Boziu, dalej jestem chory. Mam zapalenie oskrzeli. Temperaturki już nie mam. Nie mogę iść na podwórko, na spacer. Mamusia mówi, że muszę być całkiem zdrowy. Już nie leżę w łóżeczku, tyko połykam te niesmaczne syropki i antybiotyk.
Stoję przy drzwiach i proszę mamusię, żeby mi pozwoliła wyjść. Długo tak stoję i wołam da -da. Mamusi pewnie jest przykro. Ciągle powtarza, Kubusiu – jeszcze troszkę. Wczoraj bolał mnie bardzo brzuszek. Mamusia kładła mi coś na ten brzuch, a ja wołałem – ał. Już przestał , to chyba od antybiotyku . Słyszałem, jak mamusi to mówiła Pani doktor. Ja nie mogę zażywać wszystkich antybiotyków, bo niektóre mnie nie leczą. Nieraz brałem jakiś dwa dni, nic nie pomagało i musiałem dostawać znowu inne. To przez gronkowca i ten grzyb Candide. Mam jeszcze kaszelek i się krztuszę. Mamusia mówi, że wyzdrowieję w domku i nie pójdę do szpitala. Jak ja się boje pobytu w szpitalu. Mamusia, tatuś i moi bliscy są zawsze przy mnie. Ale ja się boję obcego środowiska. Z tym nie potrafię sobie poradzić. Chociaż te ciocie w białych fartuszkach są takie miłe ja ich też się boję . Boziu, dziękuję, że nie musiałem iść do szpitala . Jutro przyjedzie moja babcia , ciocia i wujek Grzesiu. Będę na nich czekał , a z babcią będę spał. Przytulę się do niej , postaram się tak bardzo być grzeczny . Boziu i jeszcze Ciebie proszę, żeby zaświeciło słoneczko i ja je zobaczę. I żeby już deszczyk nie padał. Przez ten deszczyk tyle dzieci jest chorych, i dorosłych. Są smutni. Moja główka jest gdzieś w innym świecie, ja wszystkiego nie rozumiem . Smutek nieszczęśliwych ludzi przez deszczyk jest taki sam w moim świecie, jak i w tym Waszym prawdziwym. Tak myślę. Kocham Ciebie Boziu i wiem, że mnie wysłuchasz. Może nie zaraz, ale za jakiś czas spraw, żeby wszyscy byli szczęśliwi. Nie będę taki samotny i smutny – nie będę , prawda….