AUTYZM INSPIRACJĄ DLA LITERATÓW..

ALFRED I FRANCOISE BRAUNER ,

„ DZIECKO ZAGUBIONE W RZECZYWISTOŚCI „.

HISTORIA AUTYZMU OD CZASÓW BAŚNI O WRÓŻKACH.

Ciekawa treść książki – łączenie przykładów klinicznych obserwacji dzieci dotkniętych autyzmem, a fikcją literacką. Dzieci INNE. Dzieci wyjątkowo genialne, albo zupełnie oderwane od rzeczywistości. Odtrącone przez środowisko, lub unikające kontaktów z własnej woli.

Dzieci autystyczne były inspiracją dla bajkopisarzy.Postacie w wielu bajkach, które znamy od dzieciństwa odzwierciedlały losy  autentycznych przypadków chorych na AUTYZM. W TAMTYCH CZASACH – LAT TEMU STO LUB WIĘCEJ NIE POJMOWANO, ŻE TO STAN CHOROBOWY, NIESTETY .

Zazwyczaj bohaterowie bajek – to dzieci, które zrodziły się w magiczny sposób przez wróżkę.

Wróżka „podrzucała” swoje dziecko do wychowania biednym rodzinom, a zabierała z kołyski zdrowe dziecko. Inność tych dzieci objawiała się z czasem. Ten schemat pozostał po dzień dzisiejszy. Rodzisz zdrowe dziecko, które rozwija się doskonale. Zaczyna chodzić, mówić…i ZATRZYMUJE SIĘ W ROZWOJU. Nie wiesz, co się dzieje….wpadasz w panikę…

W czasach „bajarzy” było podobnie. Dzieci rosły, nic nie wskazywało, że stanie się coś, co zburzy ten piękny rozwój.  Kiedy objawiła się ich INNOŚĆ były nadal kochane, lub całkowicie odrzucone,okrutna rzeczywistość.

Cytaty jednej z bajek zamieszczonej w książce – „ TRUKEN LA FOLLE”  autorstwa Holendra Johannesa Kneppelhouta ( 1814 – 1885) .

„ W cieniu wież jednego z tych starych zamków, które tak bardzo przyczyniły się do malowniczości ziemi Sticht, przy brzegu dużego stawu rozciągającego się w całej okazałości, otoczonego drogami i ścieżkami od niepamiętnych czasów, ukryty był skromny dom, zamieszkiwany przez biednego najemnika z żoną.

Razem z nimi żył dziadek w starszym wieku, którego ciężkie trudy życia bardzo pochyliły ku ziemi, a twarz przypominała osiwiałego satyra. Przed dziesięcioma laty rodzina powiększyła się o czwartą osobę, ponieważ ku radości wszystkich urodziła się córka. Dziadek tulił ją w ramionach ze łzami w oczach, ze wzruszeniem, na jakie mu pozwalało przeżyte siedemdziesiąt lat. Dziecko zostało ochrzczone i otrzymało imię Trutje, imię, które wszyscy w tej okolicy wymawiali Truken. Szybko jednak zorientowano się, że niebo nie było łaskawe dla dziewczynki. Stwierdzono to, gdy osiągnęła wiek, w którym inne dzieci były szczęśliwe, gdy mogły pomagać dorosłym nie po to, by zarobić na życie, lecz w codziennej pracy na terenie własnego domu. Od samego początku to małe stworzenie wyróżniało się dziwacznym i niepokojącym uporem, który wydawał się być wrodzony. Nikt nigdy nie widział jej wesołej, nigdy też nie była zajęta jakąś zabawą. Co więcej, gdy ktoś zwracał się do niej grzecznym słowem, na jej twarzy pojawiał się blady jak westchnienie uśmiech. Pozostawała jakby zamknięta w wiecznym milczeniu, którego nie mogły przerwać ani słowa matki, ani groźby ojca , ani też kary stosowane w szkole przez nauczyciela próbującego na niej wszystkie środki, aż w końcu odesłał ją z klasy do domu . Tak rzadko słyszano jej głos, że zastanawiano się, czy natura w ogóle wyposażyła ją w mowę. (..) Była zresztą dzieckiem łagodnym, dobrym i posłusznym, podporządkowującym się wszystkiemu, czego od nie żądano. Jedynie w stosunku do swojego dziadka okazywała uczucia i tuliła się do niego. Wieczorami, gdy stary człowiek, który osiągnął już wiek osiemdziesięciu lat, wracał z pola i siadał, by odpocząć na ławce przed domkiem, patrząc na zachodzące słońce dziewczynka przybiegała do niego, siadała mu na kolanach i głaskała jego twarz swoimi malutkimi rękami lub całowała jego białą brodę..(..)”

Bajka dalej opowiada o samotności dziewczynki w swoich myślach, o pewnym przełomie w mowie, kiedy jednym zdaniem zadała logiczne pytanie w obecności swoich bliskich. Opowiada o braku emocji ze strony dziewczynki, których większość dzieci dotkniętych autyzmem jest pozbawionych. Koniec bajki jest przejmująco tragiczny. Schorowany dziadek, jedyna ostoja emocjonalna w jej życiu, którego kochała swoją szczerą miłością odchodził z tego świata, dziewczynka pragnęła być z nim….i odbierając sobie życie stała się ANIOŁEM.

Tekst tej bajki przemówił do mnie bardzo mocno.  Treść całej książki utwierdziła w przekonaniu, że każda postać AUTYZMU jest inna, choć nazwana jednakowo. Każdy brakujący fragment mózgu stwarza różne dysfunkcje wśród chorych…….

Boże, dziękuję Tobie za każdy uśmiech Kubusia….choć niekiedy trwa bardzo krótko..pojawia się szczerze i spontanicznie. Znak to, że czerpie choć przez chwilę radość życia. Dziękuję za każdy uścisk, wtulenie dzieciątka nie tylko do mnie. Za to szczególnie dziękuję. Znak to, że po swojemu kocha, okazuje tą miłość, chociaż jej gramy…..

Dziękuję za każde spojrzenie prosto w oczy…nawet przez ułamek sekund, minut. Za proste słowa wypowiedziane z sensem…..

Postać AUTYZMU Kubusia jest pewnie łagodniejsza. Jest szansa , czy to pokona….nie wiem????  Cieszę się każdym drobnym krokiem na przód i wierzę w  ten oczekiwany przełom choćby w sferze mowy….

Wyobrażam sobie, że bajkopisarz ująłby postać Kubusia jako chłopca zagubionego w rzeczywistości. W żadnej mierze nie złego ELFA….a istotkę, która tak heroicznie walczy z samym sobą, walczy, żeby wygrać i pokonać schorzenie. Da radę, zwycięży – to pytanie nadal bez odpowiedzi…

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=7OTh22bJw0w[/youtube]

KOCHAM CIEBIE MOTYLKU…..ZA TWOJĄ DZIECIĘCĄ NIEWINNOŚĆ, SZCZEROŚĆ SZLACHETNĄ…ZA TO ŻE JESTEŚ …TROSZKĘ INNY…..NIC TO…JESTEŚ  KLEJNOTEM, KTÓRYM BÓG NAS OBDARZYŁ…WTEDY, TERAZ, NA ZAWSZE…