Minęły dwie doby wspólnego pobytu z Kubusiem…Tylko on, dziadek i ja…Dla takich chwil warto żyć!!!
Resetuje się gdzieś w głowie bolesna przeszłość, początek walki o Jego kolejne jutro. Boże, mój Motylek zrobił już tyle postępów. Pokornie czekałam na chwile, które są . Jego przekaz jest już tak czytelny. Pięknie dobiera słowa, które rodzą zdania, krótkie opowiadanie, co widzi, słyszy, o czym marzy…Tak, mój Kubuś już ma marzenia- swoje, maleńkie, dziecięce i tak ufne. To emocje, o które też walczyć trzeba było. Emocje u dziecka z autyzmem, to ogromny sukces. Ograniczona ich ilość – to jasne, ale są. Mowa jeszcze nie jest płynna, ale jest!!!!!!!!Zrozumiała, kiedy patrzę na układ ust , gesty tymi małymi rączkami. Pięknie opowiada , co widzi na obrazku, co czuje. Słowa dziękuję, proszę, no dobrze, zgadzam się , KOCHAM CIEBIE…tony pracy przyniosły efekty !!! Wiele jeszcze nie potrafi, jeszcze miliony godzin pracy przed nim .To nic . Ważne, że mój wnuk rozumie tak dużo , że pojmuje realny świat . Jego przekaz nie jest jeszcze płynny. Jąkanie blokuje możliwość wypowiedzenia zdania , które chce szybko wypowiedzieć…Na buźce coraz częściej pojawia się uśmiech. Wreszcie mogę poczuć zapach dziecka, kiedy na kilka minut pozwoli przytulić się tak bardzo, bardzo mocno. Nie było mi dane przeżyć tych doznań trzy długie lata. Nie mogłam, jak inne babcie odbierać radości beztroskiej, którą wnosi w Rodzinę malutki człowieczek. Moja radość była inna…i pewnie jeszcze długo będzie. Walka o Kubusia nie skończyła się.Szczęście tym samym jest potężniejsze , że doczekałam chwil, o które błagałam Boga ufnie i z ogromną wiarą, że odzyskam dzieciątko tak podstępnie zabrane przez zaburzenie zwane autyzmem.
Przez dwa dni wchodził delikatnie w swój świat , bez krzyku, bólu zarysowanego na twarzyczce. Wchodził w swoją samotność z malutkimi samochodzikami ściśniętymi w rączce . Mówi do nich wówczas wydobywając z siebie piskliwe dźwięki …Jest spięty , główka zarzuca się w dziwnych tikach , przeżywa tylko w sobie znany sposób trwanie w tajemniczej krainie. Wiem, że nie można tego przerwać….Potem wraca i jest w realnym świecie. Spytałam, czy lubi chodzić do przedszkola? Potwierdził, że tak…Czy ma kolegów ?? Nie, jeszcze nie ma…Z kim się najbardziej lubi bawić ?? Z Julką i Mikołajem…bo oni chcą się z nim bawić…A inne dzieci ?…Nie wiem, nie pytałem…Same się ze sobą bawią…Smutno Tobie Iskierko ? Nie, nie jest smutno . Przecież mogę się bawić z Tobą babciu, i z Mamusią, Tatusiem, dziadkiem ,ciociami, wujkami…Ta bariera między dziećmi jeszcze gdzieś tkwi. Z czasem i na tym obszarze- tak bardzo wierzę nastaną postępy. Opowiadałam Kubusiowi o nadchodzących Świętach, o choince i Gwiazdorze…o śniegu , kolędach…Słuchał uważnie , zadawał pytania. Nucił w swoim rytmie kolędę „ Lulaj , że Jezuniu”…Trochę oglądaliśmy bajeczki na TV MINI MINI..Kocha rybkę od czasu, kiedy jeszcze jego umysł nie wirował…Tyle reklam, przepięknych zabawek…Słonko, to jest lalka w swoim domku…Ty chciałbyś też taki prezencik…?? Reakcja była niezwykła…Babcia, coś Ty…lalkami, no to dziewczynki się bawią przecież, nie wiesz???- Wiem Aniołku.., wiem…tylko tak zapytałam…Znak to, jak pięknie kojarzy, pamięta, przyswaja wiedzę .
Od ostatniego pobytu w szpitalu Kubuś pokochał różnego rodzaju zjeżdżalnie dla samochodów, dźwigów. Na Oddziale było kilka takich zjeżdżalni, dzieci mogły się pobawić. Dużo dzieciaczków, kilka zjeżdżalni…kto pierwszy, tego była zabawka…Kubuś nie mógł się przemieszczać po korytarzu, do świetlicy wchodził tylko na kilka minut. Kiedy doczekał się , mógł tą zjeżdżalnią się pobawić- traktował to jako super nagrodę. Napisaliśmy list do Gwiazdorka..Kubuś bacznie obserwował, co piszę…po czym kredką zakreślał kółko …to był Jego podpis. Tyle już za nim …tyle przed nim godzin intensywnej pracy . Dzisiaj wiem, jak bardzo konieczne było katowanie Jego psychiki, naszej- pierwszymi krokami terapią behawioralną. Nie mogłam pojąć dość długo, o co w tym chodzi…Nakazy, polecenia, żetony, nagrody…konsekwencja, tak trudna do utrzymania. Terapia z logopedą, sensoryczna nie wyzwalała przykrych doznań w moim pojmowaniu..Kształtowanie umysłu autysty , to dziwna bieżnia sterowana według potrzeb. Trzeba iść tylko do przodu. Stanie chwilowe w miejscu, to nic przerażającego….Porażką może być tylko „usterka”, kiedy mechanizm ustawi swoje tryby niepoprawnie…Pokonasz setki kilometrów idąc przed siebie , usterka…i bieżnia wciąga Ciebie do tyłu, cofasz się. A kolejny marsz??? Musisz odjąć te przebyte kilometry , zacząć marsz z punktu, w którym zacząłeś się cofać. Bieżnia Kubusia od kilku miesięcy ,mimo tylu dodatkowych obciążeń organizmu infekcjami nie zepsuła się. Maluszek idzie na przód…
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=U2HgnHWzzAQ[/youtube]
Permalink
Witam,dawno się nie odzywałam, ale ciągłe ćwiczenia z moim Kubusiem pochłaniają wiele czasu. Bardzo się cieszę że Pani wnuk robi postępy i z całego serca gratuluje Kubusiowi. Mój synek też zmienił się troszeczke, umie się już do mnie przytulić. Niestety nic nie mówi a ja tak bardzo chciałabym usłyszeć ,,mama”. życze dalszych postępów , pozdrawiam Panią bardzo serdecznie i przesyłam buziaki dla Kubusia od Kubusia. Aneta
Permalink
Witajcie – miło poczytać pozytywne wieści – szczerze mówiąc to aż się bałam tego, co się mogło wydarzeń. Życz Wam wielkiego powodzenia – dużo siły, wytrwałości i odporności – pozdrawiam ciepło – zabiegana mama trójki ze Stumilowego Lasu – 😉 – Loa.