Cóż może być piękniejszego od widoku beztroskiego rozwoju dziecka…ile radości, piękna wnosi w otoczenie taka mała istotka. Okres niemowlęcy, potem dziecięcy, to intensywny rozwój człowieka.
Już nigdy ten cykl nie będzie tak bardzo przyspieszony.
Nieskoordynowane ruchy dzieci, pierwsze grymasy uśmiechu zupełnie bezwiednie…tak naprawdę każdy kolejny dzień ma za sobą przeszły, który nie powróci. Sama doświadczyłam tego stanu, bo miałam – mam dwie zdrowe córki. Z perspektywy czasu stając w obliczu bezradności w walce z chorobą wnuka dostrzegam piękno, którego pewnie jak większości rodziców zdrowych dzieci tak bacznie nie postrzegałam.
Przeżywałam jak każda matka przeziębienia, inne stany chorobowe, które są chwilowym pogorszeniem zdrowia, ale jest ta nadzieja, że za czas jakiś Twoje dziecko ponownie będzie biegało, cieszyło się życiem razem z Tobą.
Wyobraź sobie- rodzisz zdrowe dziecko, szczęście rozpiera do granic możliwości i STOP…teraz zmiana, radość zamienia się w bezsilność, serce przeszywa niewyobrażalny ból. Stoisz na rozdrożu, bo ktoś informuje Ciebie w pełnym skupieniu, że dziecko jest chore…trwale chore…..i musisz o nie walczyć co dnia, w nocy, a skutek tej walki nieznany.. W takich sytuacjach znajduje się tysiące rodzin. Co dnia padają te ciężkie, niekiedy zbyt ciężkie diagnozy.
Na rozdrożu szukasz tej jednej, jedynej drogi, którą trzeba iść…więc idziesz.
Z czasem medycyna daje sygnał, że pomyliłaś ścieżki, trzeba zawrócić i wybrać kolejną, właściwą, potem kolejną itd.….
Wystarczy rozejrzeć się wokół…sąsiadka cierpi nad łóżkiem dziecka z porażeniem mózgowym, inna w domu obok walczy z białaczką synka , która objawiła się w którymś roku życia,…gdzieś kilka ulic dalej mieszkają rodzice Ani, Jadzi, czy Julka , dzieci są niewidome…
Boże, trudno to wszystko objąć myślą…ile cierpienia, bólu, beznadziei jest wokół…ale te osoby chcą normalnie funkcjonować, mają do tego prawo jak każdy człowiek., nie chcą zamykać się w domach z innością swoich pociech. Czy zapytałeś kiedyś tej sąsiadki w czym możesz pomóc, czy może zabrać Julkę, Krzysia na spacer, a ona w tym czasie szybko posprząta i przygotuje posiłek. Pomoc to nie tylko finanse, chociaż one w leczeniu są tak bardzo ważne…to też jest choroba, choroba systemu, w którym żyjemy.
W krajach zachodnich chore dzieci to świętość…wsparcie dla nich samych, dla ich rodzin jest bezpłatne, wolontariusze docierają sami do tych osób, odnajdują ich i pomagają w miarę potrzeb. W Naszym kraju to wygląda zupełnie inaczej…..z problemem zostajesz sam…i to Ty szukasz tej pomocy…
Ciesz się rodzicu zdrowego dziecka , bo masz u boku klejnot….dbaj o niego z całych sił i pielęgnuj niczym tą małą roślinkę. Pomyśl też czasem o tych, którym los nie gwarantuje tej radości , takiej wprost, pochyl się nad problemem chorego dziecka…..i nie współczuj, bo nie o to chodzi…uśmiechnij się, podaj pomocną dłoń….zobaczysz, jak piękne uczucie Ciebie spotka …naprawdę nie ma w życiu większego spełnienia od bycia życzliwym, wrażliwym człowiekiem….a, DOBRO POWRACA PO STOKROĆ …
Kiedy na chwilę uśmiech rozświetli buźkę Kubusia , a ja miałam w tym swój udział – to najpiękniejszy podarunek, na który czekam.
Starajmy się wskrzeszać tą radość…. szarość dnia codziennego będzie miała inny wygląd…Pokochajcie też i mojego Kubusia…jest inny , w tej inności tak bardzo, bardzo zagubiony…wyrwę moją iskierkę z tego mroku i ujrzy kolory życia, których jeszcze nie dostrzega …bo jego mózg jest inny…jest chory, a to przecież nie jego wina…niczyja wina…tak się stało i trzeba walczyć o jego każde jutro.
Wierzę, że ten chaotyczny ruch fal mózgowych w główce Kubusia ktoś kiedyś zatrzyma..