[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=6PYsdD_x4BA&NR=1[/youtube]
Drugi dzień detoxu Kubusia przebiega bardzo źle. Ma temperaturę, wymioty, jest senny, boli jego brzuszek, ma biegunkę. Boże, dlaczego tak być musi. Wierzę, tak bardzo wierzę, że ten traumatyczny wręcz widok zmęczonego dziecka przyniesie oczekiwany skutek, że jego maleńki organizm zostanie wyzwolony z substancji, które blokują Jego rozwój.
Ma takie smutne , sine oczki, gdzieś oddalił się ich wyraźny blask . One jakby mówiły ” dajcie mi spokój” – poddaję się…..Zgroza – to fakt, że to dziecko ze swoim chorym mózgiem nie rozumie, że nie robimy jemu krzywdy…nie opowie o swoich emocjach..
Wyobraź sobie psychikę Matki, która aplikuje kochanemu dziecku preparaty i ma pełną świadomość, że dzieciątko za chwilę będzie bardzo cierpiało, MATKA _ DZIECKO.
Córka przechodzi kryzys , przerasta ją ten widok, choć tyle niesamowitych scen bólu Kubusia już przeżywała. Walczy, nie podda się – to naturalne. Ja też już niekiedy nie znajduję słów pocieszenia. Chciałabym w zamian za te chwile bólu dzieci sama ponownie poddać się mojej walce z nowotworem, być operowana…….zmęczona psychicznie diagnostyką…dałabym radę przeżyć ten stan. Stojąc z boku w bezradności ból przeszywa całego Ciebie.
To wszystko jest naprawdę kosmiczne. Mały mógłby odbyć taką terapię w jakiejś klinice….koszt terapii jest przeogromny, nikt nie refunduje leczenia dziecka.
Moje starcia z medycyną toczą się przemiennie kilka lat. Chora Mama, moja choroba, teraz Kruszynka. Walisz z całych sił do specjalistów, a drzwi są zamknięte….do specjalistów z publicznej służby zdrowia. Zapukasz raz grzecznie prywatnie- te drzwi się otwierają natychmiast. To jakieś nieporozumienie…i nikt nawet nie próbuje problemów rozwikłać…
Troska o rodziny chorych….to już całkowita bajka. Nikt nie wspiera Nas sam od siebie , nie interesuje się procesem leczenia. Dostajesz zaświadczenie o niepełnosprawności dziecka i na tym rola się kończy. Dalej….dalej szukasz pomocy , ratunku sam.. Ile sił Tobie starczy…..tyle, na ile masz zaplecze finansowe i komfort, że lekarz zaopiekuje się prywatnie….a jak zabraknie środków.. Nie, nie dopuszczam takiego wariantu. Będę pracowała po 24 godziny na dobę…jakoś damy radę. Co jednak z rodzinami, które nie mają pracy, ich płace są na pograniczu minimum…łańcuch chorób zagęszcza się w sposób naturalny. Życie w bezustannym stresie zatroskanego rodzica i jego osłabi….słaby organizm podda się każdej chorobie ….ot takie koło beznadziei…
Boże, błagam z całych sił …..oddal jak najprędzej cierpienie Kubusia….on nawet nie potrafi wymiotować, nie wie, co się z nim dzieje….nie opowie o słabości, bo nie umie mówić.
Wiem jedno, to trzeba przejść….ale skąd siły na takie widoki…
Proszę i Ciebie GOŚCIU z całego serca, SERCA zranionego do granic możliwości babci wnuka chorego na tajemniczą chorobę…..pomyśl choć przez sekundę , wesprzyj Nas swoją myślą, modlitwą….może te dobre fluidy szczerych uczuć WIRTUALNYCH PRZYJACIÓŁ dotrą do Nas…..i będzie lżej patrzeć na niewinne dzieciątko, które walczy o kolejne jutro….
Proszę i dziękuję…..
„Dawniej żądałem od ludzi więcej niż mogą dać: ciągłej przyjaźni, nieustannego wzruszenia. Dziś umiem od nich żądać mniej, niż mogą dać: towarzystwa bez frazesów. I ich wzruszenie, ich przyjaźń, ich szlachetne gesty zachowują w moich oczach całą wartość cudu: są łaską.”
MOTYLKU MÓJ, KRUSZYNKO – ŻYCIE TY MOJE….WALCZ MALEŃKI , JESTEŚ DZIELNY, TYLE JUŻ ZŁEGO ZA TOBĄ…
MOŻE BYĆ TYLKO LEPIEJ…ŻEBYM MOGŁA ZABRAĆ TEN KRZYŻ OD CIEBIE…
TO NIEMOŻLIWE…..KIEDYŚ TO ZROZUMIESZ.
Permalink
JESTEŚMY na posterunku z naszymi myślami i modlitwami…. mamy nadzieję że to czujecie!!!! BĘDZIE DOBRZE!!!!Gaba B.