„Szczęście nie jest przecież stanem wiecznym. Zresztą też i nie okresowym. Szczęście to po prostu taki skurcz serca, którego doznaje się czasami, kiedy człowieka przepełnia taka radość, że wprost trudno ją znieść. Znika równie szybko jak się pojawia. I nie ma go, dopóki nie nadejdzie znowu, by sprawić, że człowiek uzna życie za najwspanialszy dar”. Margit Sandemo
Czym dla mnie jest szczęście , kiedy radość wywołuje „łomot serca” ? W takim stanie funkcjonuję od dłuższego czasu u boku moich wnuków . Ich radość, beztroska , nade wszystko zdrowie oczyszcza psychikę z bagażu problemów dnia codziennego . Taki detox na zło tego świata .
Wystarczy chwila , by zrodził się totalny zamęt , siłą wdziera się niemoc , łomot serca nie jest przyjemny . Choroba – ona „zwala z nóg „. Weekend u dzieci miał być kolejnym balsamem , wyciszeniem po tygodniu pracy . Sobota , niedziela …gwar moich maluszków wypełniał przestrzeń .
Zostanę do poniedziałku, wrócę do domu rano …W nocy Córka przebudziła mnie ..Mamo, Klaudia ma wysoką temperaturę , podałam Jej leki, rano pójdę z nią do lekarza . Temperatura obniżała się , po czym ponownie wzrastała . Wizyta u lekarza Rodzinnego …osłuchowo jest „czysta” , uszy, gardło , oskrzela – wszystko ok. Może wybijają się kolejne ząbki .Leki na zbijanie temperatury , zapobiegające pojawieniu się infekcji ..Pierwszy raz w życiu widziałam Klaudynkę w takim stanie .
Smutne oczy , zero uśmiechu ..Ona, to nie Ona …Kolejny raz uświadomiłam sobie , że nic ponad zdrowie . Możesz mieć wszystkie dobra tego świata , czerpać życie garściami – wystarczy chwila , by radość umknęła . Gorączka na czas jakiś opadła . Dyskretny uśmiech powracał na buźkę , ulga…
Wieczorem temperatura ponownie wzrosła , Klaudia była niespokojna , płakała, co w Jej przypadku tak spokojnego dziecka wzbudzało coraz większy niepokój .
Konsultacja w szpitalu była jedynym rozwiązaniem . Zięć w pracy…z pomocą szybko przyjechał dziadek .
Kubuś nie wiedział o naszym niepokoju .Przyjechał do niego na kilka dni ukochany Przyjaciel Igor . Fantastyczny chłopiec, starszy od Kuby o kilka lat doskonale rozumie Jego zaburzenie . „ Wybacza” natychmiast Kubusia zmienne nastroje , wymyśla wspólne zabawy , jest dla małego super „terapeutą”, zarazem autorytetem .
Weszłam do chłopców , powiedziałam, że Mama z Klaudynką musi jechać do lekarza, zostaniemy sami . Kuba wpadł w szał…koniecznie chciał jechać z Mamą . Prośby Igora , moje o wyciszenie nie dawały żadnego rezultatu. Muszę tam jechać z nimi , muszę !! – krzyczał. Niech mi te motylki założą , albo nie . Będę grzecznie czekał z nimi , błagam …W takich sytuacjach ogromnego pobudzenia prośby, obietnice wielu nagród nie działają. Trzeba przeczekać .Tłumaczyłam Kubusiowi, że tak jak On często jeździ do szpitala sam z Mamą, tak teraz Mama może jechać tylko z Klaudynką, wrócą …, nie wiem kiedy . Szloch , krzyk …dawno nie był tak bardzo pobudzony . Wyciszył się po godzinie , zrozumiał, że musimy czekać . Sama w domu , z dwójką dzieci …niebo „rozjaśniały” coraz mocniej błyski od nadciągającej burzy .Grzmoty były coraz silniejsze .Wiem, jak bardzo Kubuś boi się błysków, grzmotów . Siedziałam z chłopcami w jednym pomieszczeniu …Igor opowiadał o swoich przygodach , Kubuś słuchał .Czekałam na wieści ze szpitala , czas się ogromnie wydłużał.
Około 23.00 Córka przedzwoniła- wracają do domu . Klaudynka ma wirusa , który powinien ustąpić po trzech dniach aplikowania leków. Obyło się bez hospitalizacji .Tego najbardziej się bałam .
Powrót do domu , gorączka spadła…radość wróciła do Klaudii , stan się stabilizował .
Los ponownie zaskoczył , trudna próba , która pochłonęła tony stresu .
Boże, mogę tylko dziękować, że wszystko zakończyło się szczęśliwie . Choć wydaje się, że w życiu wiele przeszłam, powinnam być odporna i przygotowana na każdy ‘strzał” …tak niestety nie jest .
Zaskoczenie , choroba dzieci – to tak, jakby mnie ktoś wypchnął na tory przed nadjeżdżający pociąg .
Trafi – nie trafi ?? – kolejny raz zdążyłam uciec na pobocze . Spływ adrenaliny , wyciszenie, trzeba iść dalej. Życie…jakoś tak.
„Budząc się każdego dnia, wyruszasz w drogę. Zasypiając, możesz przeliczyć przebyte kilometry rozmów, zachwytów, kłopotów, rozmyślań. Jeśli każdego ranka wiesz, dokąd i dlaczego tam chcesz dotrzeć, czeka cię radość nienadaremnej drogi”. Agnieszka Bieńkowska