AUTYZM- TERAPIA METODĄ OPCJI.

Cytaty z publikacji; źródło Internet

Metoda Opcji stanowi pewnego rodzaju filozofię w kontakcie z dzieckiem autystycznym. Nie opiera się na konkretnych technikach terapeutycznych, ale na podejściu do dziecka i próbie zrozumienia jego świata. Terapię zaczyna się od pracy z samym rodzicem, który musi zaakceptować swoje dziecko takim, jakie jest. To rodzic próbuje wejść w świat dziecka, naśladując jego zachowania, próbując zrozumieć jego postępowanie i postrzeganie rzeczywistości. Nie stara się na siłę przekonać go do zmiany zachowań. Priorytetem jest więc zmiana postawy opiekuna.

Metoda Opcji – rodzice

Rodzic gotowy do podjęcia terapii Metodą Opcji rozpoczyna pracę od obserwowania dziecka. Naśladuje jego ruchy, gesty, wydawane dźwięki. Jeśli dziecko kręci czymś uparcie w kółko, rodzic – terapeuta robi to samo. Ustawia za dzieckiem samochody w szeregu, kiwa się, drepcze w kółko. W ten sposób zwraca na siebie jego uwagę, staje się jednym z elementów jego świata. Rodzic powinien wzbudzić zaufanie i motywować dziecko tak, by z czasem zachęcić je do wyjścia z własnej uporządkowanej rzeczywistości. Proces ten wymaga jednak czasu i cierpliwości. Terapia nie trwa kilka godzin dziennie, ale od rana do nocy. Bardzo ważne jest dostosowanie się do możliwości dziecka.

Metoda Opcji – środowisko

Terapia powinna odbywać się w otoczeniu, w którym dziecko czuje się bezpiecznie. Nic nie powinno zakłócać mu spokoju, okna powinny być zasłonięte, w pokoju nie powinny znajdować się rzeczy rozpraszające uwagę dziecka. Im prostszy będzie dla dziecka ten nowy świat, tym łatwiej będzie mu go poznać, odważyć się do niego wstąpić.

Leczenie autyzmu Metodą Opcji

Metoda Opcji nie opiera się na konkretnych technikach, nie ma schematu zajęć, ćwiczeń. Każda sesja jest inna. Rodzic uczy się odbierać i interpretować zachowania dziecka, które naśladuje. Dziecko w ten sposób może zwrócić uwagę na rodzica lub terapeutę. Nabiera zaufania, kiedy eliminujemy bodźce zagrażające, a więc unikamy zachowań, które budzą w nim lęk. Terapeuta naśladuje dziecko, a następnie pokazuje mu propozycje własnych zachowań. Powinno być to poprzedzone informacją słowną. Z czasem można wprowadzić trudniejsze zadania, zacząć czegoś wymagać, kierować do dziecka konkretne, ale proste polecenia. Dziecko powinno się jednak motywować, nie zmuszać do niczego. Na przykład przesadne naśladowanie „złego” zachowania może pokazać dziecku, że są inne możliwości reagowania na daną sytuację. Jak każda inna metoda, również ta nie daje gwarancji skuteczności w pracy z każdym dzieckiem autystycznym. Bywa też trudna ze względu na swoją istotę, brak posiadania konkretnego programu oraz technik terapeutycznych. Zamiast myślenia, jak coś zmienić, rodzic koncentruje się na zrozumieniu, dlaczego dziecko się tak zachowuje. A sukcesem jest zrozumienie, że świat dziecka autystycznego nie jest uboższy od tego, do którego chcemy je zachęcić. Jest po prostu inny.”………..

Kubuś zaangażowany jest w proces rożnych terapii co dnia. Dominującym w tym cyklu jest metoda behawioralna. To również bezustanne ćwiczenia logopedyczne, hipoterapia, dogoterapia. Kiedy mi tylko czas pozwala jadę do mojego Motylka . Przebywanie z nim dodaje mi tony sił . Kontakt z Kubusiem działa niczym ładowarka na kolejne problemy dnia następnego. Dziwne , ale ta magiczna więź jest naprawdę sensem mojego życia……trudnego życia. W takich chwilach, kiedy jestem z Kubusiem sama wchodzę w Jego świat. Tak bardzo chcę poznać Jego emocje, przybliżyć się i zrozumieć Jego stan. Daleko mi pewnie do stosowania” książkowej” terapii metodą opcji, jednakże według mnie jest ona najmniej  wymagająca wobec niego.

Delikatny dotyk jego małej rączki, która spocznie na moim policzku – wzrusza . Tego uczucia nie można ubrać w słowa. Kiedy odczekam odpowiedni moment wyciszenia, sadzam Kubusia na kolanach, kołyszę w rytm nuconej cichutko melodii – jest tak cicho, spokojnie. Odczucie można przyrównać do jakiegoś transu…chciałabym, aby trwał w nieskończoność. Czuję to ciepło maleńkiego chłopczyka, który tak bezbronnie poddaje się chwili…

Tonując głos opowiadam o tym, co jest wokół Nas…o piesku, który siedzi obok, nazywam zabawki, które Nas otaczają. Kiedy Kubuś powtórzy choć jedno słowo , moja radość jest niepojęta. Dużo piszę na blogu o swoich emocjach, pewnie często je powtarzam. Wpisy rodzą się spontanicznie, nie pamiętam treści z marca, lipca, może stałych czytelników zanudzam- nie wiem. Jeżeli tak – przepraszam.

Jedno jest pewne. Wpisy są przepełnione niezmiennym uczuciem, jakie babcia może oddać swojemu wnukowi, miłości która zakwitła we mnie od chwili jego poczęcia. Kochałam wnuczka, kiedy był jeszcze pod sercem mojej córki, kiedy ujrzałam Jego pierwszy raz, kiedy dorastał zdrowy , i kiedy się zatrzymał . Pewnie nie tak wyobrażałam sobie rolę babci. Jednak z upływem czasu wiem, że tak być musi. Moja miłość do dziecka jest szalenie bolesna, ale też czerpię z niej radość. Jakże nie cierpieć, kiedy ten okruszek staje w obliczu swojego świata i nikogo tam nie wpuszcza . Jak mam oświetlić jego lęk , dla postronnych osób całkiem bezzasadny.

Jak bardzo cieszy drobny postęp, wynik trudu, który co dnia to dziecko musi znosić….

Wiele znaków zapytania, wiele  prób przed całą moją rodziną….Boże, nie pytam dlaczego…tylko skruszona proszę…..daj Nam siły…to wszystko…

Gościu……jeżeli zatrzymałeś się na kilka minut czytając ten tekst….wesprzyj Nas dobrym słowem, zadumą…..i tak jak my uwierz , że ta istotka pokona tajemnicze schorzenie, na które leku jeszcze nie wynaleziono.

Za każdą szczerą myśl , chwilę refleksji – z całego serca dziękuję….

10 komentarzy


  1. Witam!Jestem mamą 4-letniego chłopczyka z autyzmem.
    synek ma na imię Rafałek.Czytałam Pani słowa i płakałam, bo czuje i myślę tak samo.Życzę szczęścia i dużo siły.Jest Pani wspaniałą Babcią.Bogusia


  2. Witam. Jestem studentką pedagogiki specjalnej i zburzenie jakim jest autyzm znam nie tylko od strony książkowej. Miałam przyjemność przebywać w gronie dzieciaków z autyzmem i tym bardziej podzwiam Panią za cierpliwość, miłość i odwagę! Jeśli ktoś ma styczność z takim dzieckiem chwilę to wydaje mu się, że to nic takiego. Największym wyzwaniej jest stawić czoła temu zaburzeniu każdego kolejnego dnia, tak zwyczajnie… na co dzień. Oby sił było coraz więcej, a wraz z siłą rosła miłość i postępy Kubusia. Pozdrawiam 😉


  3. Kilka razy trafiłam na Pani wpisy, przypadkiem, szukając czegoś o autyzmie w sieci. I tak mi pani zawsze pasowała do tej metody i ogólnie do Rodzicielstwa (a może Babciowania 🙂 ) Bliskości.

    Serdecznie pozdrawiam


  4. Witaj babciu!
    Jesteś wielka i wspaniała.
    Pozdrawiam


  5. Piękne jest to co Pani pisze i jak piszę.
    Zycze dużo spokoju i nadziei.


  6. W życiu stale szukamy wytłumaczenia. Marnujemy czas, usiłując się dowiedzieć dlaczego. Ale czasami nie ma żadnego dlaczego. I jakkolwiek smutno by to brzmiało, do tego właśnie sprowadza się całe wytłumaczenie.
    Nigdy nie wolno się poddawać. Choćby brakowało już sił, nigdy… Bo gdzieś tam daleko czeka na nas szczęście o które warto powalczyć. W przypadku dzieci z zaburzeniami rozwoju jest to uśmiech, pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwsze kocham cię i dziękuje…


  7. Jestem psychologiem, który na co dzień pracuje z dziećmi z „wyzwaniami rozwojowymi”. Lubię nazywać TO „wyzwaniem rozwojowym”. Dzięki temu Autyzm napawa mnie chęcią podejmowania wyzwania, działania, wspierania, jakby „utulenia” w pomocnych ramionach Rodziców i Dzieci Autystycznych z którymi pracuję. Jakby moje symboliczne „ramiona” były choćby częścią „leku na całe zło świata”. Moje pomysły, które wykorzystuję w programach, moje rady dla Rodziców oraz rozmowy które nie raz spontanicznie płyną, nie raz się toczą albo zgrzytają gdy wiedza o Autyzmie zbyt boli, to wszystko pozwala mi wierzyć, że mogę choć trochę pomóc.
    Gdy przeczytałam wpisy na Pani stronie, pomyślałam jak ja jeszcze niewiele umiem. Jak wiele można jeszcze zrobić i jak bardzo Rodzina jest inspiracją dla Terapeuty.
    Pani i Pani Rodzinie należy się wielki Podziw.
    Pozdrawiam serdecznie, z najcieplejszymi życzeniami.


  8. i znów płaczę – syn ułożył kolorowe obrazki w rządek i klaszcze szczęśliwy – a ja myślę czy czasem to nie ostatnie dni z jakimkolwiek kontaktem z nim 🙁


  9. Sporo czynności o jakich kontemplujesz, mobilizuje mnie do dalszej specjalizacji.


  10. Przeczytałam ten wpis i znów nabrałam siły do poznawania świata moich dzieci – jestem oligofrenopedagogiem. Już pokochałam Kubusia, choć jeszcze go nie znam. Wszystkiego dobrego, nie ustawaj w rozbudzaniu miłości do Kuby 🙂

Comments are closed.