Akceptacja,tolerancja..

Zakładając bloga nadałam tytuł „ Pokochajcie Kubusia”.

Dlaczego taki wybór?

Kręcący się w kółko, wydający przykre dla ucha piski, krzyki maluch nie wzbudza większego zainteresowania otoczenia. Dziwny, niegrzeczny, kapryśny…te uwagi można znieść, choć bardzo bolą.

Przerażała myśl o akceptacji, kiedy będzie coraz starszy. Czytałam o braku akceptacji, tolerancji osób zaburzonych. Kpiny, obelgi, odrzucenie, wreszcie zdany na samotność. Tego najbardziej się bałam. Oddalałam myśl o swoich emocjach w sytuacji, kiedy będę widziała pogardę wobec Kubusia. „ Pokochajcie Kubusia” było asekuracją przed przyszłością. Pewnym „krzykiem” o tolerancję wobec zachowania, które będzie demonstrował. Przez okres tych jedenastu lat społeczeństwo zapewne jest bardziej świadome o zaburzeniu zwanym Autyzmem.

W wielu placówkach oświatowych organizuje się spotkania, konferencje, na których objaśnia się zasady wspierania dzieci zarówno przez kadrę nauczycieli, jak i konieczność odpowiedniego zaopiekowania się zaburzonym kolegą przez grono rówieśników. Niestety tej wiedzy jest bezustannie zbyt mało. Brak zrozumienia, tolerancji nadal utrzymuje się w środowiskach. Pewne wartości wynosimy z rodzinnych domów. Rodzice uczą swoje dzieci, że pomoc, wsparcie koledze to nie wstyd, a zaszczyt. W taki sposób zdrowi utrwalają w sobie wartości, których nie kupi się za pieniądze. Wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka jest w sercu. Zdrowy rówieśnik wie, że otoczenie opieką słabszego jest ludzkim odruchem.W dorosłym życiu będzie nadal kierował się takim postrzeganiem człowieka. Krytyka „inności” wpajana od najmłodszych lat bez wątpienia zaowocuje w przyszłości negatywnym postrzeganiem potrzeb ludzi. Egoizm, duma, pogarda…tylko do czasu. Dzisiaj nie wiesz, co jutro los przyniesie. Pycha często prowadzi do zguby samego siebie.

Wielokrotnie pisałam, że w chwili postawienia diagnozy „ AUTYZM” nikt z mojej rodziny, ja nie mieliśmy pojęcia o przebiegu zaburzenia, leczeniu.Czytałam setki publikacji na ten temat. Zrozumiałam, że przed nami trudna walka o umysł dziecka. Terapie, wyuczenie podstawowych czynności, których nie pojmie zgodnie z rozwojem biologicznym zdrowych rówieśników. Poznając sukcesy innych dzieci tliła się iskra nadziei, że każdy dzień będzie krokiem do przodu. Bywało, że nauka jednej czynności pochłaniała tydzień, kilka tygodni. Nie przerażała praca z Kubusiem. Gardło ściskała wiedza, że dorastając dysfunkcje będą coraz bardziej widoczne. Jakie?- tego nie wiedział nikt.

Znam wiele historii dzieci, które poczuły gorzki smak odrzucenia.Stoją z boku, samotnie przyglądając się zabawie rówieśników. Był z nimi chwilę…rzucił piłką, która nie trafiła do kosza. Starał się. Nie wychodziło. „ Ty debilu” usłyszał. Nie rozumiał tego słowa. Po tonie głosu pojął, że nie nadaje się do gry. Wrócił na zajęcia w klasie. Przykra sytuacja obniżyła koncentrację. Nauczyciel donośnym głosem próbował skłonić chłopca do czynnego udziału na lekcji. Hallo, obudź się- tutaj pracujemy, pomarzysz sobie w domu. Poniżenie w obecności innych uczniów. Taki „ktoś” nigdy nie powinien mieć kontaktu z zaburzonymi. Jako zdrowy, rozumny, wykształcony – za takie zachowanie „kara” równie bolesna. Reprymenda od przełożonego w gronie wszystkich zatrudnionych w szkole. Proste rozwiązania często są najtrudniejsze do wdrożenia.

Nadal utrzymuję motto tego bloga..” Kochajcie Kubusia” i wszystkich niepełnosprawnych.To takie proste…