Pisanie bloga …los rzucił mnie w krainę chorych dzieciaczków, ich Rodziców, bliskich. Kocham je wszystkie szczerą miłością. Wirtualnie naprawdę rodzą się piękne przyjaźnie. Wymiana informacji e-mailami, w kontaktach telefonicznych . Nagle ktoś z drugiego końca kraju staje się tak bliski jak własna siostra, brat, córka, syn, zięć, moje wnuczki, wnuczęta . Ten przepiękny łańcuch pozwala przetrać wiele. Wzajemne radości i smutki…wzloty i upadki…I ta wiedza, że nie jesteś sam. Ktoś podtrzyma Twoje zmęczone myśli, będzie drogowskazem. Pozbierasz się i pójdziesz dalej.
Pierwszym, najbardziej dotkliwym dramatem dla mnie były emocje , które toczyły się wokół dziecka dokładnie rok temu. Chłopczyk …mój malutki Krzysiu dotknięty wieloma zaburzeniami walczył z całych sił o trwanie . Pokochałam to dzieciątko tak bardzo, bardzo mocno. Chore ciałko, na drobnej buźce zarysowany uśmiech. Niebieskie oczka spoglądały, ufnie, przyjaźnie. Z boku cudowni, niezwykli RODZICE -Małgosia, Tomek i starszy braciszek Marcinek. Wsłuchując się w głos Małgosi , Tomka ….nie można było ich nie kochać. Dobro , pokora, cierpliwość …głęboka wiara w Boga . Każda rozmowa z nimi zawsze dodaje mi otuchy, takiej dziwnej mocy ….SZACUNEK dla NICH , to zbyt skromne słowo . Zaangażowanie w tej nierównej walce o życie Krzysia było ich Kalwarią. Szli pokornie od Stacji, do Stacji….patrząc na zmęczonego cierpieniem swojego SYNKA . 13 marca 2011 roku o godzinie 15.05 serduszko Krzysia zamilkło. Krzysiu zasnął . Anioł przytulił Kruszynkę swoimi skrzydłami i zabrał do Domu , gdzie nie ma bólu, cierpienia. Przytulił i zabrał ze sobą w godzinie, kiedy rzesze wiernych odmawiają Koronkę do Miłosierdzia Bożego…Przechodził na drugi brzeg w szepcie modlitwy wypowiadanych w różnych miejscach, zakątkach świata. Ten sznur różańców w dłoniach wiernych…schody do Nieba …
Tak trudno było to pojąć, zrozumieć…dlaczego ??? Jak przekazać Małgosi, Tomkowi, Marcinkowi , że jesteśmy z nimi myślą, modlitwą , smutni, zadumani. Przyjęli słowa współczucia pokornie. Skromni i tak bardzo silni musieli zaakceptować stan. Boże, tak bardzo się bałam jak przetrwa Małgosia, Tomek. Jak wypełnią pustkę po latach nieprzespanych nocy, bezustannym czuwaniu przy dziecku przez 6 długich lat . Bólu, wspomnień, tęsknoty nikt im nie zabierze już nigdy. Idą dalej w tej pielgrzymce niosąc dobro innym, którzy tylko tego potrzebują.Odegrali, odrywają nadal w moim życiu wyjątkową rolę. Od nich od samego początku czerpałam te siły…Krzysiulek był tak bardzo chory, a Oni ciągle podejmowali nowe , coraz trudniejsze wyzwania z przeogromną wiarą…I ta skromność, cudowne wnętrze przepełnione miłością do każdego człowieka.Małgosia jest pielęgniarką. Po latach wróciła do pracy na bardzo trudny odcinek – oddział szpitalny do dzieci. W ten sposób oddaje nadal swoją miłość, którą przelewa co dnia wobec tych najsłabszych…chorych, bezbronnych istotek.
Małgosiu, Tomku, Marcinku…to pierwsza Rocznica Waszego pożegnania z Krzysiem . Jestem wraz z całą moją Rodziną przy Was myślami, łączę się w modlitwie…PAMIĘTAM i nigdy nie zapomnę. To był mój pierwszy okropny dramat po zamieszkaniu w blogosferze.Z czasem przychodziły kolejne, do których będę wracała kierując myśli w stronę ich Domu.. Gdzieś w oddali, skąd słońce wschodzi, zachodzi, Niebo rozświetlają gwiazdy. I w mojej książce kilka zdań skierowałam do Krzysia…Wiesz Aniołku, opowiedziałam o Tobie Kubusiowi…macha do Ciebie rączką , pokazuje zabaweczki…Ty to widzisz Skarbie, ja to wiem. Zatrzymaj się gościu w zadumie. Może skieruj do Boga kilka słów prosząc o siły dla Rodziców Krzysia. Oni tego potrzebują najbardziej…Tylko tyle…Dziękuję…
TO O TOBIE ANIOŁKU ….I DLA CIEBIE OD BABCI GOSI…I JA CIĄGLE CIEBIE KOCHAM..