaczego tak bardzo bronimy się szpitala?. Zaburzenie Kubusia – Autyzm jest samo w sobie bardzo, bardzo trudne. Dysfunkcje mózgu nie pozwalają zrozumieć naszego, zdrowego świata. Rozprasza się obraz, dźwięk, rodzi lęk …Obce miejsca, w których nagle dziecko się znajdzie potęguje tak bardzo iluzję, która mąci chorą główkę.
Zmieniające się twarze dzieci, rodziców, bliskich…Zmieniający się personel medyczny, inne pielęgniarki, lekarze…Dezorientacja całkowita…Obce, dziwne dźwięki, różna tonacja płaczu maluszków na oddziale przez cała dobę…Strach jest okropny. Sterydy, które ratują krtań pobudzają zarazem jego zmysły…i koło zamknięte. Każdy oddala pobyt w szpitalu – to naturalne, ostateczne wyjście…Dla osoby z autyzmem – to zwyczajny horror.
Układ odpornościowy Kubusia był już w miarę stabilny. Nie sposób jednak izolować dziecinkę bezustannie. W przedszkolu epidemia, tym samym Motylek ze swoją odpornością jest pierwszy do zarażenia się zwykłym katarem. Katar, to już początek i wiedza, że zaraz pojawi się zapalenie krtani, duszności, napady kaszlu…
Stabilizacja, praca, co dnia – to normalny cykl. Nagły rzut, zmiana stanu dezorganizuje naszą zdrową psychikę. Czekanie, czas i bezradność…zwala z nóg.
Dzisiaj Urodziny Moniki…mojej córki- Mamy Kubusia. Dałam Jej życie …pamiętam każdy szczegół z lat minionych. Lat temu wstecz…pokazywano tylko dziecko Mamie, po czym zabierano na Oddział noworodków. Córeczka!!!!…mam córeczkę!!!!!…moja dziecinka najdroższa!!!!!….
Bardzo ciężko było mi wydać na świat dziecko!!!! Ważyło 4 kg 950 gram, miała 63 cm wzrostu..
Komplikacje w trakcie porodu osłabiły mnie. Popękały naczynia w oczach, zaniewidziałam na kilka godzin, miałam wysoką temperaturę. Musiałam mieć transfuzję krwi. Tym samym nie dali mi dziecka do karmienia przez całą dobę. Nie miałam sił, przyłączona do kroplówki nie mogłam iść na salę noworodków…Monika urodziła się o godz. 7.00 rano…W nocy pielęgniarki rozwoziły niemowlaczki do karmienia. Płakałam do poduszki. Nie widziałam jeszcze swojego dziecka…Poprosiłam pielęgniarkę: Niech mi Pani, chociaż na kilka minut pozwoli przytulić dziecko. Powiedziała, że się postara. Słuchałam odgłosu wózków na korytarzu, gdzie ułożone były dziecinki …Pielęgniarka zatrzymała się przy mojej sali, podała dziecko zawiniętą w rożek… Moje DZIECKO..
Zdążyłam je tylko położyć, przytulić do siebie…i zapaliło się światło. W drzwiach stała pielęgniarka, trzymała inne dziecko. Uśmiechnęła się i powiedziała…Przepraszam, to jest Pani córeczka…Zabrała mi dziecko – pamiętam o blond włoskach i podała moją Moniczkę…No i płacz wzruszenia…Boże, zamieniliby moje dziecko. Kiedy zobaczyłam śliczną buźkę śniadą ( miała żółtaczkę mechaniczną), długie, czarne włoski, aksamitne ciałko…Bardzo słaba rozwinęłam ten rożek. Musiałam zobaczyć, czy ma nóżki rączki…Cudowna chwila, która trwała około 30 minut. Zabrano mi ją ponownie, podłączono kolejne jednostki krwi…Jej zapach pozostał przy mnie. Ten widok tak piękny, radość, której nie umiem ubrać w słowa…i pokorne czekanie na możliwość utulenia dziecka. Karmić niestety nie mogłam.To było wiele lat temu. ..Powrót do domu po 7 dniach…i radość Taty, dziadków, cioć. Moja duma…JESTEM MAMĄ…Mam córeczkę!!!!!! Żeby tylko zdrowa była …dostała tylko 6 pkt. Urodziła się z sinicą, okręcona pępowiną. Była bardzo, bardzo duża. Przeogromna radość, płacz i śmiech niemowlęcy wypełniał dom . Jeden miesiąc beztroski, radości…Konsultacja z pediatrą ,skierowanie do specjalisty…i usłyszałam słowa, których nie rozumiałam …Dziecko ma naderwane ścięgna barku, główka samoistnie przechyla się na prawą stronę, jest już widoczny niedorozwój mięśni całej prawej strony. To uraz poporodowy. Dziecko było bardzo duże…JEZU!!!!! Ratuj!!!!!!I Co teraz?…Jak dziewczynka skończy trzy latka trzeba będzie ją operować. W miarę wzrastania będzie uwidaczniał się niedorozwój mięśni, może być garbata..Nie, to nie możliwe!!! Przy mnie byli moi Rodzice…Rozpoczęła się dramatyczna walka w poszukiwaniu lekarza, który pomoże, zatrzyma ten proces. W rodzinie mieliśmy cudownego pediatrę.
Badał Monikę, mierzył, rozmyślał…Musisz ją masować, rehabilitować. Jest jeszcze malutka, kształtuje się …Wierzmy, że bez operacji się uda. Podkładałam jej rulonik z bandaża pod główkę, żeby miała prosto, bez skrętu w prawą stronę…I stanął Anioł na naszej drodze. Znajoma podpowiedziała, że obok niej mieszka babunia, która masuje dzieci z różnymi schorzeniami…Spróbujcie…Trafiłam do babci Łobodowej…Zobaczyła córeczkę, pocieszyła tak bardzo…Nie płacz dziecko, pomogę Jej…
Co dnia przez pół roku jeździłam na masaże. Babunia masowała kciukiem w smarowane ciałko olejkiem parafinowym. To przeszłość, która była bardzo bolesna. A efekt??….
Po pół roku, kiedy poszłam na kontrolne badania ortopeda spytał, w którym ośrodku dziecko zostało tak cudownie zregenerowane…Nie będzie konieczna operacja, nie będzie miała uwypuklenia na pleckach, mięśnie prawej strony rozwijają się bardzo dobrze…Nie byłam w żadnej klinice…Pokój, w którym dziecinka była usprawniana, to skromna izdebka wymalowana na kolor groszkowy. A ten specjalista, to babunia Łobodowa w fartuszku w niebieskie kwiatki …Cisza..
Dzisiaj Monika jest sama Mamą, mam KUBUTKA – mój kolejny dar . Tak wędrujemy tym szlakiem niczym Syzyf…
Monika, Córeczko moja – jestem z Ciebie tak dumna …od dnia, kiedy zostałam Mamą. Masz w sobie pokład sił do walki – o swojego Synka…naszego Kubutka. Tak bardzo Was kocham …i sens mojej chęci do życia wbrew wszystkiemu znacie najlepiej…Bo żyję dla WAS – moich Córek, Zięciów…Kubutka, Przyjaciół >>>>>
Dziękuję raz jeszcze za te dobre słowa, modlitwę !!!!!!!!!! Kochamy WAS TAK BARDZO, BARDZO MOCNO…Ubrana w płaszcz pokory czekam na dzień, kiedy Kubuś pokona infekcje…na ten uśmiech i radość moich Dzieci…
5 komentarzy
Comments are closed.
Previous Post: KUBUŚ JEST BARDZO CHORY…
Next Post: AUTYZM KUBUSIA, MOJA REFLEKSJA…
Permalink
Gosiu trzymam kciuki, jesteście w mojej codziennej modlitwie… Szpital to trauma dla każdego, dla dziecka szczególnie, wiem cos o tym i wyobrażam sobie jakie to musi być trudne dla Kubusia. Ale wierzę że ten lęk już za Wami
Najlepsze życzenia dla Córki… piękna dziewczyna, dobra i mądra. Ale mając taką mamę jak Ty… nie może być przecież inaczej.
Permalink
Gosiu, ja również obiecuję modlitwę każdego dnia, za Was, za Kubulka. Wierzę, że będzie dobrze, że dacie radę. W wolnej chwili, jeśli ja znajdziesz polecam całym sercem książkę „Caterina” Antonio Socci.
Pozdrawiamy Was bardzo gorąco i serdecznie.
Permalink
Kamień z serca :):)
Będzie dobrze-buziaczki Kubusiu 🙂
Permalink
Dziękujemy za wieści – jak tylko mogę, jestem z Wami, również poprzez modlitwę, no bo przecież do nas Matka Boża ma bliżej 😉 – trzymajcie się – pozdrawiam Loa
Permalink
Ufff…Jaka ulga…Boże,dziękuję Ci z całego serca!Cały dzisiejszy dzień o Was myślałam!Nie mogłam się doczekać wieści od Was…Pani Gosiu,p.Basia ma rację,Ma Pani śliczną cudowną Córkę!To Pani zasługa!Wierzę,wiem,że jej trud zostanie kiedyś wynagrodzony…Kubusiu,trzymaj się Dziecinko.Nabieraj sił,wracaj szybciutko do zdrowia!Jesteśmy z Tobą!Pozdrawiamy!Buziaki dla Ciebie, dla Was wszystkich:)