Z chwilą, kiedy zapadła diagnoza Kubusia setki godzin spędziłam w poszukiwaniu informacji o tajemniczym Autyzmie. Wówczas trafiałam na blogi Rodziców, którzy dzielili się swoją wiedzą o chorych dzieciach. Przekaz prosty, czytelny – prosto z serca. Emocje jakże różne….Jednego dnia opis cudownych chwil, bo stan dziecka ustabilizował się. Kolejny wpis już pełen bólu, łez. Tak wyraźnie odczuwało się sens tych przekazów…”Wiem drogi gościu , że odkryłeś moje strony…nie jestem sama, sam- jesteś po drugiej stronie ekranu ..”Wczytywałam się coraz częściej w treści opisujące walkę o dzieci, bliskich nie tylko osób dotkniętych Autyzmem. Uświadomiłam sobie skalę dramatów ludzkich, które często odbywają się w czterech ścianach. Serce pękało i pęka nadal po lekturze zapisków prawdziwych, autentycznych .Zawsze wiedziałam, że zdrowie, życie człowieka ponad wszystko . Fala tragedii, która przeszła w mojej Rodzinie była okrutna. Z perspektywy czasu jednak oceniam, iż pewnie te wielkie nieszczęścia – choroby moich bliskich, Ich przejścia na drugi brzeg pozostawiły pustkę, ale i wzmacniały moją psychiką do przyjmowania kolejnych ciosów od życia. Wstrząs po przykrej wiadomości trwa jakby krócej , po czym gdzieś natychmiast rodzi się myśl, że trzeba działać i drogowskaz, którędy iść..Jak wielka jest struna pokory, ile sił człowiek ma w sobie odkrywa pewnie wówczas tak bardzo czytelnie, kiedy znajdzie się w danej sytuacji, potem kolejnej, kolejnej. Zrozumiałam siłę człowieka nade wszystko właśnie odczytując setki zapisków na różnych blogach o chorych dzieciach, dorosłych..Przeogromne dramaty i ludzie trwają. Wyrzekają się z własnej woli radości życia przyjętych powszechnie za takie naturalne. Zrozumiałam, że w tym nieszczęściu życie podaje też słodycz, która smakuje tożsamo, jakby nic się nie działo . Uśmiech na twarzy zmęczonej Matki, która uniosła swoje kilkunastoletnie dziecko z łóżka i posadziła na wózku inwalidzkim…udało się..ulga…Potem spacer po wyboistych drogach w dziwnym rozmarzeniu. Miłość tych Rodziców emanuje jakąś aurą, która nad nimi się unosi…Zwyczajnie są szczęśliwi z powrotu do domu po spacerze, przełożeniu dziecka ponownie z wózka do łóżka…Świat widziany przez pryzmat cierpienia najdroższych osób jest inny.. trzeba nauczyć się tylko łapać te chwile, bo one są.Podjęłam decyzję, że choć mój czas jest bardzo ograniczony i ja spróbuję poprowadzić blog.To był bodaj najbardziej trafny wybór , jaki podjąć mogłam. Już w pierwszych miesiącach nawiązałam liczne wirtualne PRZYJAŹNIE, które trwają po dziś dzień. Czerpię tony informacji , które mogę przekazać dzieciom . Piękne uczucie…nie tylko masz Przyjaciół wprost, ale jest ich już obecnie rzesza w sieci…Jedna wielka Rodzina, która się wspiera- dzieli problemami, radościami. Szukanie wspólnie rozwiązań …i wiedza…nie jesteśmy sami..Przykład ostatnich kilku dni, kiedy błagałam o urządzenie dla Kubusia ….Tak spontaniczne zaangażowanie, chęć pomocy w uzyskaniu aparatu , wypożyczeniu….Nie myślałam o zakupie.Wirtualna dłoń udzieliła pomocy….TRIADA jest już zamówiona- jutro, najpóźniej w terminie trzech dni trafi do Kubusia. Jeszcze nie tak dawno też prosiłam o wspieranie Projektu na możliwość wydania książki. Wirtualne dłonie przytuliły tą moją bezradność i cel już wkrótce zostanie sfinalizowany. Książka jest „na warsztacie”- jak mówi Wydawca…Do połowy grudnia zobaczę to „dzieło” na własne oczy…To jest ta magia bycia w sieci….Prośby nie zostają odrzucane w nicość…I ja staram się pomagać jak tylko mogę . A mogę jedynie dzielić się pozyskaną wiedzą prawną na wielu odcinkach. Jak bardzo się cieszę, kiedy do mnie k toś „ zapuka” o pomoc w sprecyzowaniu, napisaniu pisma …Dziękuję Bogu za każdego, komu w taki sposób mogę pomóc. Tylko w taki sposób w chwili obecnej mogę oddawać swój ogromny dług wdzięczności. Wiem, że szybka pomoc z mojej strony za czas jakiś wróci niczym bumerang …Emocje , które kumulowały się we mnie po zdiagnozowaniu Kubusia były bardzo chwiejne. Zdałam sobie sprawę, że moje marzenia o roli babci , która zasłuży sobie na miłość dziecka zawiesiły się w niewidzialnej przestrzeni….”To nie tak miało być, zupełnie nie tak”. ..Przez dwa długie lata czekałam , kiedy mój wnuczek ponownie zrozumie, że jestem jego babcią…Nie obcą twarzą, której się boi. Cierpliwość, pokora zrodziły ten owoc…Kubuś wie, kim jestem. Kocham Kubusia tak bardzo, bardzo mocno…Jeszcze raz przeogromnie dziękuję Bogu za WAS moi wirtualni Przyjaciele o cudownych sercach, wrażliwości….. Dziękuję, że jesteście, a ja mogę być gramem tej społeczności …
„Nasza wartość”
Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziesto dolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie:
– Kto chciałby dostać ten banknot?
Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział:
– Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie że coś zrobię… – i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał:
– Kto w dalszym ciągu to chce?
Ręce znowu się podniosły…
– A gdybym zrobił to? – zapytał mówca…. i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł – był pomięty i brudny….
– A teraz kto chce te pieniądze?
Ręce podniosły się po raz trzeci!!!
– Moi przyjaciele odebraliście bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20$!!!
Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi. Ale to nie ma znaczenia, co się stało i co się jeszcze stanie…
TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy Cię kochają, potrzebują. Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY!
Licz swoje błogosławieństwa, nie problemy! „ Ze strony http://adonai.pl/opowiadania/
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Gi8U5LmqNLk[/youtube]
Permalink
to są takie sytuacje, postawy, które pokazują, ze każde narzędzie można wykorzytsac dobrze albo źle. Internet nie jest tylko złodziejem czasu. Ja też w sieci spotkałam cudowne osoby (jak Ty Gosiu:)). znalazłam ratunek, lekarzu dla Juniorka… i staram się zamykac oczy na tych, dla których internet to miejsce wylania żółci, frustracji, okazja do plucia na innych
czekam na książkę, koniecznie daj znać, nawet mailowo bo czasem na niedoczasie bywam… kupuję, wspieram, popieram
całusy dla Kubusia