Historia Rauna Kaufmanna obrazuje trudną drogę jego rodziny do zwycięstwa, które może się zdarzyć tylko wtedy, kiedy nie opuszcza Nas ufność, pokora, cierpliwość i to magiczne słowo WIARA…
‘ UWOLNIJ MARZENIA” – tytuł oryginału „Unchain your Dreams”(..)
Raun Kaufmann został zdiagnozowany w wieku 18 miesięcy jako autysta cofnięty w rozwoju, z IQ poniżej 30 .Nie załamując się jego rodzice Barry i Samahria Kaufmann stworzyli unikalny program terapeutyczny przy pomocy którego całkowicie wyleczyli Rauna. Jego niezwykła historia została zrelacjonowana w bestsellerze Son-Rise: The Miracle continues oraz w filmie nakręconym przez telewizję NBC Son-Rise; A Miracle of Love. Takie czasopisma jak People, Family Circle, Abnormal Psychology opisały dokładnie ucieczkę Rauna z autyzmu. Raun udokumentował ją ukończywszy na wiodącym Ivy League university biomedyczną etykę. Jest teraz jednym z dyrektorów Score Educational Center substydiowanego przez The Washington Post. Jest to nowy program edukacyjny ,który pomaga uczniom w postępach. Jako wykładowca na uniwersytetach i koledżach inspiruje studentów do pracy z dziećmi specjalnej troski w sposób równie śmiały jak ten, który jego rodzice stosowali wobec niego. Ta pionierska terapia dzięki któremu wyszedł z autyzmu przerodziła się w Program Son-Rise prowadzony przez Instytut Opcji gdzie pomaga obecnie tysiącom rodzin z całego świata dotrzeć do „nieosiągalnych” dzieci specjalnej troski (…)
Przed moimi pierwszymi urodzinami (1974) zacząłem wycofywać się z kontaktu z ludźmi. Nie chciałem na nich patrzeć. Gdy mnie podnoszono i trzymano moje ręce bezwładnie zwisały po bokach. Nie starałem się mówić ani płakać, krzyczeć, zwracać uwagi na siebie czy też w jakikolwiek sposób manifestować swoje życzenia. Spędzałem niekończące się godziny kiwając się wprzód i w tył, kręcąc talerzami, trzepocząc rękami przed moją twarzą i gapiąc się w przestrzeń (..) Rodzice biegali po spirali prowadzącej donikąd. Nic pocieszającego ani też podnoszącego na duchu. Najpierw przyszły całe cykle badań. Potem uścisk dłoni. Potem opinie wypowiadane niczym wyrok śmierci. Potem nowe testy. Uścisk dłoni. Stukanie ołówkiem. Więcej etykietek. W końcu diagnoza; klasyczny przypadek dziecięcego autyzmu. Test na inteligencję; IQ poniżej 30. Możliwa głuchota. Prognoza specjalistów była pewna. Autyzm określony przez środowisko medyczne jako nieuleczalne kalectwo na całe życie był jednym z nieodwracalnych i niezgłębionych schorzeń na świecie z którym moi rodzice nie mogli zrobić nic, absolutnie nic. Poinformowano ich że autyzm to zaburzenie neurologiczne objawiające się w ciągu pierwszych trzech lat życia brakiem kontaktu wzrokowego, powtarzającymi się zachowaniami jak trzepotaniem i kiwaniem się, uciekaniem od ludzi, niezdolnością do okazywania emocji, komunikowania się i przetwarzania informacji. Miałem nigdy nie mówić, czytać czy grać w baseball. Nigdy nie miałem prowadzić samochodu, pisać wierszy, mieć przyjaciół ani chodzić na randki. Jak inni autyści miałem być „w swoim świecie”. Pewnego dnia po wielkich wysiłkach mogłem nauczyć się ubierać i używać sztućców. Poza tym mój stan miał być beznadziejny. Najlepszą rzeczą jaką można było ze mną zrobić to umieścić w zakładzie, gdzie byłbym odpowiednio „zarządzany” (…)
Odrzuciwszy pesymizm, beznadzieję i rutynę specjalistów ,rodzice zdecydowali uruchomić samych siebie. Oparli swoją energię na odrzuceniu tego ,co mówi nam społeczeństwo o chorobach, wyzwaniach, miłości i życiu. Rodzice patrząc na mnie widzieli możliwości, nie przeszkody. Widzieli cudo, nie horror. Patrząc na mnie trzepiącego rękami, kręcącego talerzami widzieli zadziwiającego chłopca dotykającego nieba stworzonego przez siebie świata.
Ludzie w najlepszej wierze pocieszając rodziców mówili „jak mi przykro” „jaka to tragedia”, „jakie to dla was okropne…”. Moi rodzice czuli, że nie chcieli nigdy widzieć mnie jako tragedię czy też coś okropnego. Potrafili dostrzec piękno mojego ja i wybrali jego akceptację (..)
kliknij na zdjęcie..
Czy można przejść obojętnie widząc „wyłączenie” Kubusia..NIE, NIE, nigdy w życiu…trzeba zrobić wszystko, by natychmiast wracał do Nas swoim pięknym uśmiechem…