Dlaczego ja jestem chory…jaka jest tego przyczyna….ja jej nie znam , ale często słyszałem, jak rodzice z bliskimi rozważali jak to się mogło stać…piękne dzieciństwo , nic się nie działo….miałem już tyle wiedzy…i jak ta bańka mydlana wszystko gdzieś prysnęło…dlaczego ??? mówili dorośli coś o jakiś szczepionkach, że może one podane mi w okresie niemowlęcym uszkodziły mój mózg , który z czasem przestał odbierać różne bodźce inaczej….mówili też, że może mamusia jak mnie pod serduszkiem nosiła czegoś się bardzo wystraszyła…ale nie, tak nie było…mówią, że to mutacja jakiś genów…nie wiem co to jest…to takie paciorki jak na różańcu…..ale różaniec to Bozia…a Bozia nie krzywdzi , tylko pomaga…no to co to może być…aaaa tam, nie wnikam, bo po co…mam to coś i już…….inni mają jeszcze gorzej…..najbardziej pewnie żal dzieci, którymi nikt się nie opiekuje, a takie przecież są…mają mamusie i tatusia…ale te dzieci nie mieszkają z tymi rodzicami….myślę, że najbardziej to te dzieci są chore, bo nie mają kogoś, kto by je tak mocno kochał….a mnie kocha tyle osób ….i to pewnie jest to moje szczęście, że kochają mnie takim , jakim jestem, mówią, że jestem ich radością życia….czy moje histerie można kochać…chyba tak, bo nikt na mnie nie krzyczy….a ja się bardzo boję krzyku….kiedyś byłem na spacerku i szło dużo chłopców, oni tak głośno mówili….wtuliłem się szybciutko na szyję do tatusia i przestałem się bać….
Coś Wam powiem…..jeeeeeeej, jak nieraz mnie kusi jakiś diabełek, żebym otworzył drzwi od mojego domku i sobie z niego poszedł….ale na szczęście zawsze jest ktoś obok mnie i zatrzyma mnie w porę, nie pozwoli mi „uciec’….po chwili się sam wystraszę, co ja chciałem zrobić..a jakbym się gdzieś zgubił i zapomniał gdzie jest mój domek ???
Słyszałem, że niektóre dzieci takie chore jak ja uciekają z domków i szybciutko biegną przed siebie….albo wchodzą na dach, chowają się gdzieś…a jak mamusia i tatuś ich szukają one siedzą schowane i nikt ich nie widzi…co to jest za choroba nooo, nie chcesz nikogo zasmucić, a to coś podpowiada złe rzeczy…
Moi bliscy mówią, że dzieci to sama radość….też jestem dzieckiem, troszkę inaczej się rozwijam i wiem, że jestem tą radością dla mamusi, tatusia, babci, dziadka cioci, mojego wujka Esia…jak można pokochać moją inność… mój krzyk, moją niekontrolowaną złość…
wiem jak… to już wiem…po takim moim „ wyłączeniu, trwaniu w swoim okrutnym świecie”…..budzę się i staram się tak bardzo przeprosić za ten stres…..śmieję się, przytulam do bliskich i mocno, z całych sił ich obejmuję……potem się bawię jak inne zdrowe dzieci…wiem, że kiedy nauczę się mówić będzie lżej dla mnie, dla wszystkich…powiem co chcę, co czuję…..tak bardzo czekam na ten przełom w moim rozwoju…..już pewnie bliżej, niż dalej………tak myślę….
„Rywala traktuj cierpliwie, a zwycięstwo stanie po twej stronie”. Owidiusz
Rywalem jest mój Autyzm…..traktuję ten stan cierpliwie..
z cierpliwością moich bliskich.