Okres świąteczny już za nami . Pogoda pewnie nie była wymarzona,…ale każdy z nas dostrzegł promyki słońca .Energia na nowe, tylko lepsze dni.Wspólne rozmowy bliskich przy stole świątecznym …miła odskocznia od codziennych problemów, które pochłaniają każdego z nas. Przywołujemy pamięcią swoje dzieciństwo. Odtwarzamy sobie w psychice okres oczekiwania na zajączka, którego koniecznie chcieliśmy kiedyś zobaczyć…Widzieliśmy zające…ten jeden, wyjątkowy zawsze mknął przed siebie pozostawiając smakołyki, prezenciki i znikał.Kubuś.mój Kubuś wchodzi w rzeczywisty świat coraz częściej. Pięć długich lat czekania na radosną wędrówkę do Kościółka .Dumnie kroczył ze swoim koszyczkiem ze święconką. Grzecznie siedział, rozglądał się zaciekawiony i taki szczęśliwy…On wśród wielu dzieci, dorosłych .Wiem,dla wielu z Was może się to wydawać takie zwyczajne, naturalne. Dla dziecka z zaburzeniem AUTYZMU, który pobudza się dźwiękiem, otoczeniem ten spokojny pobyt w tłumie osób był przełamaniem kolejnej bariery…Boże, dzięki Tobie za te chwile, które tak bardzo wzmocniły naszą nadzieję, pogłębiły wiarę, że przeogromny trud nakładany w kształtowanie tego umysłu rodzi swoje owoce .Odszukał w Niedzielę swój koszyczek , w którym zajączek pozostawił prezenciki. Donosiliśmy je systematycznie wraz z przybywaniem kolejnych gości …Wspólne świętowanie było z mojej strony ogromną radością.Bliscy ,wszyscy odczuwaliśmy to wzruszenie…Jeszcze rok temu Kubusia komunikacja z nami nie była prosta. Był,na chwilkę znikał w swoją autystyczna krainę, wracał ponownie. Tych przejść w Święta było bardzo, bardzo mało.Mogłam poczuć ponownie piękno, radość tak spontaniczną dzieciątka…mojego wnuka, który już wie , rozumie kto jest kim…To jest Mama, Tata, babcia ,dziadek, ciocia Halinka, ciocia Kamilka, wujek Grzesiu, Daniel, Sławek, Krzysiu..Jeszcze nie tak dawno kierował swoje słowa tylko do znajomych postaci- nas, najbliższych. W te dwa cudowne dni uczestniczył w rozmowie z każdym z nas..
Przy stole Kubuś siedział obok mnie.Spadła mi serwetka.Kubuś schylił się, podniósł i położył obok talerzyka. Mój Skarbie- dziękuję Tobie ..Spojrzał na mnie , uśmiechnął się i wypowiedział zdanie CUDOWNE !!!! PRZYJACIELE MUSZĄ SOBIE PRZECIEŻ POMAGAĆ!!! Przez kilka sekund jakaś cisza nastała….konsternacja…Kto to powiedział…Kubusiu, co powiedziałeś?? PRZYJACIELE MUSZĄ SOBIE POMAGAĆ, no to podniosłem Tobie babciu serwetkę…Wyszłam do łazienki, żeby delikatnie dać upust swoim emocjom.Moje łzy wzruszenia były słodkie jak miód…Mowa Motylka nie jest nadal płynna, połyka głoski, jąka się.To zdanie wypowiedział płynnie, czytelnie,nie zająkał się…
Babcia Gosia, kochasz mnie ??? Słonko, przecież wiesz, jak bardzo mocno…No to zamieszkaj z nami…proszę…ciągle, ciągle bądź tutaj u nas. ..Aniołku, ale babcia musi pracować…Schwycił moją rękę , zaprowadził do swojego pokoiku…Zobacz, Tatuś i wujek mi tutaj zrobią taki ładniejszy pokoik , ale ten też może być. Otworzył szafę…tutaj są moje zabawki w pudełkach.Ja je gdzieś schowam i sobie swoje rzeczy możesz schować…i pracę swoją….Skarbie, ale babcia potrzebuje troszeczkę spokoju w pracy…Mam swojego laptopa, przychodzą do mnie klienci, rozmawiam z nimi , a potem długo, długo piszę różne pisma…No to zrobimy tak…Jak ktoś do Ciebie przyjdzie, ja otworze drzwi i powiem…Jestem Kuba , Ty przyszłaś Pani do mojej babci…Ona jest tam, u góry w naszym pokoiku…no i przyprowadzę ich do Ciebie…i będę cichutko .Babciu…proszę…Pojawiało się tak dużo dialogów z sensem…z inicjatywy dziecka, które ma zaburzenia mózgu.Kubuś ma ogromny problem z rozróżnianiem cyferek, literek…Nie potrafi jeszcze odczytać prostych słówek…Wczoraj już Święta spędzaliśmy tylko w bardzo wąskim gronie….Czas kierunkowany nade wszystko z mojej strony na Kubusia.Piłam kawę.Kubuś przyniósł swoją tablicę, której nie lubi wykorzystywać…Piszemy?? Spytała córka ..Tak, poproszę… Drukowanymi literami na tablicy córka napisała MAMA…Kubuś spojrzał.., to jest jaka literka ..M…Ach, wiem…Tutaj pisze MAMA …BRAWO MALUSZU…tak…tutaj pisze MAMA…potem pojawiło się słowo TATA, BABA ..delikatne podpowiedzi i czytał….Córka napisała KUBA…na sekundkę wyszła z pokoju po kredę.. Był jeszcze malutki jej kawałek…Kubuś wziął do rączki i tak bardzo się starając napisał pod spodem KUBA..Córka wróciła,z zięciem patrzyliśmy na słowo napisane starannie przez Maluszka.A kto to napisał…Ja.., a co tutaj napisałeś ??? KUBA…moje imię przecież..
To były moje piękne Święta od kilku lat…Pokornie czekałam na chwile, kiedy mój chłopczyk zaskoczy nas czymś pozytywnie…Wydobędzie z tego kuferka w główce wiedzę, którą pozyskuje, a której przekazać tak długo nie potrafił.Odtworzył ogrom wiadomości…Nawet, jeżeli będziemy oczekiwać na kolejne odkrywanie tego pięknego umysłu następnych kilka dni, miesięcy, lat…to sukces, niczym zdobycie złotego medalu na olimpiadzie. O to właśnie ta walka się toczy…trudna, tak często przepełniona bólem, łzami bezradności . Wiara czyni CUDA…i one są..Przysięgłam sobie, dzieciom…że choćby milion osób powiedziało…nie, nie toczcie tej walki o dziecko. Niech wszystko idzie swoim szlakiem, nic na siłę. Jak jest Jemu dobrze w krainie Autyzmu…nie wyrywajcie Jego …Przysięgłam, że będziemy szukali wszystkich dróg. Tysiąc razy upadniemy…tylko nigdy nie traćmy wiary, nadziei. Nie tracimy, wierzymy.bo tak trzeba!!!!!!!
Czy mi pomożesz?
W 1989 roku trzęsienie ziemi o sile 8,2 stopnia w skali Richtera niemal nie zrównało z ziemią Armenii. W niecałe cztery minuty zginęło ponad 30 tysięcy ludzi. Wśród panującego zamętu i zniszczenia pewien człowiek zostawił żonę bezpiecznie w domu i pobiegł do szkoły, gdzie miał przebywać jego syn. Dotarłszy na miejsce zobaczył, że budynek został kompletnie zniszczony.
Po pierwszym szoku przypomniał sobie obietnicę, którą złożył synowi: „Choćby nie wiem co się zdarzyło, zawsze będę przy tobie!”. Łzy napłynęły mu do oczu. Kiedy spojrzał na usypisko gruzu, które jeszcze nie tak dawno były szkołą, sprawa wydała mu się beznadziejna. Ale pamiętał o swoim zobowiązaniu wobec syna. Przypomniał sobie, dokąd odprowadzał syna codziennie rano. Jego klasa znajdowała się w prawym tylnym rogu budynku, więc pobiegł tam i zaczął przekopywać zwały gruzu.
Gdy tak pracował, nadeszli inni zrozpaczeni rodzice; przyciskali ręce do serca, powtarzając: „Mój syn!”, „Moja córka!” Jeszcze inni, mając jak najlepsze intencje, próbowali go odciągnąć od ruin, mówiąc:
– Już za późno.
– Oni nie żyją.
– Nic już nie pomoże!
– Wracaj do domu!
– Spójrzmy prawdzie w oczy. Nic się już nie da zrobić!
– Pogorszysz tylko sprawę!
Każdemu z nich odpowiadał tylko jedno: Czy mi teraz pomożesz? I nadal szukał syna pod gruzami.
Pojawił się strażak i próbował go odciągnąć od rumowiska, mówiąc:
– Wybuchają pożary, wszędzie dochodzi do eksplozji. Tu jest niebezpiecznie. Proszę iść do domu. My się wszystkim zajmiemy.
Na to kochający, troskliwy ormiański ojciec spytał:
– Czy pan mi pomoże? Przyszli policjanci i powiedzieli:
– Szaleje pan z rozpaczy i gniewu. Już po wszystkim. Naraża pan innych. Proszę iść do domu. My się tym zajmiemy.
Na to on:
– Czy mi pomożecie?
Nikt jednak nie pomógł… więc sam z determinacją pracował, bo musiał się przekonać.
– Czy mój syn żyje? – zadawał sobie pytanie. Kopał osiem godzin, dwanaście, dwadzieścia cztery, trzydzieści sześć… wreszcie, w trzydziestej ósmej godzinie odsunął kawał gruzu i usłyszał głos swojego syna. Wykrzyknął jego imię: ARMAND!
– Tatuś? – usłyszał w odpowiedzi. – To ja, tato! Mówiłem innym dzieciom, żeby się nie martwiły. Powiedziałem, że jeśli żyjesz, to mnie uratujesz, a skoro mnie, to i ich. Obiecywałeś: „Choćby nie wiem co, zawsze będę przy tobie!” Zrobiłeś to, tato!
– Co się tam dzieje? Jak tam jest? – spytał ojciec.
– Zostało nas czternaścioro z trzydzieściorga trojga. Boimy się, jesteśmy głodni, chce nam się pić. Ale cieszymy się, że jesteś. Kiedy budynek się zawalił, zrobił się jakby trójkątny klin, i to nas ocaliło.
– Wychodź, chłopcze!
– Nie, tato. Niech najpierw wyjdą inne dzieci, bo wiem, że mnie na pewno wyciągniesz. Choćby nie wiem co się zdarzyło, wiem, że mogę na ciebie liczyć. Mark V. Hansen
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=U2HgnHWzzAQ[/youtube]
„ Każdy z nas ma taki kwiat w duszy. I ty też. Kwiat twojego sumienia. Jeżeli wieczorem w twojej duszy jest ciemno, smutno i zimno, to znaczy, że twój dzień, który przeszedł, nie był dobry. A jeżeli wieczorem jesteś szczęśliwy, twoja dusza napełniona jest szczęściem, światłem, muzyką, to znaczy, że twój dzień był dobry”. ks. M. Maliński
DAŁEŚ NAM SKARBIE TYLE RADOŚCI …TO BYŁY PIĘKNE DNI..
Permalink
Nawet nie wiesz jak miło czytać o sukcesach Kubusia, ale też o tym jakim jest dobrym małym człowiekiem
Poza pracą nad tym, żeby wyszedł ze swojej skorupki, dajecie mu takie wzorce i przykład… jest po prostu dobry, wrażliwy i mądry
Permalink
Śliczne Wielkanocne prezenty zrobił Kubusiowy zajączek,gratulacje maleńki:)oby tak dalej
Permalink
Gosiu, tak bardzo się wzruszyłam, łzy popłynęły z oczu, ale to z radości. Kubuś będzie zdrowy, ja w to wierzę. Wierzę tak mocno, jak ten ormiański ojciec i syn. Wiara czyni cuda.
Pozdrawiam Kubusia i Ciebie kochana i Twoich bliskich. Piękne to były święta dla Was.
Permalink
Cudowny, kochany Kubutek:)
Ależ piękny prezent świąteczny Tobie, Wam wszystkim zrobił:)
Ciesze się razem z Tobą:)
Permalink
Gosiu – nic dodac :)- niech te dobre chwile będą coraz dłuższe a najlepiej niech trwają wiecznie!!
Zasługujecie na nie wszyscy na czele z Kubusiem.
Tego życzę z całego serca
ciumam mocno