MIŁOŚĆ RODZICIELSKA -NIC PONAD NIĄ..

„Człowieka, który patrzy w oczy dziecka, uderza przede wszystkim ich niewinność: owa przejmująca niezdolność do kłamstwa, do zakładania maski, czy chęci bycia kimś innym, niż jest”.

— Anthony de Mello

Miłości nie można zdefiniować, każdy kocha inaczej…Miłość rodzica do dziecka jest niewyobrażalnym wzniesieniem uczucia, tego instynktu nie można się nauczyć…to dobro, który wypływa z duszy.

Byłam wczoraj z Kubusiem na hipnoterapii. W skupisku chorych dzieci na różne schorzenia zdrowy człowiek nie może nie zauważyć emocji rodziców w walce o swoje dzieci, nie może nie zatrzymać na chwilę swoich myśl i z refleksją ogarnąć rzeczywistość.  Ile pokory, ciepła, dobra i tej szczerej, prawdziwej miłości widać właśnie w takich skupiskach. Każdy rodzic z przeogromną troską wpatrzony w swoje dziecko cieszy się każdym gestem, każdym ruchem, grymasem delikatnego uśmiechu na tych zbolałych twarzyczkach.

Dzieci z różnym stopniem upośledzenia – te najcięższe przypadki  to dzieci całkowicie bezwładne .Jazda na koniku ma usprawnić ich mięśnie . Mały chłopczyk, może dwulatek z przepięknymi blond włoskami, niebieskimi oczkami, które nie widzą. Niewidome dzieciątko z porażeniem kończyn wtulone w sierść konia, czujące pewnie jego ciepło…jazda w położeniu skierowanym ku przodowi, do tyłu, dziecko ułożone plecakami na grzebiecie….i ten mimowolny grymas uśmiechu …nie, nie można się nie wzruszyć.

Chłopczyk dwunastoletni z porażeniem mózgowym w czułych objęciach ojca przenoszony z samochodu na wózek, z wózka sadzany na konia…….miłość rodzica i radości dziecka, który choć na chwilę może pobyć w innym świecie…

Słowa dorosłej dziewczyny z całkowitym niedowładem nóg….jak ja czuję się bezpiecznie przemieszczając się w takim tempie….na nogach konia…sama niestety nie daje rady, jej nogi są całkowicie sztywne niczym kłody….

Mój Kubuś wśród tych dzieci sprawia wrażenie……nie, jest pewnie najmniej upośledzonym dzieckiem, jego choroba jest szczelnie schowana w główce…

Boże, tyle nieszczęść związanych z przeżywaniem tych osobistych dramatów chorych, tyle tak szlachetnego dobra ze strony terapeutów na hipnoterapii….cierpliwości i wrażliwości, zrozumienia każdego przypadku indywidualnie.

MIŁOŚĆ walczących rodziców o poprawę zdrowia swoich pociech, MIŁOŚĆ dzieci, czasami niewidoczna, tych najbardziej dotkniętych przez los – NIC PONAD NIĄ. Piękne uczucie pozwala akceptować nieszczęście, które los postawił na ich drodze życia.

Trwanie u boku chorego to egzamin z życia, to ścieżka pokryta chwastami, które trzeba wyrywać tyle lat, aby utorować drogę w przyszłość. Rodzice , którzy poświęcacie się całym sobą….jesteście nasyceni pięknym darem zwanym miłością….bo tak trzeba.

Synku…całuję Twoje oczki i z nadzieją czekam, kiedy ujrzysz lazur nieba.

Jesteś jeszcze taki malutki…przed Nami długa droga….

Synu…wierzę, że i Ty kiedyś staniesz obok mnie wyprostowany , podasz mi dłoń ,abym i ja mógł się podnieść ….wiem, że tak cierpisz….ale wygramy..

Córeczko….wybierzemy się wspólnie na długi spacer po górach….będziesz jeździła na nartach, pływała….nie poddawaj się …Twoje nogi za czas jakiś nie będą tak sztywne.

To pewnie marzenia rodziców dzieci, które wczoraj widziałam.

Kubusiu, i Ty maleńki wygrasz, pokonasz chorobę zrozumiesz sens tej walki, jeszcze troszkę.

„Niech się dzieje wola Twoja, Panie. Bo znasz słabość duszy Twych dzieci i nakładasz na każdego jedynie taki ciężar, jaki jest zdolny udźwignąć”.

— Paulo Coelho