Kochani czytelnicy tego bloga,
Nastaje koniec mojego zrywu, kiedy to zamieściłam APEL o wsparcie finansowe, które pozwoli mi wydać książkę . Podjęłam decyzję spontanicznie . Czy wierzyłam , że uda mi się zebrać środki. Tak, TAK, kiedy mój Projekt ukazał się na Portalu PolakPotrafi. Pierwsze wpłaty oczywiście utwierdzały mnie w przekonaniu , że będzie dobrze, dam radę. Tylu WIRTUALNYCH PRZYJACIÓŁ zareagowało na moje „wołanie”. Dodany banerek na wielu blogach , zamieszczane prośby o wsparcie. Byłam bardzo mocno wzruszona. Krąg Przyjaciół rozszerzał się, wpłaty zasilały konto . Odczytywałam po skrótach inicjałów, kto przekazuje cegiełkę, bowiem tożsamość Wszystkich darczyńców poznam po 11 września , kiedy to Portal udostępni mi Wasze dane . Bywały chwile bardzo trudne. Widząc przekaz środków od osób, które same borykają się z problemami finansowymi , wiedząc, że przekazanie kwoty 20 – 50 zł uszczupla ich budżet domowy poczułam jakąś niemoc…Czułam się z tym źle i wątpiłam w słuszność mojego pomysłu. Czas tykał. Z regulaminu wstąpienia do Projektu wyraźnie wynikało, że w przypadku uzbierania dolnego progu kwoty tj. 6000 zł , środki otrzymam, w przypadku nie uzbierania tej kwoty – środki powracają na konta darczyńców. Mieszane uczucia…niech lepiej powrócą…i gdzieś nadzieja, że jednak się uda…Szukałam rozwiązań …Słałam prośby do wielu firm…Słałam je uzyskując adresy e-mail z Internetu…Wiele wiadomości było kasowanych ..bo pewnie zwyczajnie odbierano te wiadomości jako SPAM…Wiele wiadomości zostało odczytywanych…bez echa, zwrotnej odpowiedzi. Poczułam w tym cyklu jak bardzo trudno się prosi …i jak może zaboleć odtrącenie ręki, która czeka na drugą pomocną dłoń. Przestałam rozsyłać apele…nie chciałam katować się sama psychicznie.Pojawił się też troll internetowy, który grał na moich emocjach skutecznie…Osłabienie, stres spowodował, że ktoś mnie „podszedł” tak sprytnie…Było, minęło ,to już wyjaśniłam. Troll zmanipulował mnie tak bardzo, że i w sens prowadzenia bloga zwątpiłam. Byłam gotowa już zakończyć zapiski…Pojawili się w porę WIRTUALNI PRZYJACIELE, PRZYJACIELE w REALU . Ciepłe słowa wsparcia wyciszyły, pozwoliły rozważyć sprawę. Tak bardzo chciałam zrealizować swój cel…Dlaczego??? Pisałam już. ..Przez dwa lata sama finansowałam terapie Kubusia. To ogromne środki finansowe. Na pół roku zapewniła kontynuacje terapii jedna z firm…Te środki już się kończyły ..Moja sytuacja finansowa jest różna…wzloty, upadki..ZDROWIE, to podstawowy bodziec , który nigdy nie pozwalał mi wątpić w siebie. Mogłam pracować po 16 godzin…i zarabiać…Mogłam, ale ja już to ZDROWIE straciłam. Zmęczenie osłabia mnie , nie pozwala konstruktywnie myśleć, co w mojej pracy jest podstawą. Praca powyżej 10 godzin już odpada. Lekarze zawsze mnie „upominają”, że pożyję sobie jeszcze, kiedy zwolnię tempo , zacznę się oszczędzać. TYLKO JAK ??? Pojawiały się coraz częściej myśli okrutne, rzeczywiste niestety…Osłabiając siebie godzinami pracy czuję się coraz gorzej…A jak nieborak się przebudzi ???Zaatakuje ??? Wycieńczony organizm nie obroni się – to jasne…I co dalej z Kubusiem, z dziećmi…Dzieci same nie dadzą rady finansowo…Mam przecież jeszcze młodszą córkę…cudowną dziewczynę, która na co dzień jest moim Aniołem Stróżem…Przed nią, przed jej narzeczonym, przed moim mężem już coraz trudniej ukrywać zmęczenie. Maski nie założę …i tak pod nią widzą, rozszyfrowują celnie jak się czuję…Nie ukryję obrzęków na twarzy…albo „bieli”, która sygnalizuje, że zaraz zemdleję. Nie zbiję temperatury , która niczym generał daje rozkaz …leżeć. Padł pomysł, aby wydać książkę. Środki z jej zbytu zagwarantują Kubusiowi przyszłość choćby w jakimś ułamku…Będą jakąś gwarancją, że kiedy nadejdzie dzień i nie będę mogła już świadczyć pracy. Ta książka pozostanie. Nie dałabym rady zainwestować pełnej kwoty na jej wydanie. Odcięłabym finanse na terapie KUBUSIA. Blokada totalna. Jest 4 września 2011 r. W nocy Kubuś trafia w stanie ciężkim do Szpitala. Dusił się, nie mógł samodzielnie oddychać. Zapalenie krtani, obrzęk skutkował brakiem powietrza…Panika KUBUSIA , ANIOŁEK NIE WIEDZIAŁ PEWNIE CO SIĘ DZIEJE ..i nasza przeogromna trwoga…Stan się stabilizował, 5 września w godzinach popołudniowych już oddychał samodzielnie. Nie myślałam przecież wtedy o mojej zbiórce na książkę…Weszłam na chwilę do biura, zamykałam laptopa, zerknęłam tylko na stronę bloga, kliknęłam na linka i byłam pewna, że oszalałam , że mam zwidy jakieś z tego zmęczenia.Na koncie Projektu jeszcze 4 września była zebrana kwota w wysokości 2 401 zł…To nawet nie 50% kwoty, o którą prosiłam…Pogodziłam się z faktem, że „ przegrałam ten pomysł”. Poprosiłam wspólnika, żeby zerknął i potwierdził , co widzi..JEST 6001 zł..potwierdził. BOŻE< CUD< TO BYŁ CUD . Chwilkę posiedziałam…zużyłam kilka chusteczek ocierając łzy i nie wierzyłam w to, co widzę dość długo.Cieszyli się moi wspólnicy…ja trawiłam wiadomość dziwnie , nie dowierzając.Przedzwoniłam do córki, która czuwała przy łóżku KUBUSIA…Nieskładny przekaz z mojej strony …i powtórzyłam – MONIKA!!!!Mamy środki…DOBRY ANIOŁ wpłacił bardzo dużą kwotę …nie znam tego ANIOŁA…Wspólny szloch radości i jakaś magiczna siła pobudziła koncentrację. Jeszcze raz…tak, to fakt…BOŻE..WYDAM KSIĄŻKĘ …WYDAM JESZCZE W TYM ROKU…KUBUTKU CUDOWNY…DAMY RADĘ….Kubuś tego nie zrozumiał , nie zrozumie długo przełomu, który nastał,ale zrozumie za czas jakiś. KOCHANI…z całego serca dziękuję Wam WSZYSTKIM za wpłaty, za słowa wsparcia, otuchy. Dziękuję, że JESTEŚCIE częścią mojego życia, życia mojej RODZINY. Dziękuję, że w trudnych próbach życia otulacie mnie swoimi skrzydłami dobroci. MAM PRZEOGROMNY DŁUG WOBEC WAS , który będę sukcesywnie spłacać. Spełniam się wówczas, kiedy i ja mogę komuś pomóc…słowem , czynem, modlitwą. Ten mój gram dobra okazany drugiemu powraca w tonach.
Już od jutra zaczynam składać to moje „dzieło” w karty, rozdziały. Przez tydzień pobędę sam na sam ze swoimi myślami, …a potem już tylko zadanie dla WYDAWCY, aby jak najszybciej wydał książkę..Boże, nigdy nie myślałam, że czeka mnie debiut literacki. To będzie ziszczenie moich cichych marzeń …Bo nic w życiu nie dzieje się przypadkowo, wszystko ma jakiś sens. Marzenie ????Ziarnko piasku, kamienie, fundament i budowla o trwałej konstrukcji. Poświęcę w swojej książce rozdział o PRZYJACIOŁACH KUBUSIA…tych wirtualnych…o ich walce o kolejne jutro…o trudzie Rodziców. Przybliżę prostymi słowami niedoskonałość zwaną AUTYZMEM.
TYTUŁ KSIĄZKI ??? Jeszcze nie jestem całkiem zdecydowana….A może Ty , WIRTUALNY PRZYJACIELU MASZ JAKIŚ POMYSŁ…PODPOWIESZ???
Jeszcze RAZ PRZEOGROMNIE DZIĘKUJĘ…DZIĘKUJĘ W IMIENIU SWOIM, KUBUSIA , MOICH DZIECI…POSTARAM SIĘ Z CAŁYCH SIŁ, ABY TEN PRZEKAZ TRAFIŁ DO LUDZKICH SERC. ABY KAŻDY CZYTELNIK ZROZUMIAŁ NIEPEŁNOSPRAWNOŚĆ. POSTARAM SIĘ Z CAŁYCH SIŁ, KTÓRE JESZCZE SĄ WE MNIE. WIĘKSZOŚĆ ZAPISKÓW ZACZERPNĘ Z BLOGA, TROSZKĘ DODAM, ZMIENIĘ. NO TO STARTUJĘ!!!!!!!…CZEKAM NA EWENTUALNE PROPOZYCJE Z WASZEJ STRONY – NA TYTUŁ KSIĄŻKI… TEN „START” JEST MOŻLIWY DZIĘKI OSOBIE, KTÓRA W 50% SFINANSOWAŁA PROJEKT…OSOBIE, KTÓRA JEST WYJĄTKOWYM ANIOŁEM….[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=U2HgnHWzzAQ[/youtube]
„Nie czekaj, aż rozpocznie kto inny.
To do ciebie dzisiaj należy zainicjowanie kręgu radości.
Często wystarczy mała, malutka iskierka, by wysadzić w powietrze ogromny ciężar. Wystarczy iskierka dobroci, a świat zacznie się zmieniać. MIŁOŚĆ ,to jedyny skarb, który rozmnaża się poprzez dzielenie:
to jedyny dar rosnący tym bardziej, im więcej się z niego czerpie.
To jedyne przedsięwzięcie, w którym tym więcej się zarabia,
im więcej się wydaje; podaruj ją, rzuć daleko od siebie,
rozprosz ją na cztery wiatry, opróżnij z niej kieszenie,
wysyp ją z koszyka, a nazajutrz będziesz miał jej więcej niż dotychczas”… Bruno Ferrero
Permalink
Pani Małgorzato, ogromnie się cieszę, że udało się Pani zebrać wymaganą kwotę. Szczerze powiem, że wątpiłam, że uda się Pani zebrać te pieniądze, przez wiele dni tak powoli zwiększała się ta kwota. Aż tu taka niespodzianka – chylę czoła przed Aniołem, który tak bardzo zmienił całą sytuację. To, także mi, dało wiarę w ludzi. Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej spokojnych, cichych dni.
Permalink
Pani Małgosiu… to potęga netu! Dał się poznać z tej dobrej strony! Kupię Pani książkę – pewnie na tej stronie będzie informacja jak to można zrobić. Modlę się za Kubusia – ileż ten chłopczyk się musi wycierpieć. Dla Was – dużo siły i zdrowia !!!
Permalink
Super wiadomosci! Bedzie ksiazka, jupiii:)
A tytul? Ja bym sie do tego zabrala tak, jak do mojej magisterki: w punktach wypisalam CO i JAK chce napisac, a tytul sie juz sam dopadowal:)
Permalink
Potęga miłości
Kuba – moja miłość
Kubuś – droga do szczescia
Pamiętnik Babci Kubusia
Miłość zapisana w oczach Babci
Małgosiu, gdy myślę o Tobie, o Kubusiu i Twojej Rodzinie, to do głowy przychodzi mi tylko jedno slowo – miłość. Reszta w tytule jest tylko dodatkiem… 🙂
Permalink
Gratuluję Pani Małgosiu!!!!! Już nie mogę się doczekać wydania!!!!