POLITYKA.Pl wydanie Internetowe
Barbara Pietkiewicz 16 marca 2011
Artykuł „odszukany” przez Panią Ewę, mamę Rafałka – wirtualnego kolegę Kubusia…
Piękny szkolny sen
Na poziomie oczu
Krystyna Z. trafiła do szkoły przypadkiem. Odkryła, że tylko w tej szkole uczniowie martwią się z powodu zbliżających się wakacji. To jest życiowy poligon doświadczalny. Tu odkrywają, co to towarzystwo, przyjaźnie, sympatie – bogactwo niemożliwe w duecie tylko z mamą. Aldona M., nauczycielka wczesnego wspomagania, opowiada o Kasprze, który nie patrzył na nikogo, bo do patrzenia na osobę była tylko mama, nie bawił się, nie używał drugiej ręki, w której ma trochę ruchu, bo wyręczany we wszystkim nie wiedział, że druga może być do czegoś potrzebna. Powoli odkrył istnienie innych ludzi, zaczął domagać się, żeby podeszli, pokazywał przedmioty i chciał poznać ich nazwy na kwadratach. Przebudził się, mówi nauczycielka. Przebudzić się – znaczy także dowiedzieć się prawdy o sobie. Małe dzieci z mpdz nie zdają sobie sprawy ze swojej odmienności. Trzeba im o tym powiedzieć. Rodzice zwlekają – jest za małe, nie zrozumie. Jeden z tych bolesnych tematów, o których się w rodzinie mówi rzadko i niechętnie. Obecność zdrowego brata czy siostry nie jest punktem odniesienia. Trzeba dopiero odkryć, że nie tylko rodzeństwo, ale wszyscy chodzą i mówią. W szkole okazuje się, że jednak nie wszyscy. W integracyjnej niepełnosprawne porównuje się do pozostałych dzieci i wypada to na ich niekorzyść. W swojej szkole przymierzają się do koleżanek i kolegów. Mam sprawną rękę, mówi Ala, choć ruch jej ręki jest słaby i niechwytny. Ale jest. Kasia natomiast ma ręce całkowicie niewładne. I to dopiero dla Ali jest niepełnosprawność.
Ktoś mówi, że zaczyna chodzić, choć nigdy nie stanie bez pionizatora. Że prawa noga jest lepsza od lewej, choć w obu nie ma czucia…. Bartek twierdzi, że umie pisać. Jak pisze Bartek? Babcia wodzi jego ręką po papierze, bez takiej pomocy nie napisze ani literki. A Zosia wyjaśnia: nie piszę, bo nie chcę pisać. Tak bardzo chcieliby nie mieć ograniczeń, że je wypierają, odsuwają od siebie choćby na krótki czas. Choć zdają sobie sprawę, że zostaną z nimi zawsze.
Ten sam mechanizm sprawia zapewne, że pragną pracować w zawodach, które są dla nich niedostępne. Ktoś chce być pilotem odrzutowca. Inny policjantem, trenerem, tancerką, piosenkarką. Jaką przeszkodę widzi nie mówiąca dziewczynka na wózku, która chce śpiewać? Że miałaby trudności z wejściem na scenę, jeśli byłyby tam schodki.
Nieliczni, bez uszkodzeń intelektu, najwytrwalsi, uczą się dalej w liceach integracyjnych ,albo w przeznaczonych dla młodzieży z dysfunkcjami ruchu. W integracyjnych są samotni, bo zdrowi integrują się ze zdrowymi. Zdrowi nie lubią twarzy naznaczonej cierpieniem. W swojej szkole nauczycielki nauczyły się przy nich kucać, żeby oczy w rozmowie były na tym samym poziomie. Są panie do pomocy, ale jeśli trzeba, nauczycielka i nakarmi ucznia kanapką, i powiezie go na wózku do toalety, wsadzi na sedes i podetrze pupę. Tu – normalność. W masowej, kiedy pani stanowczo zasugeruje, że trzeba koledze pomóc w toalecie – upokorzenie do dna.
Żeby dorównać w nauce sprawnym, muszą zdobyć się na nadludzki wysiłek. Rodzice także – dzieci bez ich pomocy nie ukończą niczego. A niektóre zdają matury i studiują. W szkole pracuje nauczycielka z mpdz. Żywy wzór dla wszystkich dzieci. Skończyła studia, wyszła za mąż. Chodzi z trudem i ma trudności z mówieniem. Ale chodzi i można ją zrozumieć.”
INNY…NIE ZNACZY GORSZY!!!!!!!!!!