Wczoraj minął drugi miesiąc, kiedy Bóg zabrał do Nieba wirtualnego Przyjaciela Krzysia Laskowskiego ( blog Krzysia dodany jest na tym blogu w zakładce PRZYJACIELE).
Jakie emocje rodzą się w sercach Rodziców, którzy pożegnali swoje dzieciątko…???? Bardzo trudne pytanie, jeszcze trudniejsza odpowiedź….Nie ma pewnie większego bólu, kiedy Matka, Ojciec rozstają się na rozdrożu z SERCEM, któremu dali życie….swoim dzieckiem.
Walka Rodziców Krzysia trwała prawie sześć długich lat….1 lipca 2011 r. Aniołek skończyłby swoje szóste Urodzinki. To była walka już od chwili poczęcia…i przeogromna MIŁOŚĆ do życia, które miało pojawić wśród nich. Rodzice wiedzieli, że maluszek już pod sercem Małgosi niepoprawnie się rozwija..Ufnie czekali, kiedy zobaczą tą swoją istotkę. Tylko chwilkę mogli poczuć Jego bliskość wprost…Kilka godzin po porodzie Krzyś już przeszedł operację…potem kolejne…kolejne…
POTĘGA MIŁOŚCI !!!!!!!!! CO DNIA…i WIARA,…że Krzysiu wygra kolejne starcia z medycyną…Wygrywał,… Rodzice wraz z Nim….Słonko rosło. Choć Jego ciałko było bardzo drobne miał w sobie ogrom sił…Tak pokornie poddawał się terapiom… Na tej malutkiej buźce częściej gościł uśmiech, niż łezki….Duże błękitne oczki…blond włoski…
Kiedy przypadkowo zajrzałam na blog, który prowadziła Małgosia…Mama Krzysia…zobaczyłam właśnie te niebieskie oczki, uśmiech szczery. Pokochałam dziecinkę i zadałam sobie pytanie…Czy ten uśmiech na twarzyczce mówi „dziękuję”..dziękuję , że jestem pod opiekę CUDOWNYCH RODZICÓW, te pełne blasku oczki wodzące za nimi wołają tak samo…Jesteście…KOCHAM WAS…Odpowiedź uzyskałam natychmiast, wczytując się w treści zawarte na blogu…Ciepły, piękny przekaz nasycony dobrem i magiczną siłą , które mogą mieć tylko osoby o WIELKICH SERCACH….Zrozumiałam natychmiast…tak…te gesty Krzysia przekazywane buźką – to radość i podziękowanie …Tak po swojemu…. Podziwiałam Rodziców, którzy potwierdzali swoim istnieniem podejście do życia, do ogromnych problemów,…że zawsze trzeba mieć tą nadzieję…i nigdy nie poddawać się …wbrew wszystkiemu..Przekazywali Aniołkowi, to, co najważniejsze…UCZUCIA, których nie sposób ubrać w słowa…U boku starszy Synek…tak bardzo się starali, aby Marcinek nie poczuł oddalenia,…aby walka o Krzysia nie dotykała Jego …dzielili tą MIŁOŚĆ jednakowo…
W październiku 2010 r. stan Krzysia nagle się pogorszył….Szpital i przemienne czuwanie przy Jego łóżeczku…Czas…i czekanie na kolejne diagnozy….Bywało, że iskra nadziei na kolejną wygraną świeciła, niosła blask…Potem znowu mrugała niczym gwiazdka na Niebie…tliła się…Medycyna była już bezradna…13 marca 2011 r. SERDUSZKO KRZYSIA przestało bić…TRUDNE, BOLESNE POŻEGNANIE…Nasyceni przeogromną wiarą, Miłością do Boga akceptują stan tak bardzo pokornie…Ciężko, smutno, tęsknota…rana w sercu jeszcze krwawi…Dużo czasu upłynie, kiedy się zabliźni…nie zniknie nigdy…to naturalne….Maleńki tylko dwa razy w życiu wypowiedział dwa słowa…najpiękniejsze słowa …dwa razy układając usteczka powiedział MAMA…innych słów, zdań nie potrafił złożyć w tym swoim krótkim życiu…To pewnie było podziękowanie za trud wychowania, trwania przy dziecku całe doby…długie doby.Takich tragedii, co dnia rozgrywa się tysiące….Tysiące duszyczek ukochanych osób mknie do Domu OJCA…ziemska pielgrzymka dłuższa, krótsza kończy się….DLACZEGO ????nie trzeba pytać…to i tak niczego nie zmieni…Trzeba dalej żyć, poukładać świat jakby od podstaw…Cieszmy się więc chwilą…czerpmy radość, która jest obok nas…Nic ponad zdrowie….”ten tylko się dowie, kto je stracił”…
KILKA MINUT MAŁEGO-WIELKIEGO BOHATERA ZATRZYMANYCH W KADRACH…DLA KRZYSIA, JEGO RODZICÓW…BLISKICH ANIOŁKA, KTÓRY HEN, Z GÓRY MACHA MALUTKĄ RĄCZKĄ Z NIEBA …NADAL DZIĘKUJE ZA DOBRO, KTÓRE CZERPAŁ OD SWOICH RODZICÓW…