„Pod ciężarem cierpienia możemy upaść na czterolistną koniczynę”.
KUBUTEK jest poza szpitalem. Wyszedł na przepustkę. Aplikacja leków może odbywać się w domu. Bezpośrednie zagrożenie życia oddaliło się tak szybko, jak szybko przyszło. Koszmar, którego nikt nie przewidział w najciemniejszych scenariuszach. Wiem, że u dziecka zmiany chorobowe mogą postępować bardzo szybko. Poranny katar po kilku godzinach objawia zapalenie oskrzeli…i kolejnych kilka godzin obustronne zapalenie płuc. Kubuś ma zapalenie krtani. To już drugi stan zapalny w tym roku. Poprzedni był w miarę łagodny…obecny dostarczył zbyt wiele stresu. Krtań obrzękła bardzo mocno, duszności i łapanie powietrza niczym rybka…” A to wszystko stało się między wschodem i zachodem słońca”. Opanowując częstotliwość skurczy trzeba było podać sterydy. Oddech jest już wyrównany, pozostał tylko kaszel i katar. Wspominałam w poprzednim wpisie- aplikowanie sterydów osobom z zaburzeniem Autyzmu rodzi niebezpieczeństwo, że mózg zareaguje „według swojego uznania”…Zatrzymanie, wyłączenie totalne z otoczenia może powrócić. U Motylka była chwilowa apatia, kilka przejść w swoją ciszę. To zawsze potęguje nasz stres, …Kiedy „wraca” adrenalina spływa. Tym razem Iskierka jest bardzo, bardzo pobudzona. Napady agresji pojawiają się cyklicznie, co dwie godziny. Okrutne sceny. Próby ucieczki, krzyk, wyrywanie włosków, gryzienie rączek.Asekuracja Kubusia w tym stanie- to zadrapania na ciele córki, kilkanaście siniaków. Trzeba przeczekać. Wyjście na przepustkę ze szpitala było wybawieniem dla dziecka. W każdej chwili, kiedy coś wskazywałoby na nawrót choroby można podjechać ponownie…Dom. To Kubusia azyl…i tam mieszka jego PRZYJACIEL. Tak bardzo tęsknił za Piorunkiem. Radość ze spotkania prawdziwych Przyjaciół – przeogromna. Pewnie streścił psu swój „dramat”, wyżalił się w swój sposób…Zawsze tak robi, kiedy ma jakiś „sekret”…Przytula się do psa i tłumaczy coś do ucha …Potem kilka razy pogłaszcze, przytuli, ponownie coś powie tylko jemu …to taki rytuał. Dom. To zapamiętane obrazy…kosze z ulubionymi zabaweczkami, bajeczki …ustawione meble. Pobyt w szpitalu tylko na sali…to strach, napięcie, stres.Trzy doby, 36 godzin w życiu i tyle sytuacji, które usadowią się w mojej psychice na zawsze.Radość z gestu dobroci ANIOŁA, który tak szczodrze wsparł mnie w pozyskaniu kwoty na wydanie książki …Radość, że spełnię to marzenie nade wszystko dla Kubusia. Ta informacja była zasłonięta niewidzialną kurtyną przerażenia i smutku, który dominował. Myśli cały czas były skupione na kolejnych minutach Kubusia. Dzisiaj, kiedy miałam potwierdzenie, że stan się stabilizuje, jest coraz lepiej, powrót do domu….Emocje puściły totalnie…łzy…nie, morze łez tych słodkich i słonych przelały się po mojej twarzy. Kumulacja …jakoś tak. Zrozumiałam ponownie, że życie samo scenariusz pisze. Najpiękniejsze chwile radości mogą nagle zostać zburzone lawiną przykrych doznań…Albo też przygnieciony tak ciężkim głazem poczujesz skrzydło ANIOŁA, które pomoże wstać. Poukłada myśli i wędrujesz dalej. Te 36 godzin to splot właśnie takich chwil…Setki pięknych słów wsparcia od Przyjaciół wprost, wirtualnych Przyjaciół. Radość, że się udało wzmocniła mnie jeszcze bardziej. Wyszłam tak niedawno ze swojego sztormu. Nowotwór, który sobie śpi wskazywał, że czas się zbudzić i buszować we mnie….W porę szept jakiegoś ANIOŁA skierował mnie do lekarza. Nieborak zasnął. Niech długo śpi…. Ta kolejna lekcja życia, szkoła przetrwania. Teraz tylko złapać oddech, wzmocnić się i nabierać sił, aby życie nie zaskoczyło tak bardzo, że dalsza droga w przyszłość będzie za stroma, by przejść tą swoją ścieżką..
TAK .. „Pod ciężarem cierpienia upadłam na czterolistną koniczynkę”.
ISKIERKO- WRACAJ DO NAS SZYBCIUTKO. TAK BARDZO TĘSKNIĘ ZA TWOIM UŚMIECHEM…KOCHAM CIEBIE MOTYLKU …PRZECIEŻ WIESZ..