Rodzi się malutki człowieczek. Zainteresowanie Rodziny, Przyjaciół…i pierwsze pytania zawsze zadawane…Czy jest zdrowy, jak czuje się MAMA po trudzie narodzin dzieciątka??? Maulszek zdrowy, duży, taki śliczny. Mama zmęczona, ale jest wszystko dobrze. UFFFFFF, ulga ogromna. A potem już tylko sama radość. Każdy dzień jest inny, wnosi coś nowego. Widok Matki z dzieckiem przy piersi. Wtulony, bezbronny niemowlak czuje to ciepło, słyszy rytm serca, które bije tylko dla niego.Z boku zachwycony swoim potomkiem dumny Tata. Radość mknie po wielu domach bliskich, gdzie zawitało nowe życie. Kolejny członek Rodziny wkrótce zasiądzie przy wspólnym stole. To piękny obrazek z życia.
Bywają inne..
Zmęczona Mama wydaje na świat cząstkę siebie, cząstkę ojca, który dał to życie. Zaraz po narodzinach cios prosto w serce. Dzieciątko nie jest zdrowe. Zbolała Mama zostaje w łóżku, jej synka, córeczkę ktoś pośpiesznie przenosi na Oddział Intensywnej terapii noworodków. Zamiast piersi dziecko czuje kabelki, które otulają Jego ciałko. Zamiast ramion Mamy czuje ciepło z Inkubatora. Łzy i miliony pytań…czy da radę, czy przeżyje??? Maleńkie serduszko bije tak mocno. WALCZY, nie poddaje się. Doby są bardzo długie, czekanie na kolejne diagnozy …i zwyczajna, ludzka niemoc, która osłabia. Wierzący skupia się na szczerej rozmowie z Bogiem. Błaga o siły dla dziecka, dla siebie. Niech ten koszmar się skończy. Zmęczona Matka bólem fizycznym nabiera ponadludzkich sił i podąża do sali szpitalnej, gdzie widzi swoje maleństwo. Nie może przytulić, dotknąć aksamitnego, delikatnego ciałka Kolejne doby…Szok, bunt podświadomie zmienia się w stan akceptacji. Nie ma sił, nie pyta, dlaczego??? Rodzi się pokora, dziwne wyciszenie…i czekanie. Po kilku dniach, niekiedy miesiącach dzieciątko uzyskało swoje parametry życiowe. Długo nie będzie zdrowym dzieckiem.Może nigdy..
To nic…jest NASZE I TYLKO NASZE…Zrobimy wszystko, by dziecko czuło naszą bliskość. Tryb dotychczasowego życia będzie rozchwiany. Czeka nas długa droga, starcia z medycyną. DAMY RADĘ..MUSIMY…
Obraz Matki…MATKI przez wielkie „M”. Wizyta w gabinecie i słowa lekarza…to czwarty tydzień. Cztery tygodnie bije w niej serce dzieciątka. Mają już jedno dziecko, córeczkę, albo chłopczyka. Wiadomość o drugim dziecku, które za kilka miesięcy wniesie do domu rodzinnego zapach niemowlaka…Mama czuje się bardzo dobrze. Układa w myślach wraz z ojcem dziecka rozkład w mieszkaniu. Tutaj będzie stało łóżeczko, tutaj szafka na ubranka i jeszcze kosz na zabawki. Ciasno troszkę…Nie. Przemeblujemy pokój i będzie przytulnie. Cieszy się dziecko, które już funkcjonuje. Będę miała braciszka, siostrzyczkę. Dumnie opowiada swoim koleżankom, kolegom..Kolejna kontrolna wizyta . Na twarzy lekarza maluje się niemy lęk.Badanie trwa dłużej niż zwykle. Cisza, skupienie przenoszą się na Matkę. Lekarz podaje rękę, pomaga wstać, zaprasza na krzesło…Proszę Pani…to dziewczynka…Ona nie będzie doskonałym dzieckiem. Widzę zmiany na jej ciałku. Podejrzewam…nie, jestem pewien – to zespół Aperta..Wystraszona Mama nie słyszała o takim schorzeniu…Nosi pod sercem dzieciątko, które już jest chore. KOCHA JE TAK BARDZO MOCNO, CZEKA NA NIE . Lekarz obrazuje krok po kroku, cóż to za choroba..Tłumaczy jej przebieg, trud wychowania, kolejność zabiegów, które będzie musiała przejść. To dziesiątki poważnych, bolesnych operacji.. Może skonsultować z mężem…To wyjątek…może nie zostać MAMĄ…Dzieciątko trafi do Aniołów …MAMA JEST przerażona przekazem. Nie, nie boi się, że nie da rady. Boli ją ból dziecka, które będzie zdane na cierpienie. Burza myśli i decyzja jedyna, która mogła się zrodzić tylko w tak silnej kobiecie!!!!!!!!! Poczęłam dzieciątko i je wychowam. Ile sił starczy…Zrobię wszystko, żeby dziecko nie cierpiało. Moje nieprzespane noce, tułaczka po szpitalach i ciężar braku tolerancji osób, które zajrzą do wózeczka …pokonam to wszystko…
Matka przez wielkie” M”. Dzisiaj dziewczynka jest po serii operacji. Jej urok, wdzięk, szczerość dziecięca. Nie można nie kochać Julci…Troszeczkę różni się wyglądem, …ale swoją INNOŚĆ rekompensuje właśnie ślicznym wdziękiem . Za kilka lat zapewne powie – MAMO, TATO. Dziękuję, że jestem z WAMI. Że znam zapach życia dzięki WAM…dzięki bliskim, którzy Was wspierali…KOCHAM WAS…Tylko to, albo aż te dwa słowa pozwolą zapomnieć o tej przeogromnej walce o Jej trwanie. Tu i teraz …
Każdy z nas jest inny…Inny wygląd, inne postrzeganie świata, inne zainteresowania. Każdy z nas ma inny cel w swoim życiu. Narzucony lub z wyboru. Wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy z woli naszych rodziców dostali szansę na wędrówkę po planecie zwanej ziemią. Nie każdy ma to szczęście iść piękną polaną…Tak wielu z nas ma szlak wyboisty…Nie znaczy to jednak, że trzeba upaść potykając się o mały kamień. Jeżeli drzemie w nas siła…i głazy, które są na tej ścieżce można obejść. Tylko trzeba chcieć. Zwyczajnie chcieć wbrew wszystkiemu. Wszak wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku i META jest jedna,…a trasa do niej tak różna. To się los człowieka nazywa. Jakoś tak….