KALWARIA..A POTEM ŚWIATŁO..

Antoine de Saint-Exupéry   „Była to jedna z tych nocy, w których nie ma nadziei na świt”.

Dzisiejszy dzień poprzedzony wczorajszym – to trauma, którą tak trudno zrozumieć. Byłam u mojego Motylka trzy dni. Serce rozsadzała mi radość, że Kubuś zrobił tak wiele postępów. Już rozumiem jego gesty, sylaby, słowa, zdania wypowiadane z sensem. Idylla, która mogłaby trwać wieczność. Zostawiłam stos zaległości w pracy. Wiedziałam, że muszę odpocząć…Któż może dać mi więcej odprężenia od mojego ANIOŁKA. Cudowne, beztroskie chwile babci z ukochanym wnukiem. W piątek Iskierka kilka razy „kichnęła”…pojawił się delikatny katarek. W nocy z piątku na sobotę Kubuś spał bardzo niespokojnie. Zatkany nosek przeszkadzał w swobodnym oddychaniu, przebudzał się z krzykiem…zasypiał. W sobotę przybiegł z rana do mojego łóżka i delikatnym całuskiem „zbudził mnie”…Nie spałam przecież, ale radość dziecka ponad wszystko. Wspólne śniadanko, zabawa, dziesiątki pytań – setki odpowiedzi…MÓJ SKARB ROZUMIE JUŻ TYLE SPRAW, dobiera słowa, utrzymuje kontakt wzrokowy. Po niedzielnym obiedzie powrót do domu, trochę pisania ..Godzina 21.00 – telefon…Głos córki, która zaniepokojona przekazuje, że Kubuś ma temperaturę. Niewielką – 37,2..To stan podgorączkowy…Zadzwoń do lekarza i spytaj, co dalej. Lekarz kazał kontrolować ciepłotę ciała, miał przyjechać z wizytą około 22.00…Kubuś przysnął, temperatura spadła, 36,7, jest lepiej.  Kiedy około 24.00 Zadzwonił telefon serce stanęło mi na kilka sekund…Córka przekazuje, że Kubusiowi wzrasta temperatura z minuty na minutę, zadzwoniła po Pogotowie. W tle słyszałam krzyk dziecka przerywany kaszlem…Jest karetka…Czekam na kolejny telefon…Minuty w takich sytuacjach są bardzo długie. Dźwięk telefonu…jedziemy do szpitala, Kubuś dostaje leki przez kroplówkę, dostaje tlen. Różaniec i szczera modlitwa wyciszają. Błagam Boga, żeby czuwał…Kolejna rozmowa…Jesteśmy w Szpitalu…Kubuś cały czas się dusi. Zapalenie krtani, to obrzęk dróg oddechowych…Sekunda niedotlenienia mózgu może skutkować regresem…Przecież Kubuś ma AUTYZM…Niedotleniony mózg, to najgorsze, co zdarzyć się może…Wsiadam do samochodu i jadę…Nie, nie możesz…Mogę być tylko sama. Dostałam salę z możliwością położenia się obok Kubusia…lecą kroplówki, Kubuś jest dotleniany…zasnął. To była bardzo długa noc..Dzisiaj około 9.00 kaszel, duszności oddalały się pomału. Widok Kubusia w szpitalu przeraża mnie jak nic w życiu. Smutne oczka wodzą po pomieszczeniu…Cisza…Słabość…STRACH. Wtulona rączka do ręki córki …U dziecka może być tylko Matka…bliscy góra 1 godzinę. Zmienił mnie zięć, młodsza córka, przyszły zięć…jakoś raźniej. Kubuś powraca wolno do nas. Pyta, czy jest w szpitalu. Obok chłopczyk w Jego wieku…Przekochany Maluszek…Sam chory troszczył się u boku swojej Mamy o Kubusia…Motylek poddaje się, siada, włącza do zabawy z kolegą z sali…ULGA…Jest znacznie lepiej…Kolega namawia Kubusia do inhalacji. Zobacz, ja też tak będę oddychał. Słowa dziecka przekonują.. Kuba uspakaja się , wdycha napar z aparatury, jest spokojny….I nastało pobudzenie. Leki, antybiotyk….coś zburzyło spokój. Nie słyszy, nie reaguje…płacze…Ja chcę do domku. Proszę, zabierz mnie. Córka dzwoni…słyszę Kubusia —-i tego nie zapomnę długo. Babcia Gosia…RATUNKU…zabierz mnie…ja chcę do domku. Czeka na mnie mój Piorunek, mój piesek, mój Przyjaciel..

Babciu zabierz mnie…błagam!!!!! OKRUTNE< STRASZNE< PRZYKRE…Bezradność zwala z nóg…Nie puścili mnie ponownie do szpitala. Pojechała młodsza córka.Pobudzenie Kubusia, to aplikacja sterydów, które rozluźniają mięśnie..Sterydy plus AUTYZM to niekontrolowana, wzmożona agresja. Coś kosztem czegoś… Kubuś już jest spokojniejszy. Może tylko ta ostatnia noc, jakieś zalecenia i powrót do domu. Co znaczy zmiana otoczenia, konieczność leżenia w nowym środowisku, gdzie przewija się obcy personel medyczny dla AUTYSTY wiedzą ich Rodzice, bliscy?  Strach, panika, chaos w główce. Dobrze, że z boku jest MAMA..KOCHANA MAMA…i inna znajoma twarz…Zmęczona po tych doznaniach wróciłam na chwilkę do biura, uruchamiam laptopa…zaglądam na stronę i dech mi zaparło. Zresetowałam . Uruchamiam ponownie. Nie, nie wierzę. Proszę wspólnika, żeby podszedł i potwierdził, to, co widzę. TAK, w tym dramacie stał się CUD…DOBRY ANIOŁ PRZEKAZAŁ KWOTĘ 3600 złotych, kolejny 200 zł . Na koncie PolakPotrafi jest kwota 6201 zł… Przekroczony został dolny próg tj. 6000 zł, który pozwoli mi na pobranie kwoty z konta Portalu za 6 dni  i START z WYDANIEM KSIĄŻKI..O NIM i DLA NIEGO…MOJEGO KUBUTKA, o Jego wirtualnych koleżankach i kolegach . Boże mój…przeplatane emocje zachwiały mnie tak bardzo, bardzo mocno…Jeszcze do mnie nie dociera, że otrzymałam cudowne wsparcie…Kiedy tylko mój maluszek wyzdrowieje, wróci do domu…nabiorę sił i- będę dziękowała WSZYSTKIM, którzy WIRTUALNĄ MIŁOŚCIĄ POKOCHALI KUBUSIA…Dzisiaj już troszkę słabnę…Musiałam jednak opisać los, który tak zmiennym bywa…Cios, padasz …dłoń ANIOŁA, JEGO SKRZYDŁA otulą Twój ból…

Boże…dziękuję, dziękuję za te złe chwile, które pewnie nastać musiały, żeby zobaczyć prawdziwe ŚWIATŁO…Wspieraj mojego Aniołka…jego Rodziców…babcinym sercem POKORNIE PROSZĘ…Aniołek już śpi…wtulony w Mamę zasnął. Dobrej , spokojnej nocy SKARBIE. Nabieraj sił. Wszystko będzie dobrze…

Wiesław Myśliwski „Bo tak naprawdę jedyna droga do tajemnicy prowadzi przez rozpacz”.

„A kiedy sądzisz, że los już Ciebie nie zaskoczy…mylisz się. Łzy cierpienia i radości są żywym źródłem…Płyną od wieków , są strumieniem wzruszenia i bólu„.  M.K.   

ŚPIJ SŁONECZKO…MÓJ CUDOWNY MALUSZKU…ŚPIJ. ANIOŁKI, BOZIA CZUWAJĄ..BABCIA TO WIE SKARBIE..