Bajeczka dla Kuby…

Motylek Feliks był bardzo pięknym stworzonkiem. Swoją urodą rozjaśniał  klomby kwiatów, na których uwielbiał przesiadywać. Motylek różnił się trochę od swoich współbraci…lubił nade wszystko samotność. Uroda Feliksa sprawiała, że każdy chciał, chociaż przez chwilę dotknąć jego aksamitnych, pięknych skrzydełek. On siadał niekiedy na obcej dłoni, po czym niespodziewanie uciekał. Motylek miał tylko jednego przyjaciela – to mały chłopczyk Maksio. Co dnia przyfruwał do jego ogródka i czekał na spotkanie z chłopcem. Z Maksiem figlował skacząc z kwiatka na kwiatek. Chłopczyk patrzył na akrobacje Feliksa i mocno klaskał w swoje maleńkie dłonie. Ich spotkania były dyktowane porą roku, pogodą. W słotne dni Maksio nie opuszczał swojego domu, Feliks nie przylatywał do ogródka. Co łączyło te dwie żywe istotki. Maksio był chorym chłopcem. Życie wyznaczyło jemu niezrozumiałą ścieżkę, którą musiał pokonywać. Był słabiutki, często leżał w łóżku. Oddalał się od ludzi, od bliskich. Nie chciał, ale wbrew sobie musiał być samotnikiem. To była jego choroba. Motylek Feliks nie był chory, ale wybrał sobie taką drogę w samotności. Obydwaj łączyło jedno – tęsknota za sobą. Kiedy Maksio leżał skulony w łóżeczku odliczał dni do spotkania Feliksa. Feliks też bardzo tęsknił . Promyki słońca były znakiem, że w tym dniu się spotkają. Ta Przyjaźni już od jej powstania była zdana na rozstanie, bezpowrotne rozstanie. Feliks z czasem musiał na zawsze odfrunąć, Maksio  czuł, że straci przyjaciela. Pierwsze przymrozki , Maksio wypatrywał kolorowych skrzydełek . Kwiatki, na których siedział motylek zaczęły tracić swoje piękno. Opadające płatki z tych ślicznych roślin kształtowały szare badyle, które nie przypominały wyglądem tej bajecznej scenerii. Maksio  smutniał. Wokół robiło się szaro, brzydko – inaczej. Chłopczyk był bardzo mądrym dzieckiem. Wytłumaczył sobie, że po tej słocie  musi kiedyś nadejść wiosna. Tak jest w przyrodzie. Wszystko, co piękne traci swój urok po to, by za czas jakiś odrodzić się od nowa.  . Ot morał tej bajki…….wszystko, co piękne przez chwilę może stać się brzydkie. Przyroda zasypia, by zbudzić się do życia . W całej okazałości pokazać ponownie przepiękne barwy . Suche badyle zrodzą pączki, z czasem kwiatki. Larwa motylka  objawi piękno, które cieszyć będzie naturę. To tylko kwestia czasu. Wierzmy, że to, co dzisiaj jest niedoskonałe w Naszych dzieciach ma swój sens.

Wierzę, że mój Kubuś uwolni główkę ze swojego kokonu, by pokazać światu swój PIĘKNY UMYSŁ , który dzisiaj jest inny ….Wierzę, że za kilka lat Kubuś będzie przykładnym dzieckiem , a jego AUTYZM zostanie nazwany czasem przeszłym ….tak być musi… Wierzę jak ten malutki Maksio, że wkrótce ujrzę aksamit mojego MOTYLKA- MOTYLKA , który ma na imię KUBUŚ, KTÓRY JESZCZE SWOJE PIĘKNO CHOWA PRZED ŚWIATEM W TEJ SZKALANEJ KULI.. jego główka jest w niej   uwięziona…