SŁABSZY..KOCHAJ KAŻDEGO CZŁOWIEKA..

Jesień pewnie wielu z nas na chwilkę wyłącza z dostrzegania radosnych chwil .  Ogólna depresja  jest tak bardzo widoczna. Zmęczenie, osłabienie, infekcje…Tym razem i mnie dopadł wirus, położył na trzy dni , dłużej nie mam siły leżeć…Tyle spraw do załatwienia, problemów do rozwiązania…czasu brakuje jak zawsze.  Kubuś jest już zdrowszy. Kaszel jeszcze się utrzymuje, mógł dzisiaj odbyć swój pierwszy od dłuższego czasu  spacer. Miesiąc izolacji  , kilka dni w przedszkolu , wizyty u lekarza, albo lekarza w domu ..Przez okno oglądał zmieniające się barwy liści . Tak wiele już spadło…pozostały gałęzie ..

Pory roku bez wątpienia są kompatybilne z naszymi nastrojami . Dziękuję Bogu, że ten okrutny okres  choroby Kubusia nie przywołał regresu…Nie przeżyłabym chyba  , gdyby Kubuś ponownie zaczynał życie od podstaw. Nauka prostych czynności, sylab słów, krótkich zdań…To trzy lata długiej, żmudnej pracy z tak pięknymi sukcesami. Sukcesów jest sporo ;

– samoobsługa, samodzielne ubieranie, rozbieranie, załatwianie potrzeb fizjologicznych, samodzielne jedzenie, picie, sprzątanie zabawek , komunikacja werbalna w niewielkim stopniu, komunikacja niewerbalna i szereg innych pozytywnych zmian w Jego tak krótkim życiu, pokonywanie lęków, zmniejszona agresja, mniej napadów histerii.  To ogromne postępy, o których jeszcze rok wstecz nie marzyliśmy. Kubusia pięć latek można podzielić na trzy etapy.  Pierwsze dwa latka cudownego maluszka , który beztrosko zakwitał niczym najpiękniejszy kwiat.  Wesoły, zawsze uśmiechnięty chłopczyk  z wyciągniętymi rączkami na widok każdego, kto znalazł się w pobliżu.  Zabawa , poznawanie świata , pierwsze słowa…Po tych dwóch latach beztroski  Kubuś objawiać zaczął dyskretnie swoją tajemnicę…Oddalał się, izolował , zniknął …Zniknął myślami, ciałkiem był ciągle z nami. Rozwój fizyczny nie zatrzymał się. Kubuś jest już takim dużym chłopcem. Dwa lata pokornego czekania na drobne sukcesy…Każdy gram postępu na wielu obszarach zwyczajnego życia , to wiara , że ta walka ma tak ogromny sens… Co dnia mijamy obok ludzi, którzy noszą w swoich sercach właśnie wiarę, nadzieję , oddalają pesymizm otulając się optymizmem. Chcemy i pewnie musimy wierzyć, że liczy się – jak powtarzała to moja cudowna blogowa Przyjaciółka Śp. Ania – LICZY SIĘ TU I TERAZ. To motto zakodowało się w mojej głowie ; jest piękne, prawdziwe i takie ludzkie. Przeszłość…ona już była, nie wróci.  Teraźniejszość jest tak bardzo ważna…Stopniowe wybieganie myślami w przyszłość tylko po to, aby zaplanować kolejne dni.  Jak trudno niekiedy myśleć pozytywnie mając wiedzę, że „bajecznie” nie będzie. ..Potęga podświadomości , to przyciąganie tylko dobrych myśli, które wyciszą nasze emocje. Niekiedy jednak nie da rady, struna pokory tak bardzo się naciągnie i „pęka” niczym bańka mydlana.Każdy z nas  pochyla się nad innymi wartościami…Niczyja to wina, że tak wiele osób nie dostrzega  wartości nadrzędnych – potrzeb tego jeszcze słabszego od nas samych.Mam grono Przyjaciół ….każdy z nich jest sobą- kochany, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju.

Pamiętam  problemy moich dwóch Przyjaciółek. Jedna miała Ojca chorego na Alzheimera , druga Matkę.  Ojciec Przyjaciółki zachorował prawie rok przed Matką drugiej Przyjaciółki.  Ela tak bardzo kochała swojego Ojca. Co dnia zdawała „relację” z kolejnych dni, nieprzespanych nocy . Opowiadała z wielkim uczuciem , jak Ojciec przestał rozróżniać dzień od nocy….jak precyzyjnie rozbiera zegar, po czym go składa…Razem z rodziną czuwali w domu odciążając swoją Mamę. Szukała porad, pomocy ..

Kontakt z drugą Przyjaciółką w tych trudnych rozmowach o stanie zdrowia Mamy nie był taki ciepły.Bolał wręcz jej przekaz…ja już nie daję rady.. „Matka” wszystko chowa przed nami. Ubiera się, rozbiera…Kiedy przychodzi ktoś obcy skarży się, że ją głodzimy.  To jest okropne.Iwonka, opamiętaj się – mówiłam. Przecież ona jest chora, to nie Ona , a Jej chory umysł. Przecież to jest Twoja MATKA…Jak chcesz, przyjdę do Ciebie , odciążę trochę, porozmawiam sobie z babunią.Poszłam raz . Widziałam jakiś strach w oczach Mamy ..Babunia siedziała skulona na krześle, w dłoniach zwijała chusteczkę, rozkładała ją . Nie poznała mnie. Pani Mario, podejdziemy do okna, pokażę Pani słońce…Poddawała się jak małe dziecko…Szła do tego okna, trzymała mnie za rękę. Czułam, jak kurczowo ją trzyma. Przytuliłam ją…szepnęła mi do ucha, że chce delicję. Jasne Pani Marysiu…proszę. Wróciłam z nią do stołu ….sięgnęła biedna cztery .  Słonko- zjemy jedno ciasteczko, potem drugie…czekolada nam się rozpuści …Odłożyła…Przyjaciółka skomentowała sytuację – widzisz, Ona tak zawsze…Jeszcze chwilkę posiedziałam, pożegnałam się z Panią Marysią, pocałowałam Jej spracowaną dłoń…Przytuliłam. Iwona odprowadziła mnie do drzwi…życzyłam Jej tylko sił i tony cierpliwości. Podejmowałam jeszcze kilka razy próby delikatnie naprowadzając , że ta MAMA  jest ciągle tą samą kobietą…tylko myśli Jej się splątały, bo zwyczajnie jest chora.  Nie udało mi się przekonać Iwony do zmiany swojej postawy wobec Tej, która dała Jej życie.Wiem, jak trudne jest to schorzenie, ile pracy, cierpliwości potrzeba…Nie mnie oceniać, czy Iwona kochała Matkę tak bardzo, jak Ela swojego Ojca. Ojciec Eli odchodził w swoim domu otoczony najbliższymi…musiał czuć ich miłość. Iwony Mama odeszła w Domu Opieki Społecznej w gronie obcych osób. Iwona nie zdążyła się z nią pożegnać. Po śmierci Mamy wyjechała za granicę…Czy jest szczęśliwa? Nie wiem. Kontakt się urwał…Nie wiem też, co dzisiaj powiedziałabym Iwonie, kiedy i mnie Bóg obdarzył niedoskonałym wnukiem – wnukiem cudownym ,jedynym w swoim rodzaju…moim wnukiem, który też jeszcze nie pojmuje zdrowego świata.  Czy można byłoby to dzieciatko pozostawić samemu sobie???  Ukryć je, bo odbiega zachowaniem od innych … BOŻE !!!!!!NIGDY W ŻYCIU!!!!!!! To jest mój wnuk…Syn mojej córki, mojego zięcia…Zawsze, od kiedy pamiętam  kochałam dzieci, staruszków, i chorych  przeogromną miłością. Tej Miłości nie musiałam się uczyć. Ona została pewnie „wyssana” z mlekiem mojej Mamy , wspaniałych Rodziców …przekazałam ją moim córkom…I tak pewnie lżej iść przez życie, dostrzegając tego z boku, jeszcze słabszego.  A gdybym nie potrafiła kochać ? , oddawać chociaż gram z siebie tym, którzy potrzebują chociaż dobrego słowa, zwykłego przytulenia, wysłuchania , doradzenia ???  Wiem, że dzisiaj byłabym sama, …a kiedy bym odeszła na drugi brzeg moja mogiła porosłaby chwastami…Może inny dobry człowiek  zatrzymałby się na chwilkę w zadumie , odmówił pacierz nad grobem osoby , o której wszyscy zapomnieli, lub zapomnieć nie miał już kto .

Spieszyłam się kilka dni temu do pracy. Miałam ważne spotkanie, na które nie mogłam się spóźnić. Widziałam, jak do przejścia dla pieszych wolnym krokiem , utykając zmierza starsza Pani. Zaproponowałam…niech mnie Pani chwyci pod rękę- przejdziemy razem. Dziękuję..usłyszałam.Spojrzałam na twarz kobiety, była znajoma, pełna dobra , ciepła. Boże…nic się Pani nie zmienia Aniołku…Pani miała cukiernię na ul…Tak, wyszeptała kobieta. Pamiętam te ogromne gałki lodów za 1,20 zł …i Pani WIELKIE SERCE wobec biednych. Pod koniec dnia rozdawała Pani ciasto, drożdżówki …dzieciaczkom dokładała porcję pysznych lodów do słoika….I Pani to pamięta- spytała??…Tak,..a minęło już  przeszło 40 lat…Tak mi miło, jak mnie ludzie poznają, mówią dzień dobry. Wierzę …, kochanego człowieka nie sposób zapomnieć. Podprowadziłam Panią w okolice jej domu, pożegnałam się niczym z bliską tak bardzo sercu osobą. Dlaczego ??? Ta starsza Pani do dzisiaj emanuje dobrem, ciepłem i tym czymś tak pięknym..szczerym spojrzeniem i skromnością.Łezki wzruszenia sobie popłynęły …ot kontakt zupełnie obcych osób.

Spóźniłam się na spotkanie w pracy, przeprosiłam klienta …wszystko przebiegło pomyślnie. W tym pędzie musimy „wyrwać” minutkę na słowo z drugim człowiekiem. Wzmacnia się psychika, i jakoś lżej…

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Qg2CKtCUPEY[/youtube]

MOTYLKU NAJDROŻSZY..BYŁEŚ , JESTEŚ I BĘDZIESZ NA ZAWSZE MOIM DAREM OD BOGA..TAK BARDZO CIEBIE KOCHAM KUBUSIU, NAWET NIE WIESZ JAK.PRZETRWAMY SŁONKO TRUDNE DNI I DAMY RADĘ…PRZECIEŻ WIESZ..TRZYMAŁAM TWOJĄ MALEŃKĄ RĄCZKĘ, KIEDY TYLKO POJAWIŁEŚ SIĘ WŚRÓD NAS…NIE PUSZCZĘ TEJ RĄCZKI TAK DŁUGO, PÓKI BOZIA POZWOLI MI BYĆ  OBOK WAS.

Panie, czy chcesz moich rąk, by spędzić ten dzień pomagając biednym i chorym, którzy ich potrzebują?

Panie, daję Ci dzisiaj moje ręce.

Panie, czy potrzebujesz moich nóg, aby spędzić ten dzień odwiedzając tych, którzy potrzebują przyjaciela?

Panie, dzisiaj oddaję Ci moje nogi.

Panie, czy chcesz mego głosu, aby spędzić ten dzień na rozmowie z tymi, którzy potrzebują słów miłości?

Panie, dzisiaj daję Ci mój głos.

Panie, czy potrzebujesz mojego serca, aby spędzić ten dzień

kochając każdego człowieka tylko dlatego, że jest człowiekiem?

Panie, dzisiaj daję Ci moje serce.

Matka Teresa z Kalkuty.

5 komentarzy


  1. Babciu Gosiu od dzisiaj będę się modliła słowami Matki Teresy z Kalkuty – dziękuję Ci za to… Miłości uczymy się przez całe życie i przez całe życie zdajemy z niej egzamin… Trzymajcie się silni duchem wytrwali.


  2. Dziękuję za wszystko za prawdziwą miłość,wiarę w drugiego człowieka i lekcję pokory. Przytulam mocno i proszę dbać o siebie. BÓG JEST WIELKI!!!!


  3. Uwielbiam Panią czytać. Z Pani postów płynie prawdziwa miłość, którą chętnie przygarniam do swojego serca. Jest Pani wspaniałą osobą!
    Mój dziadek też cierpiał na zaniki pamięci, moja mama wytrwała. Oddała dziadka na 2 tygodnie na oddział, żeby go dożywili (nie chciał nic jeść), a ona odpoczęła, choć fizycznie…na następny dzień zmarł. Do dziś nie może sobie tego wybaczyć, choć była to nasza wspólna decyzja i nikt jej nie obwinia. Taka choroba wymaga naprawdę wiele cierpliwości, miłości i oddania.
    Przytulam i życzę dużo zdrowia.


  4. Gosiu życie zmusiło mnie do obudowania sie skorupą, pancerzem nawet… nie, nie na ból, biedę i innych potrzebujących. Ale nie pozwalam sobie na tkliwość, raczej… bo życie kopie i boli. Kiedy mogę, pomagam, wspieram, tak jak potrafię. Żyję dla mojego synka, którego bezwarunkowo kocham, wiesz o tym. ale kiedy czytam Twoje słowa, na chwilę uchylam pancerzyk i pozwalam sobie na kilka łez, czasem usmiech… a chciałabym znów naprawdę popłakac i śmiać się tez chciałabym. w każdym razie dziękuję, za to jaka jesteś
    zawsze niezmiennie całusy i kciuki za Kubusia

Comments are closed.