Gdybym tak mogła Motylku ułożyć Twoje myśli od początku. Gdyby Bóg dał mi taki dar…
Kiedy patrzę w Twoje wielkie, czarne oczki widzę w nich tyle ufności. W ciszy już rozumiem, co chcesz przekazać.. Rodzice nauczyli mnie słuchać Twojego milczenia.
Jeszcze dwa lata wstecz staliśmy na rozdrożu…Twoja przepaść była naszą przepaścią..
Twoje schorzenie Iskierko….zmieniło troszkę życie, pogrzebało wiele chwil, które tak bardzo chciałam Tobie ofiarować.. Tuląc Ciebie , nucąc kołysanki ,kiedy byłeś taki maleńki wyobrażałam sobie jak dorastasz. Wyobrażałam, jak ze zrozumieniem słuchasz bajeczek, które Tobie czytam…a potem wspólnie o nich opowiadamy…Chciałam nauczyć Ciebie rysowania, malowania…Pierwsza kreska, kółeczko…to miał być NASZ TAJEMNICZY LUDZIK.
Długie spacery i wspólne wyprawy miały być odskocznią od problemów codziennych…od mojej pracy. Jest inaczej ANIOŁKU…to nic….
Chociaż nie rozumiesz…i tak czytam te bajeczki…kiedy nie masz ochoty…kończę.
Kresek, kółeczek, kwadracików rysujesz setki co dnia. To Twoja terapia…
Kubusiu…troszkę inaczej wygląda i nasz świat. Też jest lęk , rodzą się pytania, szukamy pomocy dla Ciebie. .Ale to zadanie dla dorosłych…wiesz…Dostrzegamy też piękne, radosne chwile, kiedy jesteś z nami..Cieszymy się tak bardzo Twoim szczęściem…Nasza droga…wspólna droga…dojdziemy do celu…że jest kręta i ciemno bywa…cóż, taki los..zawsze znajdziemy ten płomyk…może ze świecy…
Cztery świece spokojnie płonęły. Było tak cicho, że słychać było jak ze sobą rozmawiały.
Pierwsza powiedziała: - Ja jestem POKÓJ. Niestety, ludzie nie potrafią mnie chronić. Myślę, że nie pozostaje mi nic innego jak tylko zgasnąć.
I płomień tej świecy zgasł.
Druga: Ja jestem WIARA. Niestety nie jestem nikomu potrzebna. Ludzie nie chcą o mnie wiedzieć, nie ma sensu, żebym dalej płonęła.
Ledwie to powiedziała, lekki powiew wiatru zgasił ją.
Trzecia: Ja jestem MIŁOŚĆ. Nie mam już siły płonąć. Ludziom nie zależy na mnie i nie chcą mnie rozumieć.
I nie czekając długo i ta świeca zgasła.
Nagle do pokoju weszło dziecko i zobaczyło trzy zgasłe świece. Przestraszone zawołało: Co robicie? Musicie płonąć! Boję się ciemności!
I zapłakało.
Wzruszona czwarta świeca powiedziała: Nie bój się! Dopóki ja płonę zawsze możemy zapalić tamte świece. Ja jestem NADZIEJA.
Z błyszczącymi i pełnymi łez oczyma, dziecko wzięło świecę i zapaliło pozostałe świece.
Niech nigdy w naszych sercach nie gaśnie Nadzieja i każdy z nas jak to dziecko, niech będzie narzędziem, gotowym swoją Nadzieją zawsze rozpalić Wiarę, Pokój i Miłość.
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=gttnaip67UY[/youtube]
„Jesteś NAJDROZSZYM MTYLKIEM. Kiedy będziesz płakał, osuszę Twoje łezki. Kiedy będziesz krzyczał z radości, będę śmiała się z Tobą. Kiedy będziesz załamany, zachęcę Cię. Kiedy upadniesz, podniosę Cię. Kiedy będziesz zmęczony, położę Cię. Będę z Tobą zawsze. Tak bardzo Ciebie KOCHAM ANIOŁKU…
Permalink
Piekna opowieść Gosiu i
wzruszająca,dla mnie w szczególności.
Jakie te nasze miłości są podobne…
Uśmiechy serdeczne… viola