Babcia weszła sobie z ogromnym zasobem optymizmu w ten Nowy Rok i „śmigam” rozpędzona odrzucając przeszkody, które na siłę chcą mnie wytrącić z obranego toru ..NIE, o NIE…to styczeń dopiero i zwątpieniu mówię STOP!!
Kubutek wrócił już ‘ze swojej podróży” w krainę autyzmu , która przyciągnęła Jego na swoją stronę pod koniec roku tak bardzo. Wyłączenia są sporadyczne, tiki główką zmniejszyły swoją częstotliwość.
Powróciła radość , śmiech i potok słów, którymi często zaskakuje…Wczoraj był na konsultacji u laryngologa. Kilka tygodni spokoju z zapaleniem krtani, to szczyt marzeń dla naszej Rodziny !!
Dobrane leki póki , co są skuteczne . Córka czuje się dobrze, w konsultacji z lekarzem może sobie pozwolić na spacer , chodzić !!! To kolejny Cud, który przełamał ogromny stres na początku ciąży . Perspektywa leżenia przez 6 miesięcy …Plany „ewakuacyjne” były dobrane, ale nie powiem, że konieczność życia ‘na dwa” domy napajała mnie optymizmem. Muszę pracować , to naturalne. Nie, nie myślę ..było, minęło, jest tu i teraz !! Maleństwo rośnie …USG obrazuje kształty mojej Iskierki coraz czytelniej. Obrazuje kształty kochanej istotki ,na którą tutaj czekamy , ale ….swojej płci okazać nie chce…ot tajemniczy Skarb. Kilka podejść lekarza , pukanie, stukanie …no pokaż się !! NIE !!! Pupa schowana , odwrócony pleckami i nie „ujawnił/a” się. Kolejne „podejście” 31 stycznia !!
Najważniejsze, żeby zdrowiem Bozia obdarzyła dzieciątko. Fakt, ciekawość jest wielka ..synek, córeczka…braciszek, siostrzyczka…wnuczek, wnuczka??? W dzisiejszej dobie, kiedy możliwość określenia płci jest możliwa , skłamałabym, gdybym stwierdziła, że nie chcę wiedzieć. Chcę , zwyczajnie jak każdy ..
Moje dzieci wydawałam na świat w innych czasach. Pamiętam , z Mamą Kubusia trafiłam do szpitala z delikatnymi bólami. Noc spędzona na bloku porodowym i pewnie „ze strachu” bóle ustąpiły. Pobyt w szpitalu wydłużył się o 10 dni ..Nie było wówczas USG, badano tylko tętno dziecka.
Nie zapomnę przekazu lekarza, który stwierdził, że jest ich dwójeczka !! Tętno Moniki nakładało się z moim tętnem i tym sposobem na oddziale szpitalnym dowiedziałam się, że to bliźnięta…Radość w domu moich Rodziców, męża…podwójna miłość!! Nie, to była tylko jedna duża dziewczynka, moja Monisia…Ważyła 4950 gram, mierzyła 63 centymetry !! Poród był naprawdę ciężki …ból zapomina się po czasie ..Pamiętam, że sporo rzeczy dla niemowlaka było za małych …czapeczki na pół główki, śpioszki za małe. Śliczna dziecinka o śniadej cerze , długie, czarne włoski…Mój SKARB.
Po czterech latach kolejna ciąża przebiegała skomplikowanie. Pobyt w szpitalu cyklicznie – trzy tygodnie na oddziale, tydzień w domu i powrót. Sześć miesięcy bardzo trudnych . W szóstym miesiącu przyszedł na świat synek, mój Bartuś. ..Żył 16 godzin , kiedy Bóg zabrał dziecinkę do Aniołów. Okrutnie trudny okres buntu , pytań…dlaczego?? Jest cały czas w moim sercu, chociaż nie było mi dane nawet zobaczyć dziecinki. Szok poporodowy wyłączył mnie na czas jakiś z rzeczywistości. Kolejne 5 lat , poczęło się dzieciątko. Ciąża zagrożona, leżymy…stwierdził lekarz .
Leżymy, potwierdziłam. Moi cudowni Rodzice opiekowali się Moniką, mną..6 miesięcy pokornego czekania na kolejny dar. Leżałam „plackiem” i…dotrwałam do 9 miesiąca. Jadąc do szpitala byłam pewna, że na świat zawita KAMIL. Nie, to była moja cudowna dziewczynka, Kamilka . Jest naszym Aniołem Stróżem od wielu lat . Jest przy mnie w radościach i smutkach…Jest przy każdym z nas pierwsza , kiedy najdzie taka potrzeba. Serce ma pewnie większe od dzwonu Zygmunta. I Ona wkrótce się usamodzielni, założy swoją Rodzinę . Cóż, będę mieszkała sobie sama z mężem…
Ale się babcia rozpisała…sentymentalna podróż w przeszłość . Ten okres, to już moja historia.
Liczy się tu i teraz ..przyszłość tylko z delikatnym wyprzedzeniem. Żadnych pesymistycznych „wrzutek” do umysłu !! Rola w horrorze już zakończona…Proszę pokornie „scenarzystę” naszego serialu zwanego życiem o obsadę w tym roku bez scen niemocy, bólu, łez …postaci silnych , które będą uczestniczyły w fajnych przygodach, a zaskoczeni problemami damy radę z nich szybko wyjść.
Wiara czyni Cuda…skopana wielokrotnie przez los nie zwątpiłam w te słowa od 13 lat NIGDY!!
Wierzę, że po okrutnych zawieruchach musi pojawić się tęcza…Chcę ją widzieć , co jakiś czas na swoim kawałku Nieba…i dostrzegam od kilku tygodni. …Czego i Wam całym sercem życzę.
„Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.
Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej rzeczy, które wydają się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na poszukiwanie naszych marzeń. I choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą i wiarą w nas samych.
Biada temu, kto nie podjął ryzyka. Co prawda nie zazna nigdy smaku rozczarowań i utraconych złudzeń, nie będzie cierpiał jak ci, którzy pragną spełnić swoje marzenia, ale kiedy spojrzy za siebie – bowiem zawsze dogania nas przeszłość – usłyszy głos własnego sumienia: „A co uczyniłeś z cudami, którymi Pan Bóg obsiał dni twoje? Co uczyniłeś z talentem, który powierzył ci Mistrz? Zakopałeś te dary głęboko w ziemi, gdyż bałeś się je utracić. I teraz została ci jedynie pewność, że zmarnowałeś własne życie.”
Biada temu, kto usłyszy te słowa. Bo uwierzył w cuda, dopiero, gdy magiczne chwile życia odeszły na zawsze.”— Paulo Coelho
Gościu, jeżeli nie masz jeszcze obranego celu komu przekazać swój 1% w rocznym rozliczeniu…możesz podarować na rzecz Kubusia, innych chorych dzieciaczków, które swoje rączki do Ciebie wyciągają. Leczymy maluszki tylko dzięki Waszej szczodrości .Bez wsparcia nie ma szans na leczenie, terapie . W przypadku Kubusia , innych dzieci autystycznych zaniechanie , to powrót do punktu wyjścia – REGRES…Walcząc o PROGRES i ja proszę ..
Permalink
Oh Babciu, nie jesteś sama w tych pytaniach „Dlaczego?”
Czas leci, a pytania pozostają bez odpowiedzi.
U nas już ponad 14lat od śmierci Oliwii, a ból tak jak piszesz-cały czas w sercu…
Pozdrawiamy i zapasu optymizmu życzymy conajmniej na cały rok!
Permalink
Kiedyś poszliśmy sobie na plac zabaw.Na ławeczce siedział pan.Syn biegał,bawił się i znowu biegał i tak w kółko.A ten bardzo mądry człowiek zapytał nas.Dlaczego to dziecko tak stale biega,a ja mu z grubej rury….biega ,bo może kiedyś będzie sportowcem.Trzymam kciuki za was.Pozdrawiam.Karolina.