Zbliżają się Święta . Tyle pozytywnych emocji niosą dni oczekiwania na CUD Bożego Narodzenia. Ludzie wokół są jakby życzliwsi. Wkrótce nasili się okres szału przedświątecznych zakupów.Jakieś dobro wyzwala się z nas samych. Aniołki krążą po marketach…sprzedają opłatki, żłóbki, świece, a pieniądze zebrane przeznaczają dla tych biednych. Trudno odmówić, kiedy prośba przebranego Anioła tłumaczy ten szczytny cel…na Dom Dziecka, na Pogotowie Opiekuńcze, na obiady dla dzieci. Wzruszenie i taka błoga ulga, kiedy i Ty podzielisz się ze słabszym.
Nigdy pewnie nie odpowiem sobie sama na zwykłe pytanie, – dlaczego taka piękna atmosfera przeszywa nas w dni wyjątkowe?? Nade wszystko w okresie Świątecznym.
Dlaczego tyle biedy wokół, której co dnia nie dostrzegamy?.bo tempo życia, brak czasu, jesteśmy inni?? Dlaczego wokół tyle matek, ojców tułających się co dnia po różnych instytucjach, błagających o wsparcie dla swoich rodzin, ……bo brakuje na chleb, odzież, syrop na kaszel dla chorego synka. Drzwi zazwyczaj otwierają się na chwilę. Sucha rozmowa z urzędnikiem, obietnice, że sprawa zostanie rozpatrzona i dalsze pokorne czekanie na tą pomocną dłoń. Kiedy przychodzi okres Świąt – Wójt, Burmistrz z ochotą stają w świetle fleszy kamer i obwieszczają ,jak pilnie strzegą dobra swoich mieszkańców? Ile paczek świątecznych przygotowano…. Potem zrzut kamery na łzy naprawdę szczęśliwych ludzi, którzy choć ten jeden raz w roku doświadczyli dobra…Dlaczego tylko raz ??…..Są słabi, chcą, a nie mogą znaleźć pracy, są biedni nie ze swojej winy. Za kilkanaście dni rozpocznie się seria koncertów charytatywnych dla dzieci, ubogich rodzin…..zebrane dary SERCA trafią do potrzebujących . Będzie uśmiech i radość. Nie jesteśmy sami, ktoś anonimowy o Nas pamięta.
Boże, spraw, aby ta magia ludzkiej wrażliwości trwała 361 dni w roku….niech ten , co prosi o pomoc uzyska ją tak spontanicznie. Nie ważne, czy to za sprawą urzędników, jednego człowieka…..niech otrzyma to, o co prosi.
Wiem, że nie tylko dobra materialne mają swój wymiar. To zwyczajne wsłuchanie się w problemy słabszych, to uśmiech i pomocna dłoń……..to dodanie otuchy słowem….”uwierz, dasz radę”…”pójdę z Tobą i pomogę rozwiązać Twój problem”. DOBRO POWRACA NICZYM BUMERANG. Nie od razu ten gest przekazany – zostanie Tobie oddany. W chwili, kiedy sam szukasz rozwiązania dla siebie , czujesz, że to zbyt trudne, że nie dasz rady….w ostatniej chwili wydarza się coś, co doda sił i kolejna wygrana za Tobą. To taki łańcuch dobra, którym zazwyczaj otula się zielone drzewko tylko na Święta. Życie mogłoby mniej boleć, gdyby ten łańcuch był w Nas przez cały rok. W pracy, szkole, domu…..Życzliwość, ona nic nie kosztuje. Współczucie słabszemu….odciskasz ślad w głębi swojej duszy, POMOGŁEM!!!!!!
Pamiętam …kilka lat wstecz zadzwonił do drzwi mojego mieszkania mały chłopczyk.
Miał może z 7 lat…zarzucony plecak wypełniony butelkami od piwa przeciążał jego drobną posturę. Chłopiec stał w drzwiach, obok jeszcze mniejsza dziewczynka . Chłopczyk zapytał, czy nie mam butelek…bo on je sprzedaje i pieniądze oddaje mamie. Są biedni. Poprosiłam malca do domu, weszła też dziewczynka. Byli głodni. Z apetytem zjedli kanapki, wypili herbatę , dałam im zapasy z lodówki, trochę pieniędzy . Opowiadali, jak jest im trudno. Opowiadali dziecinnym, prostym językiem. Opuszczając mieszkanie spytali, czy za jakiś czas mogą przyjść ponownie….oczywiście, że tak.
Przychodzili kilkakrotnie –posiłek, parę groszy …….to był naturalny odruch.
Minęło kilka lat. Miałam bardzo poważne problemy. Moja Mama trafiła kolejny raz do szpitala , lekarze nie dawali żadnych szans..Ta diagnoza utrzymywała się cztery długie lata…co dnia , co noc czekałam na ostatnie Pożegnanie z SERCEM MATKI.
Szłam niczym w transie przez rynek z warzywami, całkowicie załamana , oczy zapuchnięte od łez. Nagle usłyszałam –dzień dobry. Za mną stał chłopak skromnie ubrany. Dzień dobry – odpowiedziałam. Dlaczego Pani jest taka smutna….spytał chłopak. Wiesz, nie chce mi się o tym mówić, ciężko mi. Czy Pani mieszka w tym bloku na 9 piętrze…..tak , potwierdziłam.
Sekundę ,niech Pani poczeka ,coś Pani powiem. Zatrzymałam się przy straganie, wybierałam jakieś produkty. Po chwili chłopak powrócił. W ręku miał małą, czerwoną różyczkę…..to dla Pani.
Jezu, dziękuję, z jakiej to okazji- z żadnej….Pani mnie karmiła i dawała pieniądze , pamięta Pani…przychodziłem z siostrą…..Jest ciężko, ale dajemy sobie radę. A Pani jest mi szkoda, niech się Pani nie smuci……
Musiałam się uśmiechnąć……ukochałam chłopaka z całych sił i wróciłam do domu. Nie pamiętałam nawet jego imienia…. Wróciłam tak pobudzona do kolejnych walk z życiem. Tego entuzjazmu nie dam rady opisać słowami. Chłopak zwykłym, nieoczekiwanym gestem wskazał mi, że nawet w nieszczęściu można wydobyć z siebie ten grymas uśmiechu……poczuć zapach życia.
Takich scen miałam sporo…..nagłych, niespodziewanych…..przesympatycznych.
Dlatego modlę się do Boga o siłę, abym trwała u boku tych, którzy mnie potrzebuję. Dziękuję Bogu , że mogę wspierać moje dzieci , dziękuję nade wszystko, że i ONE zaszczepiły sobie wartości najważniejsze…….to MIŁOŚĆ dla drugiego człowieka. Tak lżej.
Teraz, kiedy kumulacja myśli skierowana jest nade wszystko w stronę Kubusia – te poprzednie doświadczenia życiowe chronią nas przed wielkimi upadkami.
Potrafimy cieszyć się z drobiazgów, pomijamy błahe problemy, które nie są godne uwagi.
Bagaż nowych wyzwań jest pewnie lżejszy , bo plecy zahartowały się już ciężarem, który niesie się pokornie lat wiele.
Takich osób, bogatych w przykre doświadczenia jest tysiące. Boże….trzymaj nas wszystkich za rękę i podnoś, kiedy zwątpimy w sens tej podróży. Iść trzeba do końca, chociaż ból niemocy strasznie zmęczy…..Odpocznijmy i idźmy dalej….TAK MYŚLĘ….
Permalink
Dobro czynione powraca… Takie proste a tak prawdziwe…. 🙂
Permalink
Couldnt agree more with that, very attractive article