Boziu, dziękuje Tobie za trzy ostatnie dni…były piękne. Rodzice zabrali mnie ze sobą do takiego domku. Obok rosły duże drzewa, a wokół było jezioro. W tym jeziorze ja się nie kąpałem, bo jest zimno i boję się takiej dużej wody. Byliśmy tam z moimi wujkami i ciociami, wszyscy mnie chyba mocno kochają. Bawili się ze mną, grali w piłeczkę i jadłem kiełbaskę z grila. Największą radość miałem z łowienia rybek. Dostałem swoją wędkę i łowiłem razem z tatusiem i wujkami. Ja nie złowiłem żadnej. Miałem swoje wiaderko i wszyscy te żywe rybki wrzucali do wody w tym wiaderku. Wiesz Boziu, ja się nie boję żywych rybek. Chwytałem je do rączki i trzymałem, żeby mi nie
wyskoczyła. Widziałem żabki. One skaczą tak, jak mi ciocia na terapii pokazywała. Też umiem tak skakać.
Zabawa była fajowa, tak się cieszyłem. Tylko kilka razy to coś w mojej główce mnie odsuwało od moich bliskich, chciałem pobyć sobie całkiem sam. To były takie krótkie te moje wyłączenia. Nie histeryzowałem i starałem się jak tylko mogłem być taki grzeczny. Ciocie i wujkowie mówią, że ja będę już wkrótce zdrowy. Zaczynam częściej patrzyć w oczy, kiedy rozmawiam. Tak po swojemu rozmawiam, bo ja nie umiem jeszcze mówić. Wypowiadam tylko sylaby, które ktoś mi każe powtarzać. Boziu, tak bym chciał, żeby takie dni były ciągle, żebym nie musiał godzinami ćwiczyć , żebym przestał się bać dźwięków, mowy, sam nie wiem, czego. To coś w moim mózgu jest chyba głodne i co ja ten mózg nakarmię, to ten kokon mi zabiera to jedzonko.
Czas szybko mija, wróciliśmy do domku .Byłem na terapii. Ciocie terapeutki mówią, że bardzo się staram, no, bo chcę mieć za sobą już ten przykry okres dzieciństwa i zacząć wszystko od nowa.
Tak bym chciał, ale czy tak się stanie – nie wiem, ja pokornie czekam.
Twój Kubuś.
kliknij na zdjęcia….