Cześć, to ja Kubuś..
Wiesz- fajnie, że śnieżek spadł. Tak biało jest i czysto. Nie chorowałem już długo, no, bo aż całe trzy tygodnie. Trochę mam katarek, kaszel, ale chodzę do tego mojego przedszkola. Jak ten pierwszy śnieg sobie spadł, no to Pani pozwoliła nam pobiegać i rzucać się śnieżkami. Byłem troszkę pobudzony, ale to nic. Jej..jak ja się ubrałem do tego wyjścia. Samiutki się ubierałem. Rękawiczki miałem na lewej stronie, butki niezapięte całkiem, i jeszcze kaptur od kurtki gdzieś się zapodział. To nic. Dałem radę. W zeszłym roku jeszcze nie potrafiłem samiutki się ubrać, a teraz potrafię już.Boziu…, ta moja odporność poprawiła się troszkę, bo taki miodzik jem. Miód Manuka on się nazywa. Od kilku dni coś innego Mamusia mi daje, bo miodzik się skończył. Taki inny lek, co mi ciocia Kasia podarowała, KOLOSTRUM, to takie kapsułki są. Babcia mówiła, że mi znowu kupi ten miodzik i nie będę się już dusił mocno tak kaszlem moim.
Moja Mamusia jest przeziębiona, ale nie leży w łóżeczku…Żebym się od niej czasami nie zaraził…jej, bym nie chciał bardzo.
Miałem ostatnio marzenie, takie moje marzenie. Kocham zwierzątka wszystkie. Małe, duże i takie ogromne też kocham mocno. Poprosiłem Mamusię, potem babcię, że chcę mieć KROWĘ. Taką dużą, łaciatą, co w bajkach jest. Tak po swojemu prosiłem o nią. No, to Mamusia mi się pyta, gdzie ona ma mieszkać?W budzie…powiedziałem. Zbudujemy w ogródku budę dla mojej KROWY, psa Piorunka i rybki Dorotki. Babcia się pytała…no dobrze, ale Krowa musi jeść trawkę, teraz jej nie ma…Wpadłem na taki pomysł, że zimą, no to ona śnieg może będzie jadła, albo chrupki moje. Przekonali mnie, że to moje marzenie nie do końca może być spełnione. Wybaczam im…
Pani z przedszkola pochwaliła mnie mocno i Mamusia się bardzo cieszyła moja. Rysowaliśmy obrazki na Dzień Babci i Dziadka. Ładnie narysowałem laurkę. Dam je w dniu ich Święta. To już za kilka dni, 21 stycznia będzie. Ucieszy się ta babcia moja i Dziadek. Wiem o tym przecież. To zresztą będzie moja pierwsza narysowana samodzielnie laurka. Jeszcze w zeszłym roku, to Mamusia i Pani Marta mi pomagały. Tak już się dużo nauczyłem – wiesz. Oglądałem z Mamusią moje wszystkie prace, które robiłem przez ten cały czas, jak mój ludzik autystyczny w główce myśli mi splątał. One są w takich segregatorach ułożone, a jest ich chyba już ze 100 tych segregatorów. To moja ciężka praca- tak mówią, dzięki której supełki w tej główce się rozplątują jakoś. Dlatego dużo umiem już. Nie, nie…jeszcze muszę się uczyć ciągle…Mowy muszę się uczyć dużo tak. Mówię, ale jeszcze nie dokładnie. Jąkam się i to mi przeszkadza. Nauczę się przecież.Tak myślę. Wiesz…ciągle zabieram moją latarkę do przedszkola, ale jak wracamy, no to mam kijka w rączce. Muszę nim pukać, albo teraz po śnieżku coś rysować. To takie moje przyzwyczajenie jest.
Boziu, jedno dziecko, no to mi powiedziało o jakimś takim potworze, co w bajce pewnie jego widział.
W główce sobie to gdzieś mojej się zapamiętało i dwa dni ciągle się bałem. Nawet do łazienki bałem się iść samiutki. Tylko Mamusie wołałem, albo Piorunka mojego…Już przeszło. Nie umiałem opisać tego potwora. Potwór i już, a jaki, no to ja nie wiem. Straszył i się bałem. Tylko ja jego widziałem, inni nie. Nie mówiłem dzieciom o tym w przedszkolu, bo może by się śmiali. Tylko moim bliskim powiedziałem. I co ??? i podobno, to też jakiś sukces mój, no, bo rozróżniam, komu i co mogę powiedzieć..Dobrze..idę znowu popracować, zdobywać te moje żetony – nagrody. Kochasz mnie Boziu??? Dziękuję…Ja Ciebie też tak mocno, mocno. I pilnuj mnie – dobrze, od tego autyzmu mnie pilnuj i niech on nie rzuca tak moimi myślami dużo .Kubuś.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=ZwFe6OzAAas[/youtube]
PS. Jezu, może już na dniach otrzymam tą moją książkę. Będzie bardzo skromny druk…czarno biały. Okładka miękka – kolorowa,stron 270…Wkład własny niestety był ograniczony..Gdym chciała wydać na dobrym papierze, z kolorowymi wstawkami, zdjęciami ….w sztywnej okładce – wkład własny, swoje środki, które musiałabym zainwestować to około 19.000 zł…Nie dałabym rady w życiu. Tym samym z góry przepraszam swoich przyszłych czytelników za skromną oprawę…
Niech już ją pozyskam…tak pokornie czekam od września…
LAZUROWA GROTA ;Bruno Ferrero
Był człowiekiem biednym i prostym.
Wieczorem po dniu ciężkiej pracy, wracał do domu zmęczony i w złym humorze.
Patrzył z zazdrością na ludzi, jadących samochodami
i na siedzących przy stolikach w kawiarniach.
– Ci to mają dobrze – zrzędził, stojąc w tramwaju w okropnym tłoku.
– Nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się…
Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!
Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny.
Pewnego dnia czekał na niego u drzwi domu.
– Ach to Ty, Boże – powiedział człowiek, gdy Go zobaczył.
– Nie staraj się mnie udobruchać.
Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona.
Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj.
Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie.
– Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru – powiedział.
Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie.
Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami,
gładkich, pokrzywionych.
– To są ludzkie krzyże – powiedział Bóg. – Wybierz sobie, jaki chcesz.
Człowiek rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać.
Spróbował wziąć krzyż leciutki, był on jednak długi i niewygodny.
Założył sobie na szyję krzyż biskupi,
ale był on niewiarygodnie ciężki z powodu odpowiedzialności i poświęcenia.
Inny, gładki i pozornie ładny, gdy tylko znalazł się na ramionach mężczyzny,
zaczął go kłuć, jakby pełen był gwoździ.
Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż, ale poczuł,
że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie.
Odłożył go, więc natychmiast. Próbował wiele razy,
ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność.
Wreszcie w ciemnym kącie znalazł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem.
Nie był ani zbyt ciężki ani zbyt niewygodny.
Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego.
Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.
– Wezmę ten! – zawołał i wyszedł z groty.
Bóg spojrzał na niego z czułością.
W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę,
że wziął właśnie swój stary krzyż ten, który wyrzucił, wchodząc do groty.
„Jak noc nad ranem, tak życie staje się coraz jaśniejsze
w miarę, jak przeżywamy,
a przyczyna każdej rzeczy wreszcie się wyjaśnia” (Richter).
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=U2HgnHWzzAQ[/youtube]
PANI ANIU, DZIĘKUJĘ ZA PIĘKNY KOMENTARZ NA BLOGU. TAKIE SŁOWA – DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ, NIEŚĆ TEN SWÓJ KRZYŻ I WIERZYĆ, ŻE TO WSZYSTKO MA SWÓJ GŁĘBOKI SENS...NIE PYTAM JAKI ?? ZA CZAS JAKIŚ SIĘ DOWIEM. ..
Permalink
Pani Gosiu,proszę napisać jak już Pani tą książkę dostanie.Nie mogę się jej doczekać.Tak pięknie Pani pisze…Godzinami mogłabym Pani słuchać…Jeden egzemplarz zamawiam na pewno,oczywiście z autografem.Popytam wśród znajomych,może tych zamówień będzie więcej.Wierzę,że tak!
Pozdrawiam gorąco!Buziaki dla naszego Słoneczka:)
Permalink
Pani Gosiu zaglądam czasem do Was,żeby dowiedzieć się co nowego u Kubusia.Kubuś jest pięknym chłopcem a Pani tak pięknie o Nim pisze.Wierzę,że kiedyś przeczyta te zapiski i pochwali swoją kochaną Babcię.
Jak tylko będzie można kupić Pani książkę to chętnie skorzystam.Nie będę zbyt oryginalna jeśli poproszę o autograf,ale jednak proszę.Pozdrawiam i życzę cierpliwości ,zdrowia i miłości.
Permalink
Pani Gosiu ja także jestem zainteresowana książką.