Tak bardzo Wam dziękuję za piękne słowa pocieszenia…Boże, jaki to balsam dla zmęczonego umysłu.
U Kubusia stwierdzono wirusowe zapalenie jelit. Stan się ustabilizował, biegunka, temperatura bardzo wysoka ustąpiła . Nockę spędził z Iskierka Zięć, od rana była Kamilka. Długo czekaliśmy , aby zaczerpnąć jakiejkolwiek informacji . Tysiące myśli kołatało po głowie. Wczoraj z sali „ewakuowali „ wszystkie dzieci…I zero informacji, co z Kubusiem. Jedna z pacjentek wskazała, że Kubuś ma sepsę. Nie przyjęliśmy tego do swojej świadomości z prostej przyczyny, że zapewne po takiej diagnozie byłby okres kwarantanny dla Zięcia i młodszej Córki. Personel też milczał…Dzisiaj na rannym obchodzie zadecydowali, że jeżeli nie będzie temperatury , biegunki, Kubuś wyjdzie do domu na przepustkę do poniedziałku. Jeżeli coś się dziać zacznie, telefon po pogotowie i powrót do szpitala.
Na decyzje, czy wyjdzie czekaliśmy do 16.00…Kubuś dostał ataku histerii, jakiej nie miał pewnie przez pół roku. Usłyszał Motylek, że dzisiaj wyjdzie, z noskiem przyklejonym do drzwi czekał na Tatę, żeby iść do domu. Czym jest pobyt w szpitalu dla dziecka autystycznego wie ten, który w takim stanie trwał, trwa. To koszmar…obce twarze, zastrzyki, dźwięki, płacz innych dzieci , brak możliwości opuszczenia pomieszczenia …Wieść, że wyjdzie, bo Pani doktor tak zapewniła…i czas, którego poczucia nie ma…To zrodziło agresję…obiektem była młodsza córka…
A ja ???? Ja stałam już u bram obłędu . Nic nie było w stanie mnie wyciszyć. Spiętrzenie problemów tak kolosalnych zwaliło mnie totalnie…zdrowa też nie jestem.
Siostra zaproponowała czas jakiś temu wyjazd do mojego ukochanego Sanktuarium w Oborach, do Matki Bożej Bolesnej. Wczoraj poprosiłam…Ela, pojedziemy . Wszystko obstawię i musimy tam jechać. Żaden lek już mi nie pomoże, szaleję z niemocy . Z rana wyjechaliśmy . To było dla mnie najbardziej potrzebne . Zrzuciłam swój ból Matki, babci, żony lejąc ocean łez u stóp Tej, która Kocha . Błagałam o łaski dla Wszystkich w potrzebie….o Was moi Kochani też. Dziękowałam za słowa wsparcia, za to , że jesteście myślą, modlitwą. Byłam tam 5 godzin . Błagałam, aby mi ktoś pomógł to wszystko zrozumieć, o wskazówki na drogę, którą muszę iść…O Kubutka, maleństwo pod Sercem , o dzieci, męża…o siły dla siebie . Wróciłam lżejsza o bagaż, który pozostawiłam przed Ołtarzem…Jestem spokojniejsza i WIERZĘ CAŁYM SERCEM, że już dosyć tych okrutnych prób .Wszystko się z czasem zacznie prostować, wróci jakaś stabilizacja, moi chorzy najbliżsi zaczną nabierać sił. Może zacznę postrzegać rzeczywistość bez łez, które duszą , nie pozwalają się skupić na pracy…odejdzie niemoc, bieda , potężny stres. Bez wątpienia okres ostatnich trzech miesięcy jest chyba najboleśniejszy w moim życiu…Wierzę w ten CUD tak bardzo. Odpocznę jeszcze i przetrwamy horror …MUSIMY !!!!!!!!
Moje Anioły , dziękuję za WAS całym sercem. Dziękowałam szczerze Matce Bożej. Tylko tyle mogę…
Permalink
Gosiu Kochana
Modlitwa zawsze przynosi ukojenie i pomaga myśleć pozytywnie.Bardzo dobrze zrobiłaś,że powierzyłaś problemy Matce – bo jak smutki podzielisz to mniejsze się wydają, a jak radości to większe.
Sama widzisz, że może pomalutku ale wszystko się stabilizuje i będzie już tylko lepiej.
Podzielaj zatem tylko radości……………….
milion ciumków
Marta
Permalink
Jaka moc, jaka wiara, jaka siła… dziękuję Pani za to ,że pomimo wszystko trwa Pani przy Maryi… Ona wszystko może i wyprowadzi z niedoli…
Permalink
Fajna ta polska służba zdrowia. Mały pacjent jest leczony w szpitalu, a nie ma diagnozy… Dorzucamy do grupowej sali, by mógł zarazić innych, a potem tych zakażonych najwyżej ewakuujemy…
To nic, że Kubuś ma diagnozę i jako dziecku niepełnosprawnemu ( czytaj zaburzonemu emocjonalnie ) należy mu się osobna salka. Jak ma wyzdrowieć, to i wśród tłumu wyzdrowieje… Horror! I jeszcze te rozmowy lekarzy przy dziecku, które autystyczne, to pewno nic nie rozumie, nie słyszy i nie czuje…
Zero empatii i wrażliwości oraz wiedzy. To nie był zwykły chory, to był AUTYSTYK. Na próżno pan Bartłomiej Topa wysilał się w spocie reklamowym.
Lekarze albo nie oglądali, albo nie zrozumieli…
Permalink
Gosieńko powolutku, a będzie lepiej. Ja myślami jestem z całą Twoją RODZINKĄ. Przytulam Was do serca. Wiem, ze to nie pora ,ale na moim blogu czeka na Ciebie nagroda. Nie musisz przesyłać dalej….., ale przyjmij ją ode mnie.
Ola.
Permalink
To dobrze że znalazłaś choć trochę ukojenia. Ja walczyłam z ogromnym guzem mojego jedynego synka. Wygraliśmy chyba /?/ już 3lata od zakończenia leczenia. A ja nie mogę się śmiać, cieszyć. Boję się. Już zawsze jest strach i niepewność. Nie mogę się wyryczeć, wykrzyczeć. Nie pytam dlaczego bo i po co? Nie mogę szczerze się modlić. Nic nie mogę zrobić. Ta bezsilność zabija.
Permalink
Jak dobrze przeczytać, że odzwyskuje Pani wiarę w cud! Ja nigdy nie zwątpiłam! Jestem z Wami i modlę się nadal za Was.
Pozdrawiam serdecznie!
Permalink
Wspaniale 🙂 Dużo sił i nadziei dla Was!