Kubuś trafił ponownie do szpitala 2 lutego. Pełna diagnostyka raz jeszcze. Planowany ma rezonans, TK, USG wszystkich węzłów chłonnych, badania z krwi.
Córka z Kubusiem na oddziale, zięć między szpitalem i domem, ja z Klaudynką. Powinnam się już przyzwyczaić do tych wzlotów, upadków. Było kilka dni radości, no i.. wzruszenie totalnie mnie przerosło. Monika z Kubusiem za rączkę, pożegnanie z Klaudynką …ja z boku z gardłem zaciśniętym, żeby nie „pęknąć” przy nich, nie uronić łez, które płyną tylko w ukryciu…Choroba w domu, to wędrówka przez pole minowe. Idziesz i nie masz pojęcia, w którym momencie stabilizacja zostanie zburzona.Już wiadomo, że Kubuś do końca tego roku szkolnego nie będzie mógł kontynuować nauki w szkole. Nauczanie indywidualne , żeby unikać infekcji. Układ odpornościowy jest bardzo zaburzony. Cóż, trzeba żyć dalej, zebrać siły i maszerować bez oglądania się za siebie.
„Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko.
Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?” Phil Bosmans„Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku”. Janusz Leon Adam Wiśniewski
To jest niestety niemożliwe..Na oddziale wczoraj zawitali cudowni wolontariusze. Przebrane za klonów rozweselały chore dzieci. Dzieciaczki też przebrane.
Chłopczyk z „najdłuższym mieczem” w zielonej koszulce w czarne paseczki – to mój DAR..KUBUTEK.
Previous Post: Przyjacielem jest ten, kto śmieje się, gdy płaczesz – oddaje Tobie wtedy swój optymizm
Next Post: Mój Kubutek…